Podstrony
- Strona startowa
- Feist Raymond E & Wurts Janny Imperium 01 Córka Imperium
- Andre Norton SC 1.4 Czarodziej ze Swiata Czarownic
- Andre Norton SC 1.2 Swiat Czarownic w pulapce
- Andre Norton Opowiesci ze Swiata Czarownic t
- Rice Anne Godzina czarownic Tom 4
- Andre Norton Opowiesci ze Swiata Czarownic t (3)
- Rice Anne Godzina czarownic Tom 1 (2)
- Lynch Jennifer Sekretny dziennik Laury Palmer
- Hobb Skrytobójca 3 Wyprawa Skrytobójcy
- Praca zbiorowa Spis Szlachty Królestwa Polskiego
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- betaki.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Prawdziwa Czarownica nigdy nie odwróciłaby złego losu, gdyby miała pewność, że w zamian obróci się on przeciw innej osobie.Bywa bowiem zło nieodwracalne i trzeba się^z nim wówczas pogodzić lub zwalczyć je inaczej.Cóż z tego, że odegnasz złą chorobę od jednego człowieka, jeśli przejdzie ona do sąsiada i już nie opuści go? Niestety, trafiały się uczennice, które gotowe były to uczynić w zamian za złoto czy drogie kamienie.Musiałyśmy nie tylko pozbywać się ich, ale także odbierać im magiczną moc, bowiem zdolna ona była przynieść ludziom wyłącznie krzywdę, a nam, Czarownicom, zepsuć dobre imię.Dziewczyna słuchała w milczeniu, mijając setki niedużych pokoi Domu Zdrowia.I choć ściany niektórych z nich były zwalone, drzwi dawno wyłamane, schody urywały siew połowie wysokości, a wielki hol pośrodku zasypany był stosem głazów -jeszcze dziś widocznabyła rozległość tej budowli i jej przeznaczenie.Wędrowniczki wyłoniły się wreszcie z ruin i brnęły teraz zieloną Dżunglą, bowiem właśnie dżungla pokrywała l o, co ongiś było szerokimi, wygodnymi ulicami.Gdzieniegc1 i e jeszcze, w samym środku zielonego gąszczu tkwiły głai’ le, kamienne płyty, stanowiące ongiś nawierzchnię, lub znienacka z gąszczu zieloności wynurzał się na poły cały, na poły zniszczony kamienny pomnik kogoś, kto ongiś żył tu i zasłużył sobie na wdzięczną pamięć rodaków.Te - niekiedy całkiem dobrze zachowane - kamienne wizerunki żywych niegdyś ludzi, oplecione teraz gąszczem zieleni, czyniły dziwaczne i niepokojące wrażenie.- Ile jeszcze wieków musi minąć, żeby z Ardżany nie pozostało nic, tylko ta Dżungla i zatopione w niej resztki białych kamieni? - zastanawiała się głośno Dziewczyna.Upłynie kolejne osiem wieków niewoli i może już nikt w całym dawnym Wielkim Królestwie nie będzie pamiętał, ani nie zechce nawet uwierzyć, że ongiś kwitło tu jedno z najpiękniejszych miast świata?- A może nie miną nawet dwa, trzy lata i Ardżana będzie znowu stolicą Wielkiego Królestwa? - mruknęła Czarownica.- Jakim cudem? Kto mógłby to sprawić? - zdziwiła się jej wychowanka.- “.przez siedem setek, siedem dziesiątek i siedem lat trwało w agonii Wielkie Królestwo - choć żyło,żyło w pamięci i sercach ludzi - teraz wskrzeszoneznów odbuduje swoją potęgę, na chwałę owychco byli wierni.Wzrośnie Ardżana, stara stolicaw całej urodzie białych kamieni.Cofnie się dżungla.”Czarownica na pół mówiła, na poły śpiewała te słowa, a Dziewczyna słuchała ich jak w zamroczeniu.- Pieśń Jedyna.- szepnęła.- Kiedy wreszcie poznam ją całą?- Już wkrótce - odparła z powagą jej Opiekunka.ROZDZIAŁ XIXPo krótkim nocnym odpoczynku, spędzonym wśród ruin Domu Zdrowia, podróżniczki obudziły się i podjęły dalszą wędrówkę.Teraz znalazły się wśród szczątków dawnej Akademii Nauk.Założona przez Luila XI, w skromnej jeszcze postaci, z roku na rok rozrastała się, aż za panowania Luila XIX stała się niemal miastem w mieście.Każdy z kolejnych królów doceniał rolę nauki w swym państwie - mówiła Czarownica, idąc wolnym krokiem wśród ruin - lecz Luil XIX uczynił ze swych uczonych i twórców prawdziwą arystokrację ducha.To w jego czasach głębszy ukłon składano uczonemu czy artyście niż nawet najsprawniejszemu rycerzowi lub królewskiemu urzędnikowi, a nawet kupcowi, który zdobył najwięcej worków ze złotem.