Podstrony
- Strona startowa
- Hearne Kevin Kroniki Żelaznego Druida Tom 6 Kronika Wykrakanej mierci
- Moorcock Michael Zeglarz Morz Przeznaczenia Sagi o Elryku Tom III
- Moorcock Michael Zwiastun Burzy Sagi o Elryku Tom VIII
- Moorcock Michael Zemsta Rozy Sagi o Elryku Tom VI (SCAN dal
- Moorcock Michael Zeglarz Morz Sagi o Elryku Tom III
- Moorcock Michael Elryk z Meln Sagi o Elryku Tom I (SCAN dal 8
- Cole Courtney Beautifully Broken. Tom 3. Zanim miłoć nas połšczy
- (27) Miernicki Sebastian Pan Samochodzik i ... Skarb generała Samsonowa tom 1
- Winston S. Churchill Druga Wojna Swiatowa[Tom 3][Księga 2][1995]
- Adobe.Photoshop.7.PL.podręcznik.uzytkownika.[osiolek.pl] (4)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- windykator.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jej drobna twarz pozostała spokojna.Małe, blade oczy rozszerzyły się trochę, wąskie dłonie drżały.Pozostali przy stole patrzyli na nią, chociaż próbowali to ukryć.Wtedy Rowan uświadomiła sobie, że to właśnie Lauren jest mózgiem tej firmy.A przez cały czas Rowan myślała, że to Ryan.Milcząco przyznała się do pomyłki zastanawiając się jednocześnie.Czy ta kobieta może odczytać jej myśli? Myliłyśmy się co do siebie.– Czy mogę zadać ci pytanie? – odezwała się kobieta, patrząc Rowan prosto w oczy.– Zrozum, to nic osobistego.– Oczywiście.– Czy poradzisz sobie z bogactwem? Prawdziwym bogactwem?Rowan miała ochotę się uśmiechnąć.Co za odmiana! Jednak pytanie było obraźliwe i protekcjonalne.Przyszło jej na myśl kilka niestosownych odpowiedzi.Ale wybrała najprostszą.– Tak.Chcę budować szpitale.Cisza.Lauren skinęła głową.Złożyła ręce na stole.Przesunęła spojrzeniem po zgromadzonych.– Nie ma problemu.To interesujący pomysł.Oczywiście jesteśmy tu po to, aby robić wszystko to, czego ty chcesz.Tak, Lauren to mózg firmy.Pozwalała mówić Ryanowi i Randallowi.Ale to ona będzie nauczycielką i przeszkodą.Bez znaczenia.Rowan dostała to, czego chciała.Dziedzictwo było rzeczywiste jak dom, jak rodzina.Spełni się marzenie.Teraz już wie.– Uważam, że moglibyśmy zacząć rozmawiać o pewnych kwestiach od zaraz, dobrze? – powiedziała Rowan.– Będzie trzeba sporządzić spis ruchomości w domu.Chyba ktoś o tym wspominał.Aha, rzeczy Carlotty.Czy ktoś je zabierze?– A propos domu – zaczął Ryan.– Czy podjęłaś już jakąś decyzję?– Chcę go wyremontować.Zamieszkam tam.Wkrótce wychodzę za mąż za Michaela Curry’ego.Prawdopodobnie jeszcze przed końcem roku.Będziemy tam mieszkali razem.Jakby nagle zapłonęło jasne światło, zalewając ich ciepłem i blaskiem.– Och, to wspaniale – powiedział Ryan.– Co za cudowna nowina – to Anne Marie.– Nie wiesz, ile ten dom dla nas znaczy – Pierce.– Zastanawiam się, czy zdajesz sobie sprawę, jak wszyscy będą szczęśliwi, gdy to usłyszą – zauważyła Lauren.Tylko Randall zachował milczenie.Mężczyzna o podkrążonych oczach i wielkich dłoniach.W końcu i on odezwał się, ale w jego głosie brzmiał smutek.– To byłoby po prostu cudowne.– Ale czy ktoś może przyjść i wziąć rzeczy starej kobiety? – spytała Rowan.– Nie wejdę tam, dopóki nie zostaną zabrane.– Naturalnie – powiedział Ryan.– Jutro zaczynamy spis.A Gerald Mayfair natychmiast zgłosi się po rzeczy Carlotty.– Potrzebuję sprzątaczek, profesjonalną ekipę do wyszorowania pokoju na drugim piętrze i usunięcia wszystkich materacy.– Te słoje – powiedział Ryan z miną pełną obrzydzenia.– Te ohydne słoje.– Opróżniłam je.– Co w nich było? – dopytywał się Pierce.Randall patrzył na nią badawczo spod na pół przymkniętych powiek.– Zgnilizna.Jeśli uda im się usunąć odór i zabrać materace, będziemy mogli zacząć remont.Myślę, że wszystkie materace.– Tak, zacznij od początku.Zrobię z nimi porządek.Pierce może iść tam nawet teraz.– Nie, sama pójdę – zaprotestowała Rowan.– Nonsens, Rowan, pozwól mi zająć się wszystkim! – zawołał Pierce.Zerwał się na równe nogi.– Potrzebne będą nowe materace.Te stare łóżka są podwójne, prawda? Policzmy, ile ich jest.Cztery.Dziś po południu będą dostarczone i wstawione.