Podstrony
- Strona startowa
- Dicker Joel Prawda o sprawie Harry'ego Queberta
- Harry Eric L Strzec i bronic (SCAN dal 714)
- Harry Harrison Stalowy Szczur Spiewa Blesa
- Harrison Harry Zlote lata Stalowego Szczura
- Harrison Harry Wojna z robotami (SCAN dal 1139
- Harry Harrison Stalowy Szczur idzie do wojska
- Harrison Harry Stalowy Szczur idzie do wojska
- Harry Harrison Zlote lata Stalowego Szczura (S
- Kristen Proby Uciekaj ze mnÄ…
- Henryk Sienkiewicz potop
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- betaki.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Hermiona prychnęła. No nie. Wgląd w przyszłość pozwala mi mniemać.A niby kto ustalatematy egzaminów z wróżbiarstwa? Ona sama! Cóż za zdumiewający dar przewi-dywania przyszłości! powiedziała, nie dbając o to, że mówi dość głośno.Trudno powiedzieć, czy profesor Trelawney to usłyszała, ponieważ jej twarzukryta była w cieniu.W każdym razie ciągnęła dalej. Odczytywanie przyszłości z kryształowej kuli jest wyjątkowo subtelną, wy-rafinowaną sztuką oznajmiła śpiewnym, rozmarzonym głosem. Nie oczeku-ję, że którekolwiek z was zobaczy coś, kiedy po raz pierwszy spojrzy w nieskoń-czone głębie kuli.Zaczniemy od relaksacji umysłu i zewnętrznych oczu.Ron zaczął chichotać w sposób zupełnie niekontrolowany, więc musiał wsadzićsobie pięść do ust, żeby to zagłuszyć .aby oczyścić wewnętrzne oko i nad-świadomość.Być może, jeśli dopisze nam szczęście, niektórzy z was zobaczą cośprzed końcem lekcji.Zaczęli się więc relaksować.Harry czuł się wyjątkowo głupio, gapiąc sięw kryształową kulę i próbując oczyścić umysł , w którym nieustannie błąkałasię myśl: to czysta głupota.I wcale mu nie pomagało to, że Ron wciąż dusił sięze śmiechu, a Hermiona wyrażała minami swoją dezaprobatę. Widzicie już coś? zapytał ich Harry po kwadransie wpatrywania sięw kulę. Tak, na stole jest wypalony ślad mruknął Ron. Ktoś przewrócił świeczkę. To kompletna strata czasu syknęła Hermiona.190 Mogłabym ćwiczyć coś bardziej pożytecznego.Na przykład zaklęcia roz-weselające.Profesor Trelawney przeszła obok nich, szeleszcząc jedwabiami. Czy ktoś by chciał, żebym mu pomogła zinterpretować mgliste kształtywewnątrz kuli? zapytała, podzwaniając bransoletami. Ja nie potrzebuję żadnej pomocy szepnął Ron. Przecież to jasne.Wieczorem będzie bardzo mglisto.Harry i Hermiona wybuchnęli śmiechem. Cóż to znowu! fuknęła profesor Trelawney, kiedy wszystkie głowyzwróciły się w ich stronę. Zakłócacie wibracje!Podeszła do ich stolika i spojrzała na kryształową kulę.Harry poczuł niemiłyskurcz w żołądku.Już wiedział, co za chwilę usłyszy. Tutaj coś jest! szepnęła profesor Trelawney, pochylając się i zbliżająctwarz do kuli, która teraz odbijała się w obu szkłach jej wielkich okularów. Cośsię porusza.ale co to jest?Harry był gotów założyć się o wszystko, nawet o Błyskawicę, że nie czekajągo dobre wiadomości.I miał rację. Mój drogi chłopcze. wydyszała profesor Trelawney, wpatrując sięw Harry ego. To znowu jest tutaj, jeszcze wyrazniej niż przedtem.skrada sięku tobie, jest coraz większe.to ponu. Och, nie, na miłość boską! powiedziała głośno Hermiona. Tylko nieten śmieszny ponurak!Profesor Trelawney zwróciła na nią swoje olbrzymie oczy.Parvati szepnęłacoś do Lavender i obie również spojrzały na Hermionę, wyraznie oburzone.Pro-fesor Trelawney wyprostowała się i zmierzyła ją gniewnym spojrzeniem. Przykro mi, ale muszę ci powiedzieć, że od momentu, w którym pojawiłaśsię w mojej klasie, moja droga, stało się dla mnie