Podstrony
- Strona startowa
- Simak Clifford D Dzieci naszych dzieci (SCAN dal
- Moorcock Michael Zemsta Rozy Sagi o Elryku Tom VI (SCAN dal
- McCaffrey Anne Lackey Mercedes Statek ktory poszukiwal (SCAN d
- Moorcock Michael Elryk z Meln Sagi o Elryku Tom I (SCAN dal 8
- Cole Allan Bunch Chris Swiaty Wilka (SCAN dal 949)
- Ahern Jerry Krucjata 1 Wojna Totalna (SCAN dal 1079)
- Ahern Jerry Krucjata 5 Pajecza siec (SCAN dal 1098) (2
- Kirst Hans Hellmut 08 15 t.1 (SCAN dal 800)
- McGinnis Alan Loy Sztuka motywacji (SCAN dal 1006 (2)
- Eddings Dav
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- odbijak.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To jeszcze lepsza sztuczka niż mysz w labiryncie - wtrącił Marek.- Czy potem zawsze już sam omija przeszkodę?- Ćwiczenie odpowiedniego reagowania na dźwięk trzeba co pewien czas powtarzać, gdyż w innym przypadku syntetyczne zwierzę zapomni wyuczonej lekcji.- Paradne! To zupełnie tak jak ja! - wesoło zawołał Marek.- Jeśli tylko nie powtarzam starych lekcji, zaraz je zapominam.- Ba, wiadomo, że gdybyś uczył się systematycznie, to nie obrywałbyś dwój w szkole!- Z tobą tak zawsze! Nawet najbardziej ciekawą rozmowę musisz popsuć morałami - oburzył się Marek i znów zapytał: - Czy budowanie takich zwierzaków naprawdę pomaga uczonym w ich pracy?- Syntetyczny żółw o takim programie działania odtwarza odruch warunkowy żywego zwierzęcia lub pracę robota, który potrafi uczyć się pewnych czynności.Dzięki takim doświadczeniom uczeni mogą obecnie budować maszyny-roboty, dokonujące skomplikowanych czynności, jak trudnych obliczeń matematycznych, tłumaczeń z jednego języka na inny, kontrolowania pracy całych zespołów lub ich części i wiele innych o najrozmaitszym zastosowaniu.Naraz podniecony głos Bożeny przerwał chłopcom zajmującą rozmowę.- Alarm! Marek, Andrzej, Maciek! Chodźcie natychmiast - wołała z ogrodu.- Za mną koledzy! - krzyknął Marek, zapominając o żółwiach i cybernetyce.Wybiegli na taras.Zarumieniona z fizycznego wysiłku dziewczynka poprawiała rozwichrzone włosy.Ujrzawszy przyjaciół, wyjaśniła jeszcze zadyszanym głosem:- Harcerze właśnie zwijają obóz!Trzej chłopcy zaskoczeni nieoczekiwaną wieścią w milczeniu spoglądali na podnieconą zwiadowczynię.Przecież jeśli mówiła prawdę, to nie musieliby już więcej obawiać się zapowiedzianego przez drużynowego Zawadę odwetu.- Nie gapcie się na mnie, ślamazary! Harcerze odchodzą z polany - ponagliła Wiercipięta.- Nie bujasz znów?! - ofuknął ją Marek.- To sprawdź sam, niedowiarku! - odparowała dziewczynka.- Właśnie pakują namioty!- Alarm! - zawołał Marek.- Wszyscy za mną!Hałaśliwie zbiegli po schodach.Z drzwi kuchennych wyjrzała zaniepokojona pani Mruczkowa, lecz widząc rozbawione miny chłopców, uśmiechnęła się pobłażająco.Wkrótce rozhukana gromadka wbiegła na polanę.Harcerze naprawdę zwijali obóz.Teraz właśnie jedni składali ostatni namiot, inni zaś przytraczali do ramion plecaki.Gromkim ,,czuwaj” powitali gości.- Czołem, jak to ładnie z waszej strony, że przyszliście pożegnać się z nami - powiedział Zawada.- Miałem nawet zamiar sam wpaść dzisiaj na chwilę do was.Członkowie Klubu szybko wymienili porozumiewawcze spojrzenia.- Czy kolega drużynowy często bywa w naszych stronach? - z głupia frant zapytał Chytry Wąż.- Owszem, dość często.Mam tutaj znajomego - odparł Zawada.