Podstrony
- Strona startowa
- Hearne Kevin Kroniki Żelaznego Druida Tom 6 Kronika Wykrakanej mierci
- Green Roger Lancelyn Mity Skandynawskie
- Roger Lancelyn Green Mity Skandynawskie
- Roger Lancelyn Green Mity Skandynawskie (2)
- Roger Manvell, Heinrich Fraenkel Goering
- Cook Glenn Czerwone Zelazne Noce
- Sapkowski Andrzej Wieczny ogień
- (58) Mróz Jacek
- Eco Umberto Wachadlo Foucaulta
- Michail Bulhakow Mistrz i Malgorzata v 1.1 (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- betaki.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zanim dotarłem do podstawy schodów, spostrzegłem go na drugim końcu długiej sali z kolumnami.Był tam, daleko, spoczywał w gniazdku wymoszczonym poduszkami i dywanikami w jaskrawe wzory.Przed nim stały wyszukane dania.Nargile bulgotały u jego boku.W pobliżu młoda kobieta wykonywała taniec brzucha.Zatrzymałem się przy końcu schodów i badałem rozkład pomieszczeń.Sklepione przejścia po prawej i po lewej zdawały się wieść do innych komnat.Za nim tkwiły podwójne szerokie okna wychodzące na górskie wierzchołki piętrzące się wysoko pod bardzo błękitnym niebem - było to albo bardzo dobre złudzenie, albo wynik zużycia dużych ilości many na potężne zaklęcie rzucające most między przestrzeniami.Oczywiście, miał dużo many pod ręką.Jednak wyglądało to na pewną rozrzutność.Przyjrzałem się teraz mężczyźnie.Nie zmienił się bardzo: miał ostre rysy, był śniady, wysoki, krzepki, niemal otyły.Zbliżałem się powoli, gotów wypowiedzieć albo pokazać gestem klucze do pół tuzina zaklęć.Kiedy byłem trzydzieści stóp od niego, poruszył się niespokojnie.Zaczął rzucać spojrzenia w moim kierunku.Jego zmysł mocy widocznie wciąż działał bez zarzutu.Wypowiedziałem zatem dwa słowa, z których jedno włożyło mi do ręki nie w pełni materialną, lecz bardzo potężną magiczną strzałkę, drugie zaś zerwało ze mnie zasłonę niewidzialności.- Feniks! - zawołał, siadając prosto i wpatrując się we mnie.- Myślałem, że nie żyjesz!Uśmiechnąłem się.- Jak niedawno ta myśl przebiegła przez twój umysł?- Obawiam się, że nie rozumiem.- Jeden z nas właśnie próbował mnie zabić w Meksyku.Potrząsnął głową.- Od dłuższego czasu nie byłem w tamtej części świata.- Dowiedź tego - rzuciłem.- Nie mogę - odparł.- Wiesz, że moi ludzie tutaj powiedzieliby wszystko, czego bym od nich zażądał, więc to nie pomoże.Nie zrobiłem tego, ale nie potrafię wymyślić sposobu, żeby to udowodnić.Taki jest problem, kiedy próbuje się czemuś zaprzeczyć.Dlaczego jednak to mnie podejrzewasz?Westchnąłem.- O to właśnie chodzi.Nie, to nie tak.albo inaczej, muszę podejrzewać każdego.Po prostu wybrałem cię na chybił trafił.Robię to według listy.- Więc przynajmniej mam statystykę po swojej strome.- Przypuszczam, że masz rację, do cholery.Wstał, obrócił ręce dłońmi do góry.- Nigdy nie byliśmy ze sobą szczególnie blisko - powiedział.- Ale też nigdy nie byliśmy wrogami, jeśli już o tym mowa.Nie mam powodu, by pragnąć twej krzywdy.- Przyglądał się strzałce w mej dłoni.Podniósł prawą rękę, w której wciąż trzymał butelkę.- A więc chcesz wykończyć nas wszystkich, żeby się zabezpieczyć?- Nie.Miałem nadzieję, że mnie zaatakujesz i w ten sposób dowiedziesz swej winy.Wtedy życie stałoby się łatwiejsze.