Podstrony
- Strona startowa
- Tolkien J R R Wladca Pierscieni T 2 Dwie Wieze
- Tolkien J R R Wladca Pierscieni T 3 Powrot Krola
- 3 Tolkien J R R Wladca Pierscieni T 3 Powrot Krola
- 1 Tolkien J R R Wladca Pierscieni T 1 Wyprawa
- Eddings Dav
- Henryk Sienkiewicz potop
- Nienacki Zbigniew Pan Samochodzik i Swiety relikw
- Weber Dav
- Matrix
- Wiktor Krawczenko Wybrałem wolnoÂść. Życie prywatne i polityczne radzieckiego funkcjonariusza
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- sp8skarzysko.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Domyślacie się, że nie marudziliz wyborem; w mig powłazili na sosny, pnąc się jak najwyżej, zatrzymując dopiero wtedy, gdy cieńsze uczuba gałązki nie wydawały się dość mocne.Uśmiałbyś się (oczywiście, gdybyś patrzał z bezpiecznejodległości) na widok brodatych krasnoludów zagnieżdżonych wysoko na drzewach, niby starsi panowie, cozwariowali i udają małych chłopców.Fili i Kili siedzieli na szczycie smukłego modrzewia, jak na choinceolbrzymów.Dori, Nori Ori, Oin i Gloin usadowili się wygodnie na ogromnym świerku o regularnych gałęziach,sterczących w równych odstępach niby szprychy koła.Bifur, Bofur, Bombur i Thorin schronili się na drugimświerku, Dwalin i Balin wdrapali się na strzelistą jodłę i usiłowali znalezć wygodne miejsce wśród zieleninajwyższych pędów, Gandalf, o wiele od reszty kompanii roślejszy, wybrał drzewo, na które żaden zkrasnoludów nie zdołałby wlezć, gruby pień sosny stojącej na samym skraju polany.Na pół schowany wgałęziach, wychylając się błyskał jednak oczyma w księżycowej poświacie.A Bilbo? Nie umiał wdrapać się na żadne z drzew i biegał w panice od pnia do pnia, jak królik, który zgubiłdrogę do swej norki, gdy sfora już następuje mu na pięty.- Znowu zostawiłeś włamywacza samego - rzekł Nori do Doriego, spoglądając z wysoka na ziemię.- Nie mogę przecież stale dzwigać go na plecach - odpowiedział Dori - i w dół tunelem, i w górę nadrzewo.Za kogo ty mnie masz? Za tragarza? - Jeśli mu nie pomożemy, wilki go zjedzą - rzekł Thorin, bo jużz wszystkich stron z każdą sekundą bliżej dochodziło wycie.- Dori! - zawołał, Dori bowiem siedział najniżej ina najwygodniejszym drzewie - pospiesz się i podaj rękę panu Bagginsowi!Dori wprawdzie lubił zrzędzić, ale w gruncie rzeczy był zacnym krasnoludem.Chociaż jednak spuścił sięna najniższą gałąz i wyciągnął rękę, jak zdołał najdalej, Bilbo nie mógł jej dosięgnąć.Dori musiał więczeskoczyć na ziemię i pozwolić, by hobbit wlazł mu na plecy.W tym momencie właśnie wilki ujadając wpadłyna polanę.Nagle krasnoludy ujrzały setkę oczu wpatrzonych w siebie.Lecz Dori nawet wówczas nie opuściłhobbita.Czekał, aż Bilbo z jego ramion wygramoli się na gałąz, i dopiero wtedy sam także na nią siępodciagnął.W ostatniej chwili! Już wilk zębami chwycił go za płaszcz i mało brakowało, a byłby nieborakaściągnął z powrotem na ziemię.W minutę pózniej całe stado naszczekiwało pod drzewem i wspinało sięprzednimi łapami na pień, z płomieniem w ślepiach i z wywieszonymi jęzorami.Lecz nawet najdziksi wargowie (bo tak nazywa się