Podstrony
- Strona startowa
- Hearne Kevin Kroniki Żelaznego Druida Tom 6 Kronika Wykrakanej mierci
- Moorcock Michael Zeglarz Morz Przeznaczenia Sagi o Elryku Tom III
- Moorcock Michael Zwiastun Burzy Sagi o Elryku Tom VIII
- Moorcock Michael Zemsta Rozy Sagi o Elryku Tom VI (SCAN dal
- Moorcock Michael Zeglarz Morz Sagi o Elryku Tom III
- Moorcock Michael Elryk z Meln Sagi o Elryku Tom I (SCAN dal 8
- Cole Courtney Beautifully Broken. Tom 3. Zanim miłoć nas połšczy
- (27) Miernicki Sebastian Pan Samochodzik i ... Skarb generała Samsonowa tom 1
- Winston S. Churchill Druga Wojna Swiatowa[Tom 3][Księga 2][1995]
- Wieliński Bartosz T. Żli Niemcy
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ines.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rita Mae Dwyer wyśmiewała go.Marie Louise nazywała wariatem.„Co to ma znaczyć, tak po prostu chodzisz?” On jednak od najmłodszych lat lubił spacerować; przemykać się przez Sklepową, główną granicę oddzielającą wąskie, spalone słońcem uliczki, miejsce w którym przyszedł na świat i szerokie, ciche aleje Dzielnicy Ogrodów.W Dzielnicy Ogrodów stały najstarsze arystokratyczne rezydencje miasta – pogrążone we śnie za potężnymi dębami i obszernymi ogrodami.Tam właśnie przechadzał się w milczeniu po ceglanych chodnikach; wepchnąwszy ręce w kieszenie, czasem pogwizdując, myślał sobie, że pewnego dnia on też będzie tu miał wielki dom z białymi kolumienkami od frontu, ze ścieżkami z kamiennych płyt.W pokoju postawi fortepian, taki jak ten, który kiedyś widział za wysokimi oknami.Będzie miał koronkowe firanki i świeczniki.Na całe dnie pogrąży się w lekturze Dickensa, siedząc w chłodnej bibliotece, gdzie książki dochodzą do sufitu, a krwistoczerwone azalie drzemią za balustradą ganku.Czuł się wtedy jak bohater Dickensa, mały Pip: obserwował to, co pragnął posiadać, lecz znajdował się tak daleko od owego wymarzonego celu.;W swoim zamiłowaniu do długich przechadzek nie był jednak całkowicie odosobniony.Matka również lubiła spacerować i to zamiłowanie było zapewne jednym z kilku najbardziej znaczącym darów, jakie od niej otrzymał.Podobnie jak Michael, ona również rozumiała i kochała domy.Kiedy był jeszcze malutki, prowadzała go do tego cichego sanktuarium starych budowli, wskazywała swoje ulubione zakątki i wielkie, gładkie trawniki, często prawie zasłonięte przez krzaki kamelii.Ona nauczyła; go słuchać głosów ptaków wśród dębów, i muzyki ukrytych fontann.Był tam pewien mroczny dom, który ona wyjątkowo kochała, a on nie potrafił go zapomnieć; długa posępna budowla, której boczne ganki pokrywały sploty pnącej bugenwilli.Nierzadko, kiedy przechodzili obok, Michael dostrzegał niezwykłego mężczyznę stojącego samotnie wśród kudłatych krzaków, daleko na tyłach zaniedbanego ogrodu.Sylwetka dziwnego człowieka zdawała się ginąć wśród rozpasanej, splątanej zieleni, tak całkowicie wtopiona w cieniste listowie, że inny przechodzień mógłby go nie zauważyć.W tamtych czasach Michael i jego mama bawili się nawet w pewną grę, która dotyczyła tajemniczego mężczyzny.Ona powtarzała zawsze, że go nie widzi.– Ale on tam jest, mamo – mówił wtedy Michael, a ona odpowiadała:– No dobrze, Michael, powiedz mi, jak wygląda.– No, ma kasztanowe włosy i brązowe oczy, jest bardzo elegancki, zupełnie jakby szedł na przyjęcie.Mamo, on na nas patrzy, chyba nie powinniśmy stać tutaj i gapić się tak.– Michael, tam nie ma żadnego mężczyzny – zwykła wtedy mówić matka.– Ojej, ty się zawsze ze mną droczysz.Pewnego razu jednak i ona z całą pewnością zobaczyła owego bruneta, i wcale się jej nie spodobał.Nie było to w pobliżu starego domu.Ani też w zniszczonym ogrodzie.Zdarzyło się to w okresie Bożego Narodzenia, kiedy Michael był jeszcze bardzo mały.Przy bocznym ołtarzu kościoła św.Alfonsa gdzie zrobiono stajenkę, wystawiono właśnie ogromną kołyskę z dzieciątkiem Jezus.Michael i jego matka podeszli, aby klęknąć przy balustradzie ołtarza.Jakże cudownie wyglądały naturalnej wielkości posągi Marii i Józefa; piękne było też samo dzieciątko Jezus – roześmiane wyciągało małe, pulchne rączki.Zdawało się, że wszędzie dookoła płoną jasne światła i łagodnie, uroczo migoczą świece.Kościół rozbrzmiewał odgłosem szurających stóp i ściszonych szeptów.Być może była to pierwsza Gwiazdka, jaką Michael zapamiętał.W każdym razie tajemniczy mężczyzna był tam, w cieniu sanktuarium; przyglądał się wszystkiemu spokojnie, a kiedy zobaczył Michaela, przesłał mu jak zwykle blady uśmiech.Miał złożone dłonie.Nosił garnitur.Jego twarz promieniowała spokojem.Wyglądał zupełnie tak samo, jak przedtem w ogrodzie na ulicy Pierwszej.– Patrz, mamo, to on – powiedział od razu Michael.– Ten pan z ogrodu.Matka zerknęła na tajemniczą postać, a potem z lękiem odwróciła wzrok.Później szepnęła Michaelowi do ucha:– No już, nie gap się na niego.Kiedy wychodzili z kościoła, odwróciła się, żeby spojrzeć raz jeszcze.– To jest mężczyzna z ogrodu, mamo – powtórzył Michael.– O czym ty mówisz? – usłyszał w odpowiedzi.– Z jakiego ogrodu?Następnym razem, kiedy spacerowali po ulicy Pierwszej, znów zobaczył nieznajomego i próbował jej o tym powiedzieć.Matka jednak po raz kolejny rozpoczęła grę.Droczyła się z nim, zapewniając, że nikogo tam nie ma.Śmiali się wspólnie.Wszystko było w porządku.Wtedy ta sprawa zdawała się bez znaczenia, chociaż nigdy o tym nie zapomniał.O wiele bardziej liczyła się łącząca ich wielka przyjaźń, i to, jak dobrze się razem bawili.W późniejszych latach Michael otrzymał od matki kolejny dar: filmy, na które zabierała go do kina Powszechnego w centrum miasta.W soboty jeździli tam tramwajem na poranki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]