Podstrony
- Strona startowa
- Delinsky Barbara Ogród marzeń
- Lewis Susan Skradzione marzenia 2
- Skradzione marzenia Lewis Susan
- Lewis Susan Skradzione marzenia
- Roberts Nora Marzenia 02 Odnalezione marzenia
- Roberts Nora Marzenia 03 Spełnione marzenia
- Roberts Nora Marzenia 01 Smiale marzenia
- Stephen King Marzenia i Koszmary 2
- Stephen King Marzenia i koszmary 2 (2)
- Bartoszewski Władyslaw Warto być przyzwoitym
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- plazow.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeśli ktoś szuka zadowalającego wyjaśnienia, to takie będzie chyba najlepsze.W każdym razie, Bangor West wygrywa mecz 9-4.Jutro nadciągną giganci z Yorku.Piątego sierpnia tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego dziewiątego roku już tylko dwudziestu dziewięciu chłopców ze stanu Maine uczestniczy w rozgrywkach Małej Ligi - czternastu z Bangor West i piętnastu z Yorku.Dzień jest dokładnym powtórzeniem poprzedniego: upalny, zamglony i mokry.Mecz zaplanowano na wpół do pierwszej, lecz o jedenastej wszystko wskazuje na to, że początek meczu ulegnie - musi ulec - przesunięciu.Z nieba płyną na ziemię kaskady wody.Dave, Neil i Święty nie chcą kusić losu.Żaden z nich nie był zadowolony z nastroju, w jakim drużyna wracała z wczorajszej zaimprowizowanej wycieczki, i nie mają ochoty na powtórkę.Nikt też nie zamierza ufać w dobroczynną moc rozgrzewki lub czterolistnej koniczyny.Skoro mecz będzie - a telewizja po-trafi postawić na swoim, niezależnie od pogody - gra pójdzie o wysoką stawkę.Zwycięzcy pojadą do Bristolu; przegrani wrócą do domu.Zebrana naprędce kawalkada samochodów i mikrobusów, pod dowództwem trenerów i paru rodziców, wiezie drużynę dziesięć mil na północ, do przypominającej oborę letniej hali treningowej uniwersytetu Maine.Neil oraz Święty wyciskają z chłopców siódme poty.Dave załatwił, by zespół Yorku także mógł potrenować, więc w chwili, gdy gracze z Bangor znikają w deszczu, na halę wkraczają ich przeciwnicy, ubrani w nieskazitelnie czyste, niebieskie dresy.Około trzeciej ulewa zmienia się w drobną mżawkę, a obsługa boiska dokłada wszelkich starań, by doprowadzić murawę do porządku.Wokół wzniesiono kilka prowizorycznych platform, na których mają stanąć kamery.Na pobliski parking wjeżdża olbrzymi wóz transmisyjny z wymalowanym na boku napisem MAINE BROADCASTING LIVE REMOTE.W je-go wnętrzu nikną grube pęki kabli oraz przewodów biegnących od kamer i stanowiska spikera.Za otwartymi drzwiami widać migoczącą ścianę monitorów.York jeszcze nie wrócił z treningu.Po lewej stronie boiska gracze Bangor bawią się przerzucaniem piłki, bardziej po to, by mieć co robić, niż z rzeczywistej potrzeby; po ciężkiej godzinie spędzonej w uniwersyteckiej hali są dostatecznie rozgrzani.Kamerzyści stoją na platformach i obserwują krzątaninę porządkowych.Zapole jest w niezłym stanie, quickdry pokrywa równo zgrabioną część pola wewnętrznego.Najgorzej wygląda część między wzgórkiem miotacza i bazą domową.Zaorano ją i obsiano tuż przed turniejem, więc trawa nie miała dość czasu, by dobrze zapuścić korzenie i zapewnić naturalny drenaż.W efekcie tuż przed miejscem wybicia utworzyło się błotniste bajoro, sięgające mackami w stronę trzeciej bazy.Ktoś wpada na pomysł - dobry, jak się okazuje - by usunąć dużą połać rozmiękłej darni.Gdy to zostaje zrobione, ciężarówka z liceum w Old