wilcze plemię na Skraju Pustkowia) nie umieja łązić podrzewach.Na razie więc podróżnicy mogli czuć się bezpiecznie.Szczęściem wieczór był ciepły i bez wiatru.Niezbyt jest wygodnie siedzieć przez dłuższy czas na drzewie nawet w zwykłych okolicznościach, ale nazimnie i wichrze, gdy zgraja wilków czyha na dole, doprawdy trudno wytrzymać.Polana otoczona pierścieniem drzew była najwidoczniej miejscem wilczych zgromadzeń.Zciągało teżtych bestii coraz więcej.Zostawiły straż u stóp sosny, na której przycupnął Dori i Bilbo; potem rozbiegły sięwietrząc, aż zwęszyły wszystkie drzewa, na które ktoś się schronił.Przy każdym z nich postawiły warty,reszta zaś wilków - a były ich setki - obsiadła polanę wielkim kręgiem; ogromny siwy zwierz wystąpił naśrodek, by przemówić do zgrai w okropnym języku wargów.Gandalf rozumiał ich mowę, Bilbo jej nie znał,lecz straszliwy dzwięk wystarczał, by domyślić się, że chodzi o rzeczy okrutne i złe; tak też byłorzeczywiście.Od czasu do czasu wilki siedzące w koło odpowiadały siwemu przywódcy chórem, a głosy tebrzmiały tak złowrogo, że hobbit za każdym razem omal nie spadał z gałęzi.Powiem wam, co usłyszał Gandalf, choć Bilbo przemowy nie zrozumiał.Wargowie i gobliny często sięwzajemnie wspierają w swoichzbrodniczych przedsięwzięciach.Gobliny rzadko oddalają się od swoich górskich kryjówek, chyba że jektoś wypędzi i zmusi do szukania nowych siedzib lub gdy maszerują na wojnę (co, na szczęście, od dawnajuż się nie zdarzyło).W owych wszakże czasach urządzały niekiedy wypady, zwłaszcza po żywność i pojeńców, którzy by dla nich pracowali.Wtedy zwykle gobliny sprzymierzały się z wilkami, obiecując w zamianza pomoc udział w łupach.Niekiedy dosiadały wilków jak ludzie koni.Otóż z przemowy siwego wargawynikało, że na tę noc zamierzona była wielka wyprawa goblinów.Wilki zebrały się na umówionym miejscu,lecz gobliny jakoś się spózniały.Powodem z pewnością była śmierć Wielkiego Goblina oraz zamętwzniecony przez ucieczkę krasnoludów, Bilba i czarodzieja, których prawdopoodobnie jeszcze wciąższukano.Mimo niebezpieczeństw tych odległych ziem znalezli się ostatnimi czasy odważni ludzie, którzyzaczęli powracać tu z południa, wycinać drzewa i budować sobie osiedla, wybierając mniej ponure lasy wdolinach i wzdłuż biegu rzek.Było tych śmiałków wielu i dobrze uzbrojonych, toteż nawet wilki nie ważyły sięich napastować w biały dzień, gdy trzymali się razem.Teraz jednak bestie postanowiły wspónie z goblinaminapaść nocą wioski położone najbliżej gór.Gdyby ten plan wykonały, nie zostałaby w tych osiedlach do jutraani żywa dusza, wszystkich by wybito, z wyjątkiem nielicznych jeńców, których by dostały od wargów wzapłacie gobliny, by ich uprowadzić do swoich lochów.Straszno było słuchać przemowy siwego wodza wilków, nie tylko ze współczucia dla poczciwych leśnychosadników, ich żon i dzieci, lecz także dlatego, że oznaczało to grozne niebezpieczeństwo dla Gandalfa ijego przyjaciół.Wargowie ze zdumieniem i wściekłością odkryli ich obecność na swojej polanie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]