- To może kolega był u niego również wieczorem w ostatnią niedzielę? - dalej indagował Chytry Wąż.- W niedzielę? A tak, byłem.Dlaczego o to pytasz?- Eh, tak sobie! Zdawało nam się, że jakiś.przechodzień ciekawie zerkał na dom Andrzeja.- Wiesz, to jest możliwe.Rozmawialiśmy o was.Trzej chłopcy błyskawicznie wymienili porozumiewawcze spojrzenia.Potem z niemym wyrzutem popatrzyli na Bożenę.Oto wyjaśniła się zagadka tajemniczego mężczyzny! Znajomy Zawady na pewno na jego prośbę szpiegował ich, lecz stwierdziwszy, że teraz nie dadzą się zaskoczyć, prawdopodobnie doradził poniechanie odwetu.Relacja Bożeny o podsłuchiwaniu aż dwóch mężczyzn na przystanku tramwajowym oraz znalezienie rzekomo zgubionego przez jednego z nich żetonu z fosforyzującą błyskawicą, były zapewne wytworem jej bujnej wyobraźni.Toteż zawiedzeni chłopcy z trudem kryli swe oburzenie.Bożena musiała domyślać się ich krzywdzących ją podejrzeń, gdyż z obrażoną miną podeszła do formujących dwuszereg harcerzy.Zawada serdecznie żegnał członków Klubu, obiecując odwiedzić Andrzeja jeszcze przed wyjazdem do obozu na morskim wybrzeżu.- No, a co będzie z zapowiedzianym rewanżem, kolego drużynowy? - zagadnął Marek, domyślnie mrugając okiem.- Niestety, wygraliście z nami jeden do zera - ze śmiechem odparł Zawada.- Jedynie niepewność, w jakiej trzymaliśmy was przez ostatnie dni, możemy traktować jako rewanż! Dobry gracz musi umieć przegrać z honorem!- Udało się nam, ale teraz już nie byłoby tak łatwo was zaskoczyć - powiedział Marek.- A skąd to o tym wiesz? - zaciekawił się Zawada.- Nasz wywiad to ustalił.Nie czekaliśmy bezczynnie na kontratak!- Jesteś naprawdę doskonałym dowódcą - pochwalił Zawada.- Nie wstyd ponieść od ciebie porażkę! Gdybyś był w mojej drużynie, uczyniłbym cię zastępcą i.wtedy spałbym spokojnie.- Gzy to konkretna propozycja? - zdziwił się Marek mile pochlebiony pochwałą.- Jak najkonkretniejsza, oczywiście dla ciebie i twoich kolegów.- Hm, zastanowię się, pogadamy sobie po wakacjach!- Trzymam cię za słowo pamiętaj!- Kiedy kolega wyjeżdża z drużyną nad morze? - zapytał Andrzej.- Moi chłopcy wyruszają już piętnastego, to jest jutro, ja zaś dopiero po dwudziestym drugim.Mam trochę pilnych zajęć w związku ze świętem.- A więc do zobaczenia - powiedział Andrzej.- Do rychłego zobaczenia - odpowiedział Zawada.- Przed wyjazdem wpadnę umówić się na powakacyjne spotkanie.Liczę na twoją pomoc dla moich chłopców w budowie elektronicznego żółwia.W drodze powrotnej do domu chłopcy pokpiwali z Wiercipięty.Ostateczne wyjaśnienie zagadki tajemniczego mężczyzny wprawiło ich w doskonały humor.- Tylko patrzeć jak Wiercipięta zacznie pisać kryminały - dogadywał Marek.- Ma kobietka niezłą wyobraźnię!- Z tym pisaniem chyba będzie trochę gorzej - wtrącił Maciek.- Pewnego razu profesorka polskiego zadała do domu wypracowanie na temat “Widok z mojego okna”.Wiercipięta wykpiła się jednym zdaniem:Z mojego okna nic nie widać, bo cały widok zasłania wielkie drzewo!- Nie wyśmiewaj się z niej - wtrącił Andrzej.- Nie tak dawno jeszcze sam dziwiłeś się, dlaczego w szkole uczą polskiego, skoro i bez nauki wszyscy mówimy tym językiem.- To było parę lat temu, a poza tym ja nie mam zamiaru pisać powieści - bronił się Marek.- Kpijcie sobie ze mnie, kpijcie, ale jeżeli kłamałam, to powiedzcie, skąd wzięłam ten żeton z błyskawicą? - szepnęła dziewczynka, z trudem tłumiąc łzy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]