Podstrony
- Strona startowa
- Simak Clifford D Dzieci naszych dzieci (SCAN dal
- Moorcock Michael Zemsta Rozy Sagi o Elryku Tom VI (SCAN dal
- McCaffrey Anne Lackey Mercedes Statek ktory poszukiwal (SCAN d
- Moorcock Michael Elryk z Meln Sagi o Elryku Tom I (SCAN dal 8
- Cole Allan Bunch Chris Swiaty Wilka (SCAN dal 949)
- Ahern Jerry Krucjata 1 Wojna Totalna (SCAN dal 1079)
- Ahern Jerry Krucjata 5 Pajecza siec (SCAN dal 1098) (2
- Kirst Hans Hellmut 08 15 t.1 (SCAN dal 800)
- McGinnis Alan Loy Sztuka motywacji (SCAN dal 1006 (2)
- Hudson Julian Czarny Alert
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- tohuwabohu.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wyczuwała teraz ten puls.Już robił się wolniejszy, a wkrótce może się zatrzyma, wyda ostatnie tchnienie i umrze, z tej samotności i kurzu, jeżeli nie z czegoś innego.Wszystkie te stare pieśni mówiły prawdę; życie mężczyzny czy kobiety z rodu Han na stepie było jałowe, gorzkie i krótkie.Milczenie jej rozpaczy przerywało tylko coraz to wolniejsze pulsowanie.Podobnie skończonego smutku zaznała tylko raz.A wtedy — pomyślała — zapisałam moim smutkiem liść, a Wierzba przerzuciła go przez mur.I ta jedna rzecz, ten jeden błahy listek przyniósł mi taką przyjaźń, jakiej nigdy przedtem nie znałam.Może i ten smutek stanie się źródłem takiej radości.Pulsowanie przycichło, potem ustało, ale tym razem powitała ciszę z radością.Smutek mógł stać się źródłem zadowolenia.Srebrzysty Śnieg pomyślała o słowach mistrza Konfucjusza, o miesiącach spędzonych w Zimnym Pałacu, o dużo gorszym losie, jaki bez słowa skargi znosili latami i Li Ling, i jej ojciec.Jej wygnanie przyniosło im bogactwo i cześć, a jeszcze więcej dla Ch’in.Czyż nie okrzyknięto jej królową, która przynosi pokój dla Hiung–nu? Czy chcieli takiego pokoju, czy nie, to Państwo Środka go chciało.W porównaniu z tym jaką wagę miało jej jedno małe życie? Póki życia, posłuszeństwo było jej obowiązkiem.Był to dla niej zaszczyt, że posłuszeństwo mogło przynieść jej krajowi, jej rasie i jej ukochanym tak bogaty dar.Na tę myśl zdołała znowu uśmiechnąć się spoglądając na swego męża, który skwapliwie wykorzystywał każdą wolną chwilkę na drzemkę, co, jak wiedział każdy doświadczony wojownik, było roztropne.Jego czarka — zwyczajna, z pokrytego rytami brązu — wypadła mu z ręki.Srebrzysty Śnieg sięgnęła ostrożnie i postawiła ją, a potem odwróciła się, by popatrzeć na Wierzbę, siedzącą z Soból obok Basicha, z głową opuszczoną jak przystało na skromną dziewczynę z kraju Ch’in, i podawała mu jedzenie i picie.To był interesujący widok — pomyślała sobie Srebrzysty Śnieg — kiedy Basich śmiał się i próbował różnymi sztuczkami doprowadzić do tego, by Wierzba podniosła wzrok.Basich miał małe dzieci, nie brak było mu koni ani władzy w klanie, a wyraźnie nie pogardzał Wierzbą za to, że była kulawa i szpetna… jeżeli rzeczywiście była szpetna.Tutaj, tak daleko od Chang’an i sztywnych kanonów piękności Świetlanego Dworu, lśniące włosy Wierzby i jej proste brwi miały jakąś swoistą urodę.Ach, więc udało mu się zdobyć uśmiech dziewczyny, zauważyła Srebrzysty Śnieg.I pomyśleć tylko, że droczyła się z Wierzbą na temat lisiąt.No cóż, na każde stworzenie przychodzi jego pora.Może źle czyniła, trzymając dziewczynę tak blisko siebie.Gdyby udało się zaaranżować małżeństwo, byłaby to dobra wróżba.Powinnam zapytać Vughturoi.Ta myśl przemknęła przez świadomość Srebrzystego