Podstrony
- Strona startowa
- Simak Clifford D Dzieci naszych dzieci (SCAN dal
- Moorcock Michael Zemsta Rozy Sagi o Elryku Tom VI (SCAN dal
- McCaffrey Anne Lackey Mercedes Statek ktory poszukiwal (SCAN d
- Moorcock Michael Elryk z Meln Sagi o Elryku Tom I (SCAN dal 8
- Cole Allan Bunch Chris Swiaty Wilka (SCAN dal 949)
- Ahern Jerry Krucjata 1 Wojna Totalna (SCAN dal 1079)
- Ahern Jerry Krucjata 5 Pajecza siec (SCAN dal 1098) (2
- Kirst Hans Hellmut 08 15 t.1 (SCAN dal 800)
- McGinnis Alan Loy Sztuka motywacji (SCAN dal 1006 (2)
- Walter Schellenberg Wspomnienia (3)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- oczkomarcelka.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Ale ty, czort, domyślny, Pradera, no jej Bohu.To wino my kupim.Złożym się i kupim.— Kupim — powtórzył Młody Batiuk.— Jak tam na polu? — spytał Ten Czwarty.— Idzie na większy mróz?— Chyba nie.Tak jakby się zatrzymało w miejscu.Ten Czwarty okazał się być bratem Peresady.Z Końskich Dołów.Gdzie rej wiedli Podolaki.Nigdy bym nie powiedział, że Peresada i Ten Czwarty to bracia.Byli do siebie tak niepodobni jak stara Zelandia i Nowa Zelandia, pomyślałem sobie topograficznie.Wtedy przypomniał mi się ten Nowy, który tak mnie niedawno przestraszył w kwaterze, to znaczy nie on, chociaż jakoś tam on, ale właściwie to nie on, tylko ja sam.Ja sam się przestraszyłem.Nie pierwszy raz sam siebie przestraszyłem.W innym sensie, w innych wymiarach.Ale strach jest zawsze bardzo podobny do strachu.Nie różni się bardzo.Jest mały strach, duży strach i straszliwy strach, ale zawsze to strach, a nie, na przykład, otucha.Ile razy, kiedy zapędzałem się myślą daleko daleko, tam gdzie za dalą dala tak dalej, straszyło mnie to, co widziałem przez ledwie uchylone ze strachu powieki.Chyba stamtąd, z tamtych strachów wyniosłem ten ostatni przedziwny mój ból: kłucie włosów w głowę.Więc kiedy porównałem topograficznie Peresadę i Tego Czwartego, którzy, o, dziwo, okazali się być braćmi, do Starej i Nowej Zelandii, to przypomniał mi się ten Nowy z kwatery i spojrzałem po sali na pobliskie naszego stołu rejony, czy może rozpoznam go w którymś z mężczyzn.Jako nowy w tych stronach powinien mieć w sobie coś, jakąś, nazwijmy to, nowość, która by mi się od razu rzuciła w oczy.Zaraz natychmiast.Chyba że rokrocznie tu przyjeżdżał do roboty do lasu i nie były to dla niego nowe strony, tylko odnawiane.Jeździłem oczami po okolicznych męskich postaciach, ale żadna z nich nie wydała mi się tym Nowym.Może obracał się w innych rejonach wielkiej sali Remizyj w drugim końcu może, przy bufecie, tam, gdzie mój wzrok sięgał tylko, że tak powiem, ogólnikowo.Bóg z tobą, Nowy.Niedługo cię zobaczę na kwaterze.Jeszcze dziś.Albo najpóźniej jutro, jeśli zostaniesz na zabawie do końca, to jest do rana.Na pewno, jak zwykle, mocno się rozczaruję, kiedy cię zobaczę.Teraz, kiedy nie wiem, jaki jesteś, mogę sobie wyobrażać ciebie bardzo malowniczo.Mogę sobie nawet wyobrazić, że to Szerucki wrócił na planetę gdzieś tam z galaktyki czy spoza galaktyki, skąd patrzył na całą jaskrawość boskim nieludzkim spojrzeniem.Wrócił na planetę i tu, do Bobrowic, przyjechał do roboty na zrąb.— U dziedzica nos jak świca.— A pod nosem krosta.— Kaczki hreczke zjadły.— Bocian w dupę dostał.— Bydło bodzie — zaczynały się w koło w krąg słynne pijackie katarynkowe odżywki.— Jeden chłop — powiedział Peresada — miał pięć włosów na głowie.Rano wstaje, patrzy do lusterka i myśli: jak tu się dzisiaj uczesać.Nareszcie czesze się: trzy włosy na prawo, dwa na lewo, a w środku przedziałek.Na drugi dzień wstaje, patrzy do lusterka i widzi, że zostały mu się cztery włosy.No to pół na pół: dwa włosy na prawo, dwa na lewo, a w środku przedziałek.Na trzeci dzień patrzy, trzy włosy ma już tylko, na głowie.Myśli i tak: dwa włosy na lewo, jeden na prawo, a w środku przedziałek.Na czwarty dzień patrzy: dwa włosy na głowie.No to pół na pół: jeden włos na prawo, drugi na lewo, a w środku przedziałek.No i na piąty dzień został mu się tylko jeden włos.Stoi przed lusterkiem i duma i duma, i duma: jak tu się, czort, uczesać ? Na koniec macha ręką i mówi: A co mi tam! Pójdę dzisiaj do roboty poczochrany.Zaśmialiśmy się wszyscy gromko i wesoło, i oto nagle ja przestałem, śmiech uwiązł mi w gardle w półśmiechu, bo przy stole obok śmiała się pijana kobieta i to było straszliwe, Boże mój, to było straszliwe.Śmiać się można; śmiać się trzeba, dużo, dużo się śmiać, ale ona tak się śmiała, tak strasznie jakoś, że ten jej śmiech obrażał, znieważał wielki bolesny dostojny smutek świata.Tak się wiec śmiała i ja przestałem się śmiać, bo to było tak, jakby mi ktoś w mordę dał znienacka albo tak jakby mi ktoś w rozdziawioną ze śmiechu gębę kawał lodu wpakował, albo tak jakby mi ktoś przeciągnął czymś zimnym po szyi, brzytwą lub innym jakimś narzędziem.Tak, coś takiego.A dlaczego mój śmiech czy śmiech Młodego Batiuka, czy Tego Czwartego — brata Peresady nie obrażały, nie znieważały wielkiego bolesnego dostojnego smutku świata? Nie wiem dlaczego.Wiem, że nie obrażały.I nie wiem dlaczego, ale wiem, że śmiech tej pijanej kobiety obrażał wielki bolesny dostojny smutek świata
[ Pobierz całość w formacie PDF ]