oczywiste, iż nie posiadasz te-go, czego wymaga szlachetna sztuka przepowiadania przyszłości.Muszę wyznać,że nie pamiętam, bym kiedykolwiek spotkała osobę o umyśle tak beznadziejniedoczesnym.Zapanowało milczenie.A potem. Zwietnie! powiedziała nagle Hermiona, wstając i wsuwając swój egzem-plarz Demaskowania przyszłości do torby. Zwietnie! powtórzyła, zarzuca-jąc torbę na ramię z takim zamachem, że o mało co nie strąciła Rona z krzesła.Mam tego dosyć! Rezygnuję!I ku ogólnemu zdumieniu podeszła do klapy w podłodze, otworzyła ją kop-niakiem i po chwili znikła, opuszczając się po drabinie.Klasa uspokoiła się dopiero po kilku minutach.Profesor Trelawney sprawiaławrażenie, jakby w ogóle zapomniała o ponuraku.Odwróciła się gwałtownie odstolika Harry ego i Rona, oddychając nieco szybciej i głębiej, i otuliła się szczel-niej swoim muślinowym szalem.191 Oooooo! krzyknęła nagle Lavender, tak że wszyscy wzdrygnęli sięi spojrzeli na nią ze strachem. Ooo-ooo, pani profesor, właśnie mi się przy-pomniało! Przecież pani przepowiedziała, że ona odejdzie, prawda? Prawda, paniprofesor? Około Wielkanocy jedno z was opuści nas na zawsze! Pani to powie-działa bardzo dawno, dawno temu, pani profesor!Profesor Trelawney obdarzyła ją ponurym uśmiechem. Tak, moja droga, rzeczywiście wiedziałam, że panna Granger nas opuści.Zawsze jednak ma się nadzieję, że się błędnie odczytało znaki.Tak, tak, we-wnętrzne oko może być nie lada ciężarem.Lavender i Parvati wyglądały na bardzo przejęte i przesunęły się tak, żebyprofesor Trelawney mogła usiąść przy ich stoliku. Ależ Hermiona ma dzień. mruknął Ron do Harry ego, a w oczachmiał prawdziwą grozę. Taak.Harry spojrzał w swoją kulę, ale zobaczył tylko kłębiącą się mgiełkę.Czyżbyprofesor Trelawney naprawdę zobaczyła ponuraka? A on, czy znowu go zobaczy?Zbliżał się finał Pucharu Quidditcha i jeszcze jeden grozny wypadek był ostatniąrzeczą, której by sobie teraz życzył.Podczas ferii wielkanocnych raczej nie dane im było odpocząć.Jeszcze ni-gdy nie zadano im tyle prac domowych.Neville Longbottom bliski był załamanianerwowego zresztą nie on jeden. I to mają być wakacje! ryknął pewnego dnia Seamus Finnigan w pokojuwspólnym. Do egzaminów jeszcze daleko, co oni sobie myślą?Ale i tak nikt nie miał tyle pracy, co Hermiona.Nawet po zrezygnowaniuz wróżbiarstwa miała najwięcej zajęć ze wszystkich.Zwykle opuszczała pokójwspólny ostatnia, już w nocy, i pierwsza pojawiała się w bibliotece rano; oczymiała podkrążone jak Lupin i stale wyglądała tak, jakby miała się za chwilę roz-płakać.Ron zajął się apelacją w sprawie Hardodzioba.Kiedy tylko nie odrabiał pracdomowych, wertował opasłe tomy takich dzieł, jak: Podręcznik psychologii hi-pogryfów oraz Ptak czy podlec? Z badań nad dzikością hipogryfów.Tak był tympochłonięty, że zapomniał o znęcaniu się nad Krzywołapem.Natomiast Harry musiał codziennie godzić naukę z treningami, nie wspomi-nając już o nie kończących się dyskusjach z Woodem na temat strategii i takty-ki.Mecz między Gryfonami i Zlizgonami miał się odbyć w pierwszą sobotę poferiach wielkanocnych.Zlizgoni prowadzili w tabeli dwustoma punktami.Ozna-czało to (jak nieustannie przypominał zespołowi Wood), że muszą z nimi wygraćwyższą liczbą punktów, jeśli chcą zdobyć puchar.Znaczyło to również, że ciężarzwycięstwa spoczywał głównie na Harrym, ponieważ schwytanie znicza dawało192sto pięćdziesiąt punktów. Musisz go złapać, kiedy będziemy mieli ponad pięćdziesiąt punktów powtarzał mu wciąż Wood
[ Pobierz całość w formacie PDF ]