Podstrony
- Strona startowa
- Simak Clifford D Dzieci naszych dzieci (SCAN dal
- Moorcock Michael Zemsta Rozy Sagi o Elryku Tom VI (SCAN dal
- Moorcock Michael Elryk z Meln Sagi o Elryku Tom I (SCAN dal 8
- Cole Allan Bunch Chris Swiaty Wilka (SCAN dal 949)
- Ahern Jerry Krucjata 1 Wojna Totalna (SCAN dal 1079)
- Ahern Jerry Krucjata 5 Pajecza siec (SCAN dal 1098) (2
- Kirst Hans Hellmut 08 15 t.1 (SCAN dal 800)
- McGinnis Alan Loy Sztuka motywacji (SCAN dal 1006 (2)
- Card Orson Scott Uczen Alvin (SCAN dal 706)
- Card Orson Scott Alvin czeladnik (SCAN dal 707)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- spartaparszowice.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Path wylądowała jeszcze bliżej przy schodach, Mirrim skoczyła prosto na werandę i wpadła w najbliższe szerokie drzwi.— Ale przecież dopiero odlecieliście! — wykrzyknęła jakaś kobieta, wychodząca z głównego budynku.— Dilla, wróciliśmy i ogłaszamy alarm — powiedziała Mirrim, podeszła do dzwonu i energicznie pociągnęła za sznur.— Ruszaj, Tai, ewakuujemy dzieci.Pomożesz nam, F’lessanie, zanim Tgellan pozbiera mapy.— Wbiegła do Weyru i po chwili dobiegł stamtąd jej alarmujący głos.Cała Mirrim, pomyślał; ale przynajmniej zwalczyła już panikę, która ją ogarnęła przy interfejsie.Natychmiast rozległy się wrzaski, płacze, jęki i wybuchło zamieszanie.Najgłośniej zabrzmiał krzyk:— Ale trzeba upiec chleb…— Gdzie na lądzie będzie bezpiecznie? — zawołał F’lessan, zatrzymując Tai, zanim zdążyła wbiec do Weyru w ślad za Mirrim.— Wystarczy dwadzieścia minut szybkiego marszu pod górą.—Tai wskazała na dobrze wydeptaną ścieżkę, która zakręcała za Wyrem.— Mało czasu na pakowanie, ale można coś zabrać.Przez moment zatrzymała się na progu, spoglądając w dal, potem westchnęła, wzruszyła ramionami i wbiegła do środka.Ostry głos Mirrim komenderował ludźmi wewnątrz, inni zaś, zaalarmowani biciem dzwonu wybiegli, by sprawdzić, co się stało.W tym momencie jedną z dróżek nadbiegł tłum chłopców i dziewczynek.Dzieci przyłączyły się do przerażonych dorosłych.— Ewakuujemy Weyr — powiedział im.— Mówiłem, że ta kula przyniesie pecha — oświadczył pozostałym jeden z chłopców.— Jak ona może spalić morze? —jedna z dziewczynek spojrzała na spiżowego jeźdźca, oczekując odpowiedzi.— Nie spali — odparł autorytatywnie F’lessan.— Nie zawracajcie sobie tym głowy.Róbcie to, co wam każą — uspokoił ich uśmiechem.— To będzie wielka przygoda! Biegnijcie do swoich weyrów.Spakujcie jak najszybciej co się da, tyle, ile możecie unieść.Powiedzcie wszystkim, że mają iść na wzgórza — wskazał na ścieżkę, o której mówiła Tai.— Musicie znaleźć się przynajmniej dwieście metrów od brzegu, w gaju drzew fellisowych — dodał i ponownie uderzył w dzwon, by podkreślić wagę swoich słów.Słuchacze natychmiast rozbiegli się we wszystkie strony.Z budynku wybiegła Mirrim, prowadząc przed sobą zupełne maluchy z pomocą swojego krzepkiego synka Gellima.Za nią szły kobiety, niektóre obarczone tobołkami i workami.Tai miała pod jedną pachą jakąś paczkę a pod drugą wrzeszczącego dwulatka.— Tai, wskakuj na Zaranth, podam ci dzieci.F’lessan, przywiąż je pasami bezpieczeństwa.Och, zamknij się, Yesso — skarciła Mirrim rozszlochaną dziewczynkę.— F’lessan, wsadź ją na Golantha.Przytrzyma innego dzieciaka, gdy już będzie na grzbiecie.Potem wróćcie po następne.Same tani nie dojdą, to dla nich za daleko.Oto Mirrim jako szefowa, w działaniu, pomyślał F’lessan, podsadził histerycznie płaczącą dziewczynkę na Golantha i zaczął podawać jej worki i paczki.Tai usadowiła ryczącego dzieciaka na szyi Zaranth i maluch natychmiast zamilkł.Sama również skoczyła na grzbiet smoczycy i wzięła z rąk Mirrim kilkoro innych dzieci.— Jestem gotowa! — zawołała.Leć za Zaranth, Golfy!Oczywiście!— Wiem, że jesteśmy odpowiedzialni za całe Monako, ale będę lepiej pracować ze świadomością, że nasi ludzie są już bezpieczni —tłumaczyła się Mirrim.— Póki Golanth nie wróci, możesz mi pomóc wewnątrz budynku.Musimy zabrać też dzieci w kołyskach.Czy twój smok się zgodzi?— Ależ naturalnie — odparł F’lessan; nawet smok nie zadarłby z Mirrim w takim nastroju i w tej sytuacji.Na szczęście kobieta już się cofnęła do budynku i nie widziała, jak nisko nad ziemią były oba smoki, gdy weszły pomiędzy.Pomyśl lepiej, ile czasu zaoszczędziły, powiedział sam do siebie.— Ty możesz lecieć na Path — usłyszał głos Mirrim, która prawie na niego wpadła, wracając z trzema kobietami, które ledwie było widać zza stosu niesionych przez nie przedmiotów — F’lessanie, potrzebna będzie lina, by przywiązać te kołyski do Golantha.Jest w schowku.— Mamy trochę czasu, Mirrim — uspokoił ją, idąc, by wypełnić polecenie.Golanth i kołyski! No cóż, kto zrobiłby to lepiej?— Te dzieci polecana Path.Ona zna drogę.F’lessanie, jak znajdziesz linki, połóż je na werandzie.Czeladnik garbarski potrzebuje twojej pomocy przy pakowaniu swoich rzeczy.A w magazynie są bele tkanin, które koniecznie trzeba zabrać.— A Monarth nic nie robi — mruknął pod nosem F’lessan, ale przyniósł linki, położył na werandzie i poszedł pomagać rzemieślnikowi, który taszczył za dużo rzeczy naraz i co chwila coś upuszczał.Gdzie się podział T’gellan z mapami?W momencie gdy zgromadzono i zapakowano najpotrzebniejsze dla Weyru przedmioty, pojawiły się błękitne, zielone i brązowe smoki, na które ładowano rzeczy i odsyłano w górę.Trzy błękitne zajęły się dziećmi w kołyskach.Brązowe obwieszono tkaninami i futrami do spania, a na ich pomocnych grzbietach znalazło się mnóstwo przedmiotów domowego użytku.Dobrze, że smoki miały wrodzony instynkt, pozwalający im unikać zderzeń na ziemi i w powietrzu, bo nad Weyrem zapanował niesłychany ruch.Zaranth i Golanth bez jeźdźca odbyli trzy następne przejazdy w pomiędzy, przenosząc uzdrowiciela i pół tuzina jego pacjentów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]