- Posłałem strzałkę w próżnię na znak dobrej woli.- Wierzę ci - oznajmiłem.Pochylił się i odłożył butelkę, którą trzymał, na poduszkę.- Gdybyś mnie uśmiercił, ta butelka upadłaby i rozbiła się - powiedział.- Albo może udałoby mi się pokonać cię podczas ataku i wyciągnąć korek.W środku jest agresywny dżinn.- Świetna sztuczka.- Chodź, zjedz ze mną obiad - zaproponował.- Chcę usłyszeć twoją opowieść.Ktoś, kto zaatakował cię bez powodu, może równie dobrze pewnego dnia zaatakować mnie.- W porządku - powiedziałem.Tancerka została odprawiona.Posiłek dobiegł końca.Popijaliśmy kawę.Mówiłem prawie godzinę, a on ani razu mi nie przerwał.Byłem zmęczony, ale miałem przeciw temu zaklęcie.- Dziwne, bardzo dziwne - stwierdził w końcu.- I nie pamiętasz w ogóle, byś - nim się to wszystko zaczęło - zranił, obraził albo oszukał kogoś z pozostałych?- Nie.- Wypiłem łyk kawy.- A więc może to być którekolwiek z nich - powiedziałem po jakimś czasie.- Kapłan, Amazonka, Gnom, Syrena, Wilkołak, Łamią, Dama, Elf, Kowboj.- Cóż, wykreśl Łamię - powiedział.- Sądzę, że ona nie żyje.- Jak to?Wzruszył ramionami, odwrócił wzrok.- Nie jestem pewien - powiedział wolno.Potem dodał: - Na początku mówiło się, że ty i ona uciekliście razem.Potem, później, wyglądało na to, że umarliście razem.jakoś.- Łamią i ja? To głupie.Nigdy nie było nic między nami.Skinął głową.- A zatem teraz wygląda to tak, jakby coś po prostu się jej przydarzyło.- Mówiło się.- powtórzyłem.- Kto zaczął o tym mówić?- Wiesz.Historyjki po prostu zaczynają krążyć.Nigdy nie wiesz dokładnie, skąd się biorą.- Gdzie usłyszałeś o tym po raz pierwszy? Spuścił powieki, popatrzył w dal.- Gnom.Tak.To Gnom wspomniał mi o tej sprawie podczas Spadogwiazdu w tamtym roku.- Czy powiedział, gdzie to usłyszał?- Nic takiego, co mógłbym sobie przypomnieć.- W porządku - rzuciłem.- Chyba muszę porozmawiać z Gnomem.Wciąż jest na południu Afryki?Pokręcił głową, napełnił ponownie moją filiżankę, używając wysokiego, wspaniale rzeźbionego dzbanka.- Kornwalia - powiedział.- Wciąż jest dużo soku na dnie tych starych szybów.Zadrżałem lekko.- Niech go sobie zatrzyma.Dostaję klaustrofobii na samą myśl o tym.Ale jeśli on może mi powiedzieć, kto.- Nie ma gorszego wroga niż dawny przyjaciel - stwierdził Derwisz.- Jeśli zerwałeś więzi ze swoimi przyjaciółmi tak samo jak ze wszystkimi innymi, kiedy zacząłeś się ukrywać, znaczy to, że już wtedy brałeś pod uwagę, iż.- Tak, chociaż nie lubiłem tak o tym myśleć.Wytłumaczyłem to sobie racjonalnie tym, że nie chcę ich narażać na niebezpieczeństwo, ale.- Właśnie.- Kowboj i Wilkołak byli moimi kumplami.-.I przez dłuższy czas łączyło cię coś z Syreną, prawda?- Tak, ale.- Wzgardzona kobieta?- Raczej nie.Rozstaliśmy się w przyjaźni.Potrząsnął głową i podniósł filiżankę.- Nic więcej w tej sprawie nie wymyślę.Skończyliśmy kawę.Wstałem.- Cóż, dzięki.Chyba lepiej już pójdę.Cieszę się, że przyszedłem najpierw do ciebie.Podniósł butelkę.- Chcesz wziąć ze sobą dżinna?- Nie wiem nawet, jak go używać.- Komendy są proste.Wszystko już zostało zrobione.- W porządku.Czemu nie?Poinstruował mnie krótko i rozstaliśmy się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]