– Fantastycznie – powiedziała Rowan.– Nic nie trzeba robić w pomieszczeniu dla pokojówki.A stare łóżko Juliena trzeba rozmontować i schować.– Będzie zrobione.W czym jeszcze mogę ci pomóc?– I tak proszę już o zbyt wiele.Michael zajmie się resztą.Sam przeprowadzi remont.– To chyba jego dziedzina, prawda? – spytała Lauren spokojnie.Natychmiast uświadomiła sobie popełniony błąd, spojrzała szybko na Rowan, próbując zamaskować zmieszanie.Już przeprowadzili śledztwo.Czy dowiedzieli się czegoś o jego rękach?– Z przyjemnością porozmawialibyśmy z tobą dłużej – wtrącił szybko Ryan.– Ale mamy ci do pokazania kilka dokumentów dotyczących posiadłości, parę podstawowych sprawozdań z inwestycji.– Oczywiście, wracajmy do pracy.Z największą ochotą przyjrzę się wszystkiemu– Zatem ustalone.Chcielibyśmy potem zabrać cię na lunch, do Galatoire’s, jeśli nie masz innych planów.– Brzmi cudownie.Tak się zaczęło.O trzeciej po południu dotarła do domu, upał wydawał się nie do zniesienia, chociaż niebo nadal było zamglone po deszczu.Ciepło zbierało się i zamierało pod dębami.Wysiadła z taksówki i spojrzawszy w dół zobaczyła drobne owady kryjące się w cieniu.Dom ją znowu zachwycił.Sama.Dzięki Bogu, nie ma już słojów, lalek i wkrótce nie będzie rzeczy Carlotty.Nie będzie.Trzymała klucze w ręku.Pokazali jej najstarsze dokumenty dotyczące domu, który to został włączony do dziedzictwa w 1888 przez Katherine.Teraz należy tylko do niej.Tak jak miliardy, o których nie chcieli mówić głośno.Wszystko moje.Gerald Mayfair, przystojny młody człowiek z gładką twarzą o nieokreślonych rysach, pokazał się we frontowych drzwiach.Wyjaśnił szybko, że właśnie wychodzi.Wstawił do bagażnika ostatnie pudło z rzeczami Carlotty.Sprzątaczki skończyły jakieś pół godziny temu.Patrzył na Rowan trochę nerwowo, gdy podała mu rękę.Nie mógł mieć więcej jak dwadzieścia pięć lat i w niczym nie przypominał rodziny Ryana.Brakowało mu zrównoważenia, które zauważyła u innych, ale wydawał się miły.Głos też miał sympatyczny.Carlotta chciała, żeby jego babcia otrzymała te rzeczy, wyjaśnił.Oczywiście, meble zostaną.Należały do Rowan.Wszystkie były raczej stare, pochodziły z czasów babki Carlotty, Katherine, to ona zapełniła wnętrza domu.Rowan podziękowała mu, że zajął się tą sprawą tak szybko.Zapewniła go, że przyjdzie na mszę żałobną za Carlottę.– Powiedz, czy została.pogrzebana? – czy to odpowiednie określenie na wsunięcie do kamiennej szuflady?Tak, pochowano ją dziś rano.Był z matką.Po powrocie do domu otrzymał wiadomość, że ma przyjść na ulicę Pierwszą po rzeczy nieboszczki.Rowan raz jeszcze podziękowała Geraldowi.Przyznała, że chciałaby spotkać całą rodzinę.Kiwał głową.– To miłe, że dwóch twoich przyjaciół przyszło.– Moich przyjaciół? Przyszło? Dokąd?– Dziś rano, na cmentarz.Pan Lightner i pan Curry.– Och, oczywiście.Ja powinnam.powinnam przyjść.– Nie przejmuj się.Nie chciała zamieszania, a prawdę mówiąc.Stał przez chwilę w milczeniu na kamiennym chodniku, patrzył na dom, chciał coś powiedzieć, ale najwyraźniej nie mógł wydobyć głosu.– O co chodzi? – spytała Rowan.Być może przed przybyciem sprzątaczek zawędrował na górę i zobaczył potłuczone słoje.Z pewnością chciał ujrzeć to miejsce, gdzie leżał „szkielet”, jeśli przeczytał o nim w gazetach albo powiedzieli mu inni Mayfairowie.– Masz zamiar tu zamieszkać? – spytał nagle.– Najpierw wyremontować, przywrócić dawną chwałę.Mój mąż.ktoś, za kogo wychodzę za mąż, jest ekspertem od starych domów, mówi, że posiadłość bez trudu można odratować.Nie może doczekać się rozpoczęcia robót.Stał nieruchomo, brzęczenie owadów wypełniało powietrze.Twarz Geralda lekko błyszczała od potu.Wahał się.W końcu powiedział:– Wiesz, że dom był świadkiem wielu tragedii.Tak zawsze mówiła ciocia Carla.– Tak napisano w porannej gazecie – odparła z uśmiechem.– Ale widział też wiele radości.W dawnych czasach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]