Podstrony
- Strona startowa
- Farmer Philip Jose ÂŒwiat Rzeki 04 Czarodziejski labirynt
- Dick Philip K Plyncie lzy moje rzekl policjant (2)
- Dick Philip K Plyncie lzy moje rzekl policjant
- Farmer Philip Jose Ciala wiele cial
- Dick Philip K Trzy stygmaty Palmera Eldritcha
- Dick Philip K Trzy stygmaty Palmera Eldritcha (2)
- Farmer Philip Jose Przebudzenie kamiennego boga (2
- Philip K. Dick, Roger Zelazny Deus Irae (2)
- Hannah Sophie Konstabl Simon Waterhouse 4 Druga połowa żyje dalej
- Foster Alan Dean Gwiezdne Wojny NadchodzÄ…ca Burza
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- slaveofficial.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Król Ogunwe skłonił się i zostawił swojego dowódcęobserwującego szary horyzont.Przez cały dzień gromadziła się armia.Aniołowie z sił Lorda Asriela szybowaliwysoko nad Pochmurną Górą, szukając prześwitu, ale na próżno.Nic się nie zmieniło;żadne anioły więcej nie wyleciały na zewnątrz ani nie wleciały do środka; porywistewichry szarpały chmury, które odnawiały się bez końca i nie rozstępowały ani nasekundę.Słońce przesunęło się po zimnym błękitnym niebie i opadło na południowyzachód, wyzłacając chmury i barwiąc wyziewy wokół góry wszystkimi odcieniamimoreli i szkarłatu, pomarańczy i brzoskwini.Kiedy słońce zaszło, chmury jaśniały słabood środka.Wojownicy ze wszystkich światów, gdzie rebelia Lorda Asriela znalazła poparcie,zajęli już stanowiska; mechanicy i rzemieślnicy tankowali statek powietrzny, ładowalibroń, kalibrowali wskaźniki i skale.Kiedy zapadła ciemność, przybyły oczekiwaneposiłki: stąpając miękko po zamarzniętej ziemi, pojedynczo, w ciszy nadeszły z północypancerne niedźwiedzie – w wielkiej liczbie, razem ze swoim królem.Niedługo potemprzybyły pierwsze klany czarownic, na sosnowych gałęziach, które długo szeptały wśródwiatru na mrocznym niebie.Równina na południe od fortecy błyszczała od tysięcy świateł, wyznaczającychobozowiska tych, którzy przybyli z daleka.Jeszcze dalej, we wszystkich czterechstronach świata, lotne oddziały szpiegów-aniołów krążyły niezmordowanie, pełniąc straż.O północy w adamantowej wieży Lord Asriel prowadził dyskusję z królem Ogunwe,anielicą Xaphanią, Gallivespianką Oxentiel oraz Teukrosem Basilidesem.Aletheiometrysta właśnie skończył mówić.Lord Asriel wstał, podszedł do okna i spojrzałna odległy blask Pochmurnej Góry, wiszącej na zachodnim niebie.Inni milczeli; właśnieusłyszeli coś, co przyprawiło Lorda Asriela o bladość i drżenie, i nikt z nich nie wiedział,jak powinien zareagować.Wreszcie Lord Asriel przemówił:– Panie Basilides, na pewno jest pan bardzo zmęczony.Wdzięczny jestem zawszystkie wysiłki.Proszę napić się z nami wina.– Dziękuję – powiedział aletheiometrysta.Ręce mu drżały.Król Ogunwe nalał złocistego tokaju; podał mu kieliszek.– Co to znaczy, Lordzie Asrielu? – zapytał czysty głos Madame Oxentiel.Lord wrócił do stołu.– No cóż – zaczął – to znaczy, że kiedy przystąpimy do bitwy, wyznaczymy sobienowy cel.Moja córka i ten chłopiec jakimś sposobem zostali oddzieleni od swoichdajmonów i mimo tego przeżyli; a ich dajmony są gdzieś w tym świecie.Proszę mniepoprawić, jeśli się mylę, panie Basilides.Ich dajmony są w tym świecie i Metatronzamierza je pochwycić.Jeśli schwyta ich dajmony, dzieci muszą iść za nim; a jeślizdobędzie władzę nad tymi dziećmi, przyszłość należy do niego na zawsze.Naszezadanie jest jasne: musimy znaleźć dajmony wcześniej niż on i przechować jew bezpiecznym miejscu, dopóki dziewczynka i chłopiec znowu się z nimi nie połączą.– Jaką postać mają te dwa zagubione dajmony? – zapytała gallivespiańskaprzywódczyni.– Nie są jeszcze ostatecznie ukształtowane – odpowiedział Teukros Basilides.–Mogą przybrać dowolny kształt.– Więc – podjął Lord Asriel – podsumujmy: my wszyscy, cała republika, przyszłośćkażdej rozumnej istoty.wszystko zależy od tego, czy moja córka pozostanie przy życiui czy dajmony jej i chłopca nie dostaną się w ręce Metatrona?– Tak jest.Lord Asriel westchnął niemal z satysfakcją; zupełnie jakby zakończył długie, żmudneobliczenia i otrzymał całkiem nieoczekiwany wynik.– Doskonale – powiedział, rozkładając ręce szeroko na stole.– Zatem oto, cozrobimy, kiedy bitwa się rozpocznie.Królu Ogunwe, obejmiesz dowodzenie nadwszystkimi wojskami broniącymi fortecy.Madame Oxentiel, masz natychmiast rozesłaćswoich ludzi na poszukiwania dziewczynki i chłopca oraz ich dwóch dajmonów.Kiedyich znajdziecie, chrońcie ich nawet za cenę życia, dopóki znowu się nie połączą.Wówczas, jak rozumiem, chłopiec będzie mógł uciec do innego bezpiecznego świata.Madame kiwnęła głową.Światło lamp odbiło się w jej sztywnych siwych włosach,błyszczących jak nierdzewna stal, a błękitny jastrząb, którego odziedziczyła po LordzieRoke, na chwilę rozpostarł skrzydła na kinkiecie przy drzwiach.– Teraz Xaphania – powiedział Lord Asriel.– Co wiesz o tym Metatronie? Niegdyśbył człowiekiem.Czy nadal posiada fizyczną siłę istoty ludzkiej?– Doszedł do władzy długo po moim wygnaniu – odparła anielica.– Nigdy niewidziałam go z bliska.Ale nie mógłby opanować królestwa, gdyby nie był naprawdęsilny, silny pod każdym względem.Większość aniołów unika walki wręcz.Metatronwalczyłby z radością i wygrał.Ogunwe zauważył, że ta koncepcja zrobiła wrażenie na Lordzie Asrielu.Jegospojrzenie rozmyło się na chwilę, a potem równie nagle wyostrzyło i jeszcze bardziejskupiło.– Rozumiem – powiedział
[ Pobierz całość w formacie PDF ]