Śniegu tak szybko, że ledwie starczyło jej czasu, by się zaczerwienić.Kiedy im się przyglądała, Basich wyciągnął się rozluźniony na dywaniku, który Wierzba przyciągnęła dla niego, odpoczywając podobnie jak jego pan przed obiecaną ucztą, nad którą w tej chwili czuwała Mocny Język.Ależ gorące były te ognie, na których gotowano! Srebrzysty Śnieg siłą powstrzymała okrzyk i sięgnęła po swoją własną czarkę.Nawet sfermentowana kwaśność kobylego mleka ochłodzi jej gardło i spłucze ten kurz, który pokrywał je grubą warstwą.Niemalże czuła już, jak płyn spływa po jej wyschniętym gardle wąską strużką.— Nie, malutka! Nie pij tego!Szorstki rozkaz padł nagle, jak grzmot, aż ręka Srebrzystego Śniegu drgnęła.Niemal natychmiast potem shan–yu rzucił się na nią, a od uderzenia jego ciała, które wciąż jeszcze było żylaste od życia spędzonego w siodle, pucharek wypadł jej z ręki, a ją samą rzuciło na poduszki i dywany, z nim na wierzchu, jak gdyby byli rzeczywiście tak z ciała, jak i z przysięgi mężem i żoną.Czarka potoczyła się po dywanach, światło padło na srebro i żółtawy odcień starej kości.Kości? Więc to wcale nie była jej czarka, tylko ta czara z czaszki, której tak nie cierpiała, że nie chciała nawet patrzeć na nią, a co dopiero z niej pić.Jak to się stało, że czarki zamieniono… i dlaczego?Shan–yu podparł się i podniósł, z ręki zwisał mu na wpół opróżniony bukłak, z którego nalano kumysu.W chwili kiedy cicho krzyknąwszy Srebrzysty Śnieg usiłowała się podnieść, zatoczył się i sękatą dłonią złapał za jedną z podpór podtrzymujących namiot.Bukłak zagulgotał, kiedy wytężał siły, by odzyskać równowagę, a ogień rzucał na niego bezwstydne światło.Połowa jego twarzy zdawała się płonąć, druga połowa kryła się w cieniu i wyglądała, jak gdyby była z wosku, na który jakiś niedbały rzemieślnik rozlał wrzącą wodę.Żarzące się w misie węgielki zdawały się rozpalać w jego oczach: w ich głębi tańczyły, rzucając groźne spojrzenia, maleńkie demony.Khujanga wyciągnął wolną rękę i przygładził włosy Srebrzystego Śniegu, które rozsypały się od upadku.— Będę cię strzegł, malutka — wyszeptał, a jego słowa były bełkotliwe.Z chlupocącym w ręce bukłakiem kumysu podszedł chwiejnym krokiem do ogniska i wylał kumys w płomienie, które zamigotały niesamowitymi, mieniącymi się kolorami.Następnie z sykiem ogień zgasł.Wszędzie dookoła podniosły się pełne oburzenia wrzaski kobiet na takie marnowanie dobrego jedzenia i zbezczeszczenie świętego ognia.Do zapachu spalonego jedzenia, popiołu i mięsa dołączyło się coś ostrego o woni gorzkich migdałów.Srebrzysty Śnieg pochyliła głowę, żeby powąchać plamę po rozlanym kumysie na swoich poduszkach.Ona też wydzielała ten zapach gorzkich migdałów.Wierzba, ze swymi wyostrzonymi jak u lisa zmysłami i doświadczeniem całego życia w zielarstwie, wyczułaby to natychmiast, shan–yu, ze swoim węchem myśliwego, także zorientował się, chociaż nie zauważył wymiany czarek.To kobyle mleko było zatrute.Srebrzysty Śnieg starannie wytarła palce w szmatkę i odrzuciła ją, żeby jej przypadkiem znowu nie dotknąć.Mocny Język pośpieszyła do zbezczeszczonego ogniska podobnie jak wtedy, gdy Srebrzysty Śnieg po raz pierwszy pojawiła się w namiocie shan–yu.Jej pokryte odciskami palce na przemian zaciskały się i rozprostowywały na ziemistej skórze, pokrywającej magiczny bębenek, który pulsował, jak gdyby miała w ręku bijące serce ludzkie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]