- Nie sądź, że stało się to od razu i nagle - opowiadała Czarownica.- Dużo czasu musiało minąć, nim ludzie pojęli, że bogactwo rozumu przewyższa bogactwa złota i drogich kamieni, czy też bogactwo władzy.Pojęto też, że o wiele łatwiej jest posiąść sztukę zwyciężania w rycerskich turniejach niż na przykład sztukę pisania uczonych ksiąg czy malowania obrazów, od których nie można oderwać oczu.Akademia Nauk rozciągała się na ogromnej przestrzeni i przebycie jej zajęło podróżniczkom niemal cały dzień - choć szybciej poruszały się jednak wśród ruin niż dawnymi ulicami, które w całości pochłonęła dżungla.Z kolei ruiny były trudne do przebycia z całkiem innych przyczyn.Nie dlatego, iż za swe siedziby obrały je złotozielone żmije.Tych już Dziewczyna całkiem przestała się obawiać.Ale labirynty pokoi, korytarzy, schodów, to całych, to znowu zwalonych ścian, nie pozwalały iść stale naprzód.Wędrowały więc właśnie jak w labiryncie - to idąc naprzód, to znowu zawracając, niekiedy nawet setki metrów w tył, aby potem ujść parędziesiąt metrów w przód.Kolejna noc zastała je w ruinach ostatniego budynku Akademii Nauk, poza którym panowała już niepodzielnie dżungla - niezwykle gęsta i najeżona trującymi kolcami rozlicznych krzewów.- To musi być dawny Plac Pałacowy - westchnęła Czarownica.- Było to ongiś miejsce nader rozległe, niemal niemożliwe do objęcia wzrokiem, a jeśli tak, to jedynie z najwyższej pałacowej wieży.Piękny, ogromny, okrągły, tętniący życiem plac - a w jego samym środku stał Pałac Królów.Tu przyjeżdżały karawany kupieckie z całego świata, aby zaprezentować królowi, jego rodzinie i poddanym swoje towary.Po tym placu spacerowali w wolnych od pracy chwilach mieszkańcy stolicy i niemal wszyscy przybysze, sycąc swe oczy urodą Pałacu.Plac był nie tylko placem; w wydzielonych połaciach rozrastały się wielkie parki, pełne zielonych trawników, z rzadka rozsianych potężnych drzew, a wśród nich stały pomniki wszystkich kolejnych królów i co znaczniejszych rycerzy, uczonych i artystów.Setki fontann zraszało zieleń swymi wodotryskami.Kochały te fontanny zwłaszcza dzieci, które w upalne dni kapały się w nich ze swymi psami, wydając radosne piski.Na tym placu odbywały się doroczne turnieje rycerskie, a także turnieje poetyckie.I nieraz zdarzało się, że dopiero co uwieńczony laurem poeta wdziewał na siebie rycerski strój i stawał w szranki.Oczywiście, turnieje na miecze, łuki czy topory były bezkrwawe, bowiem już Luil VI zabronił pojedynków do ostatniej krwi.Wspaniałe było życie na pałacowym placu.Wiem o tym doskonale, bowiem właśnie z tym placem sąsiadowała Akademia Magiczna.Czarownica rozłożyła swój płaszcz na omszałym kamieniu, przysiadła na nim i zapatrzyła się w nieprzenikniony gąszcz zieleni, jakby widziała tam Plac Pałacowy w całej swej dawnej wspaniałości.A po placu, wśród tłumów przechodniów szfy tam one wszystkie, one z czasów Luila XXIII - Trzynaście Sióstr Starszych, wielkich i wszechpotężnych władczyń Akademii Magicznej, kochanych przez lud, szanowanych przez króla.A dziś.? Dziś już osiem spośród nich pędzi żywot niewielkich i niemych szarych ptaków, które wyfrunęły z płonących stosów.Nieme, choć czujne strażniczki ruin Wielkiej Świątyni i Świętego Miejsca.- O, moje drogie Siostry.- westchnęła Czarownica, układając się do snu.Po cafym dniu wędrowania przez ruiny Akademii Nauk obie czuły się zmęczone.- A jak przebrniemy przez tę Dżunglę? - wymamrotała sennie Dziewczyna, przeganiając złotozieloną żmiję, która usiłowała zająć jej miejsce.- Być może trzeba będzie użyć szczególnego rodzaju magii - szepnęła Czarownica, otrząsając się ze wspomnień
[ Pobierz całość w formacie PDF ]