Town przywozi dwa przemysłowe dreny typu Rinsenvac.Pięć minut później porządkowi do-słownie “odkurzają" z wody podłoże boiska.Pomaga.O trzeciej dwadzieścia pięć kawałki darni zostają ułożone z powrotem niczym fragmenty ogromnej zielonej łamigłówki.O trzeciej trzydzieści pięć miejscowa nauczycielka muzyki, z akompaniamentem gitary akustycznej, porywająco śpiewa “Gwiaździsty Sztandar".O trzeciej trzydzieści siedem Roger Fisher nieoczekiwanie dla wszystkich zastępujący nieobecnego Mike'a Pelkeya wchodzi na wzgórek miotacza, by wykonać kilka próbnych narzutów.Czemu nie King lub Arnold? Może jego wczorajszy występ zaważył na decyzji Dave'a? Dave tylko przykłada palec do nosa i uśmiecha się tajemniczo.O trzeciej czterdzieści wchodzi sędzia.- Piłka w obieg - mówi do łapacza.Joey posłusznie spełnia polecenie.Mikę Arnold autuje rękawicą wyimaginowanego biegacza, po czym podaje dalej.Piłka wędruje w szybką podróż po bazach.Widzowie, siedzący przed telewizorami od New Hampshire po nadmorskie prowincje Kanady, patrzą, jak Roger nerwowo obciąga rękawy zielonej bluzy i grubego szarego podkoszulka.Owen King rzuca mu piłkę z pierwszej bazy.Fisher chwyta ją i opiera rękawicę o biodro.- Gramy! - oświadcza sędzia.Już od półwiecza podobna komenda rozbrzmiewa na boiskach Małej Ligi.Dań Bouchard, łapacz Yorku i rozpoczynający pałkarz, staje w polu wybicia.Roger za chwilę rzuci pierwszą piłkę w meczu o tytuł mistrza stanu za rok tysiąc dziewięćset osiemdziesiąty dziewiąty.Pięć dni wcześniej.Dave i ja zabieramy wszystkich miotaczy Bangor do Old Town.Dave chce ich zapoznać z warunkami panującymi natamtejszym boisku.Bez Mike'a Pekleya jadą: Matt Kinney (dopiero za cztery dni odniesie triumf w meczu z Lewistonem), Owen King, Roger Fisher i Mikę Arnold.Jest z nami też łapacz, J.J.Fiddler.Na miejsce dobijamy dość późno i w czasie gdy cała czwórka ćwiczy narzuty, siadam obok Dave'a na ławce rezerwowych i patrzę na murawę błyszczącą w wolno gasnących promieniach letniego słońca.Na wzgórku Matt Kinney szerokim łukiem ciska jedną piłkę za drugą.Po przeciwnej stronie boiska przysiedli trzej pozo-stali.Skończyli swoją turę i gawędzą z kilkoma innymi graczami, którzy postanowili towarzyszyć nam w wycieczce.Choć docierają do mnie tylko urywki zdań, wiem, że mówią przede wszystkim o szkole - ów temat powraca coraz częściej w ostatnim miesiącu letnich wakacji.Rozprawiają o starych i nowych sprawach, wracają wspomnieniami do zdarzeń, które stanowią istotną część ich młodego życia: opowiadają o nauczycielce, która na kilka tygodni przed końcem roku szkolnego stała się mniej surowa, gdyż jej najstarszy syn został ranny w wypadku samochodowym; o zwariowanym wykładowcy gramatyki (z opisu wynika, że jest złowrogą kombinacją Jasona, Freddy'ego i Leatherface'a); o fizyku, który podobno kiedyś tak mocno pchnął jednego z uczniów o szafkę, że chłopak stracił przytomność, i o świetliczance, która zawsze daje na lunch, jeśli ktoś zapomni wziąć forsy z domu lub powie, że zapomniał.Mity piątoklasistów obdarzone przemożną siłą i z lubością przywoływane w zapadającym zmierzchu.Mknąca środkiem boiska piłka przypomina białą smugę.Matt porusza się w hipnotycznym rytmie: zamach, wykrok, narzut.Zamach, wykrok, narzut.Zamach, wykrok, narzut.Piłka z trzaskiem ląduje w rękawicy Fiddlera.- Co będą z tego mieli? - pytam Dave'a
[ Pobierz całość w formacie PDF ]