Podstrony
- Strona startowa
- Simak Clifford D Dzieci naszych dzieci (SCAN dal
- Moorcock Michael Zemsta Rozy Sagi o Elryku Tom VI (SCAN dal
- McCaffrey Anne Lackey Mercedes Statek ktory poszukiwal (SCAN d
- Moorcock Michael Elryk z Meln Sagi o Elryku Tom I (SCAN dal 8
- Cole Allan Bunch Chris Swiaty Wilka (SCAN dal 949)
- Ahern Jerry Krucjata 1 Wojna Totalna (SCAN dal 1079)
- Ahern Jerry Krucjata 5 Pajecza siec (SCAN dal 1098) (2
- Kirst Hans Hellmut 08 15 t.1 (SCAN dal 800)
- McGinnis Alan Loy Sztuka motywacji (SCAN dal 1006 (2)
- Andre Norton Opowiesci ze Swiata Czarownic t (4)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- degrassi.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie istnieje nic groźniejszego niż to, czego wkrótce doświadczymy - stwierdził.- Jeśli już mamy zginąć, to przynajmniej śmiercią bohaterów.- Śmierć mnie nie interesuje.Nawet bohaterska.Śpiewająca Skała położył mi dłoń na ramieniu.- Nie myślałeś tak, kiedy sam stanąłeś przeciw Gwiezdnej Bestii.- Nie.Ale teraz myślę.Dwa razy w ciągu jednej nocy to za wiele.- Co to był za hałas? - spytał szaman zmieniając temat.- Czy ktoś został ranny? Wyjąłem papierosa z leżącej na biurku paczki.- Raczej nie.To ten kamerzysta z CBS.Łaził dookoła i filmował, aż nagle upadł.Chyba ma epilepsję albo coś w tym rodzaju.- Filmował? - Śpiewająca Skała zmarszczył czoło.- Zgadza się.Myślę, że chciał nagrać wszystkich, którzy się tu zebrali.Padł, jakby dostał po głowie.Nic więcej nie wiem, nie było mnie przy tym.Szaman zamyślił się na chwilę.Potem szybkim krokiem wyszedł na korytarz i zbliżył się do reporterów CBS.Było ich pięciu czy sześciu.Stali niespokojni, palili papierosy i zastanawiali się co robić dalej.- Ten wasz kolega - zagadnął Śpiewająca Skała.- Nic mu się nie stało?- Chyba nie - odpowiedział jeden z dziennikarzy, niewysoki, krępy mężczyzna w śliwkowej koszuli i okularach z grubymi szkłami.- Zajęli się nim lekarze.Mówią, że wyjdzie z tego.Powiedz pan, co tu się właściwie dzieje? Czy to prawda z tymi złymi duchami?Śpiewająca Skała zignorował pytanie.- Czy wasz kolega miewał wcześniej takie ataki? - indagował dalej.- Nigdy nie słyszałem - wolno pokręcił głową reporter.- O ile wiem, dziś był pierwszy raz.Nigdy nie mówił, że ma padaczkę ani nic takiego.Indianin sposępniał.- Czy ktoś jeszcze używał wtedy kamery? - zapytał.- Nie.Mamy tu tylko jedną.Nie wie pan, co to za ohydnysmród?- Mogę? - zapytał Śpiewająca Skała wyjmując z torby przenośną kamerę telewizyjną.Była wgnieciona w miejscu, gdzie upuścił ją padający reporter, ale działała.Któryś z techników, ponury mężczyzna w dżinsowych spodniach i kurtce, pokazał mu, jak umocować ją na ramieniu i jak patrzeć przez wizjer.Podłoga zadrżała, jak pies osiągający orgazm lub dygocący ze strachu.Światła znowu przygasły, a posępny jęk wichru rozbrzmiewał coraz głośniej.Lekarze, dziennikarze i policjanci tłoczący się w pokoju krzyczeli coś w panice.Nie śmieliśmy nawet myśleć, co może się dziać w innych oddziałach i gabinetach.Zresztą, w niczym nie mogliśmy im pomóc.Porucznik Marino wciąż siedział przy telefonie czekając na wiadomość od grupy posiłkowej.Stracił jednak resztki nadziei.Odpalał jednego papierosa od drugiego, a jego twarz miała twardy, ponury wyraz.Gdy podłoga uspokoiła się, Śpiewająca Skała włączył kamerę, przystawił oko do czarnej gumy wizjera i zaczął systematycznie oglądać pokój.Zajrzał wszędzie w każdy kąt i za każde drzwi.Reporterzy z CBS przyglądali mu się z niepokojem, gdy chodził dookoła.Widoczne napięcie jego szczupłego ciała zdradzało, jak bardzo jest podniecony.- Co ten facet robi, do cholery? - odezwał się jeden z techników.- Psst - uciszył go kolega.- Może próbuje wykryć skądtak śmierdzi.Po kilku minutach poszukiwań Śpiewająca Skała odłożył kamerę, skinął na mnie i zaczai szeptać cicho i szybko, by nikt nie mógł go usłyszeć.