Podstrony
- Strona startowa
- Simak Clifford D Dzieci naszych dzieci (SCAN dal
- Moorcock Michael Zemsta Rozy Sagi o Elryku Tom VI (SCAN dal
- McCaffrey Anne Lackey Mercedes Statek ktory poszukiwal (SCAN d
- Moorcock Michael Elryk z Meln Sagi o Elryku Tom I (SCAN dal 8
- Cole Allan Bunch Chris Swiaty Wilka (SCAN dal 949)
- Ahern Jerry Krucjata 1 Wojna Totalna (SCAN dal 1079)
- Ahern Jerry Krucjata 5 Pajecza siec (SCAN dal 1098) (2
- Kirst Hans Hellmut 08 15 t.1 (SCAN dal 800)
- McGinnis Alan Loy Sztuka motywacji (SCAN dal 1006 (2)
- Roger Zelazny Odmieniec
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- orla.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W oku nic nie czułam, tylko mnie więcej bolało tutaj: krzyż i nogi.Od stłuczenia.To mówiłam: „Dajcie mnie noża”.Bo chciałam zrobić z sobą koniec.Już nie mogłam żyć.Oka nie miałam, nic nie miałam.Oko wypłynęło całe.Na uchu też miałam ranę.Mieli mnie prześwietlić.Ale samo się zagoiło.Jak już resztę nas zabrali, to już się nie chowałam.I sama poszłam za naszymi do tego Majdanka.Grosza nie mam, jedzenia nie mam, oka nie mam.Żydów nie ma - to co miałam robić sama na tym strychu? Kawałek chleba już też nie miałam.Jak mam umrzeć, to wolałam umrzeć razem z nimi, nie sama.No to poszłam do Majdanka.Tam dawali Chleba bardzo mało.I trochę zupy o dwunastej.Czyśmy sobie wzajemnie pomagali? Bo ja wiem.Trochęśmy pomagali.Ale niedużo.Ach, pani wie, każdy ma swój kłopot: co może zrobić? Co dwa tygodnie była selekcja, taka przebierka.Co można zrobić?Czy mnie bili? Owszem: raz w Majdanku esmanka Brygida - to ona mnie zbiła.Czym? Kija miała.Dostałam od niej po głowie.A za co?Śmieje się z politowaniem.- Bo ona tak chciała, nic więcej.Wszystkie wtedy dostały.Bo jedna kapowa, taka führabtarina, powiedziała o jednej z nas, że ona robi geszeft.Że coś kupuje.I za tę jedną wszystkie dostały.Ale czy ona robiła geszeft? Ja nie wiem.Uciec nie można było.Jedna panienka uciekła.To ją złapali i powiesili.Taki tam stał słup i hak.Było nas z dziesięć tysięcy na placu i musieliśmy wszystkie na to patrzeć.Była spokojna, bardzo spokojna - esman spytał się co ona chce przed śmiercią.A ona powiedziała: „Nic, nic, prędzej zrób, co chcesz”.Dwadzieścia lat miała, była delikatna.Byli też dwaj bracia.Oni się później sami powiesili.Wstała, żeby wypuścić robotników, którzy już skończyli swoją pracę.Ale wróciła zaraz i usiadła na swym miejscu.- Raz przyszedł esesman ze Skarżyska-Kamienna, szef Imfling.Powiedział: „Kto chce pracować, to pojedzie do pracy”.Umiałam pracować, to pojechałam.To była fabryka amunicji.Tam nie dostałam bicia ani razu.Ale tam też coraz była selekcja, jak już kto raz był w szpitalu, to go zabili.Kto miał zwolnienie od pracy, choćby parę dni przestał robić - już go zabili.Ja miałam tylko jedno oko i zrobił mi się na tym oku taki jęczmień jak wrzód.No to byłam ślepa.Ale pracowałam, żadnego dnia nie opuściłam, po dwanaście godzin.Tydzień przez dzień, tydzień przez noc.I widzi pani, nie uwolniłam się, nie poszłam do doktora.Bałam się.Bo to była śmierć.Myślałam, że może przeżyję i tak, a może.Uśmiechnęła się nieśmiało i wstydliwie.- Widać znowu chciałam żyć.Jeszcze coś sobie przypomniała.- Teraz pani powiem, jak było z zębami.Kiedy przyszłam do Skarżyska-Kamienna, tam dawali tylko trochę zupy.To byłam strasznie głodna.Można było jedzenie kupić od robotników, którzy przychodzili pracować z miasta.Czasami sami coś dawali, ale prędzej trzeba było kupić.A ja nie miałam pieniędzy.To sama wyrwałam sobie złote zęby.Czy wyrwałam sznurkiem? Nie.Tylko przez kilka dni ruszałam.Jak się dobrze ruszał, to już łatwo dał się wyrwać.Sam wyszedł.Za jeden ząb dostałam osiemdziesiąt albo osiemdziesiąt pięć złotych.I kupiłam sobie dosyć chleba.Trzynaście miesięcy tak robiłam w Skarżysku.Jak się Ruski przybliżył do Skarżyska, to Niemcy całą fabrykę z nami przenieśli do Częstochowy.I tam była znowu taka sama robota.Siedemnastego stycznia przyszli Sowieci.Esmani uciekli szesnastego.W Częstochowie było piętnaście tysięcy Żydów.Zostało pięć tysięcy, resztę powieźli do Niemiec, kolejami.Nic na to nie można było zrobić.Były takie zapisy.Majster zapisywał i ludzi według zapisu brali.Majstrzy nas pilnowali.Żeby jeszcze parę godzin Sowieci nie przyszli, byłoby po nas.Byliśmy już ustawieni na ulicy.Ale Sowieci przyszli i majstrzy uciekli.Czyśmy się ucieszyli, jak przyszli? Tak, cieszyliśmy się bardzo.Bośmy już nie byli za drutami, bośmy byli wolni.Witaliśmy ich, aleśmy ani nie krzyczeli, ani nic.Westchnęła.- Nie mieliśmy siły.WizaNie mam niechęci do Żydów.Tak samo jak nie mam niechęci do mrówki ani do myszki.Czeka przez chwilę, co na to powiem.Siedzi ciężko.Jest duża i dosyć tęga.Nie rozstała się dotąd ze swym obozowym chałatem w szare i granatowe pasy.Aż dotąd też ma włosy obcięte krótko przy głowie, jak mężczyźni.I na niej taką samą w szare i granatowe pasy czapeczkę.Przyszła z wizytą.Siedzi na miękkim krześle w pokoju hotelowym.O nic nie prosi, niczego nie potrzebuje.Nie potrzebuje zwłaszcza pieniędzy.A te, które otrzymała w Opiece, pragnie co prędzej oddać komukolwiek, komu są bardziej potrzebne.W ostateczności chce je oddać choćby na przechowanie.Takim ją bowiem przejmują obrzydzeniem.Ręką trzyma oparte o poręcz krzesła dwie duże drewniane kule.- Dlaczego ja mówię o tej myszce - odpowiada, chociaż nie zapytałam jej o to.I uśmiecha się.Uśmiecha się ładnie.Pokazuje przy tym dużo białych, młodych zębów.Jej oczy brunatne świecą się silnie, policzki są ciemne i rumiane.Jest młoda, ale bardzo zeszpecona tymi za krótkimi włosami, zjeżonymi jak szczotka, tą czapką kuchcika i dużymi okularami na nosie.- Bo raz z jedną mariawitką obierałyśmy w kuchni kartofle.I w tych kartoflach znalazłyśmy gniazdko myszy.Gniazdko było w ziemniaku
[ Pobierz całość w formacie PDF ]