- Chyba wiem, co się stało.Przeszły tędy demony, które zawsze towarzyszą Wielkiemu Staruchowi.Teraz odeszły, zapewne na dziesiąte piętro, by zebrać się wokół Misquamacusa.Kamerzysta musiał je widzieć.- Widział je? Jak?- Jest taka stara historia o Indianach wierzących, że nie mogą się fotografować, ponieważ aparat ukradnie im dusze.W pewnym sensie jest to prawdą.Obiektyw, choć nigdy nie zdoła skraść ludzkiego manitou, może go jednak dostrzec.Dlatego jest tak wiele zdjęć, na których duchy, niewidoczne w chwili fotografowania, pojawiają się w niewyjaśniony sposób, gdy zrobi się odbitki.Chrząknąłem.- Chcesz powiedzieć, że kamerzysta zobaczył te duchy przez wizjer? I dlatego dostał ataku?- Tak myślę.Najlepiej chodźmy z nim porozmawiać, o ile jest przytomny.Gdyby nam powiedział, jakie zobaczył demony, moglibyśmy przewidzieć, kiedy pojawi się Wielki Staruch.Zawołaliśmy Jacka Hughesa i wyjaśniliśmy, co się dzieje.Nic na to nie powiedział, ale zgodził się gdy Śpiewająca Skała spytał, czy można porozmawiać z kamerzystą.Zamienił kilka słów z doktorem Winsome, po czym zaprowadził nas do gabinetu zabiegowego.- Bądźcie ostrożni - odezwał się któryś z internistów.-- Ten człowiek przeżył silny wstrząs i nie wytrzyma długiej rozmowy.Śpiewająca Skała nie odpowiedział.Pochylił się nad bladym jak ściana kamerzystą i szepnął:- Słyszysz mnie? Czy słyszysz, co mówię? Chory skulił się tylko.- Czy słyszysz, co mówię? - powtórzył Śpiewająca Skała.- Czy wiesz, gdzie jesteś?Nie było żadnej reakcji.Lekarze wzruszyli ramionami, a któryś z nich powiedział:- Jest w stanie głębokiego szoku.Nie wiem, co mu sięprzydarzyło, ale jego świadomość jak gdyby cofnęła się w głąb i nie reaguje na bodźce.Typowy objaw w ostrych przypadkach.Dajcie mu trochę czasu.- Nie mamy czasu - mruknął pod nosem Śpiewająca Skała.Wyjął z kieszeni marynarki naszyjnik z dziwnie malowanych paciorków i delikatnie położył go na głowie kamerzysty.Jakiś lekarz próbował protestować, ale umilkł uciszony przez Jacka.Śpiewająca Skała zamknął oczy i zaczął recytować zaklęcie, chyba w języku Siuksów.Tak mi się przynajmniej wydawało.Nie jestem lingwistą i jeśli o mnie chodzi, równie dobrze mógł mówić po francusku.Z początku myślałem, że zaklęcie nie podziałało.Kamerzysta leżał blady i tylko od czasu do czasu zaciskał palce i bezgłośnie poruszał wargami.Kiedy jednak Śpiewająca Skała wykreślił w powietrzu nad jego głową magiczną figurę, chory otworzył nagle oczy.Były szkliste i nieprzytomne, lecz otwarte.- Teraz powiedz, przyjacielu - przemówił łagodnie Indianin - co zobaczyłeś w swojej kamerze.Reporter zadrżał, a w kąciku ust pojawiły mu się bąbelki śliny.Wyglądał jak człowiek w ostatnim stadium syfilisu albo wścieklizny.W jego umyśle odcisnęło się coś tak potwornego, że nie potrafił tego wymazać z pamięci.Nie potrafił nawet umrzeć.- To.to.- jąkał się.- Mów, przyjacielu - powtórzył Śpiewająca Skała.- Rozkazuje ci mówić.Nie stanie ci się krzywda.Gitche Manitou będzie cię chronił.Reporter zamknął oczy.Przez chwilę myślałem, że znowu stracił przytomność, lecz po kilku sekundach zaczął mówić, wyrzucając szybki, niezrozumiały niemal, potok słów.- To pływało, płynęło, przepłynęło przez pokój i w poprzek pokoju jednocześnie i złapałem to tylko na moment, sam brzeg, jak ośmiornica, ośmiornica z falującymi mackami, falowała, ale to było wielkie, nie wiem jak wielkie, tak się przestraszyłem, że coś jest w mojej głowie, jakby ktoś ukradł mi mózg.Tylko krótkie ujęcie, tylko w przelocie.Śpiewająca Skała słuchał jeszcze przez chwilę, lecz kamerzysta nie powiedział nic więcej.Potem ostrożnie zdjął mu z głowy paciorki.- No tak - stwierdził.- To chyba to.- Nic mu nie jest? - spytałem.- To znaczy, on chyba nie.- Nie - potwierdził szaman.- Nie umrze.Nigdy już nie będzie taki sam jak przedtem, ale nie umrze.- A ta ośmiornica? Wiesz, co to było?- Tak - rzekł Śpiewająca Skała.- Ten człowiek został wyróżniony możliwością zobaczenia czegoś, co przed wiekami zostało wygnane z ziemi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]