Podstrony
- Strona startowa
- Trylogia Lando Calrissiana.03.Lando Calrissian i Gwiazdogrota ThonBoka (3)
- Roberts Nora Marzenia 03 Spełnione marzenia
- Trylogia Hana Solo.03.Han Solo i utracona fortuna (3)
- Feist Raymond E & Wurst Janny Imperium 03 WÅ‚adczyni Imperium
- Stuart Anne Czarny lod 03 Blekit zimny jak lod
- Cornwell Bernard Kampanie Richarda Sharpe'a 03 Forteca Oblężenie Gawilghur, 1803
- Heath Lorraine Najwspanialsi kochankowie Londynu 03 Przebudzenie w ramionach księcia
- Abercrombie Joe Pierwsze prawo 03 Ostateczny argument królów
- Piotr Sztompka Socjologia
- Sagan Carl Kontakt (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- patryk-enha.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czas zwolnił prawie do zera.Dominik wiedział, że to tylko efektpsychologiczny, i starał się nie panikować.Z początku jakość powietrza się nie zmieniała, ale wkrótce w zamkniętym pomieszczeniuzrobiło się parno.Dominik musiał rozpiąć koszulę, a gdy poczuł, że zwilgotniała od potu, któryzbierał mu się na plecach, zdjął ją całkiem i cisnął na kamienną posadzkę. Starał się być czujny i nasłuchiwać wszelkich dzwięków dobiegających z domu z drugiejstrony grubych metalowych drzwi, które dzieliły go od świata.Wokół panowała jednak absolutnacisza i słyszał jedynie własny chrapliwy oddech.Nerwowo zaczął odliczać w myślach, ile muzostało.Był sam w ciemnościach, towarzyszyły mu tylko wspomnienia.Czy tak czułby się po śmierci?Wspomnienia o kobietach, uśmiechach, potokach słów, usłyszanych albowypowiedzianych, wszystko migało mu przed oczami, gdy zmierzał w stronę białego światła.Ciała, twarze, piersi, zapachy, kolory, emocje.I żale.Zbyt wiele, by je wyliczać albo wymieniać.To, co zrobił.To, czego nie zrobił.Dominik siedział przykucnięty na podłodze, czując, jak narasta duchota.W zasięgu rękimiał bezcennego bailly ego.Starał się nie tracić orientacji przestrzennej mimo otaczających gociemności.Czy powietrze zaczynało się przerzedzać, czy tylko mu się zdawało?Kusiło go, by zamknąć oczy i zasnąć, ale wiedział, że tego jednego mu nie wolno.Zaczął się zastanawiać, jak Summer będzie go wspominała, gdy już go zabraknie.Jakobiednego głupka, który wszystko schrzanił? Wiedział, że gdyby teraz miał umrzeć, wspomnienia oSummer towarzyszyłyby mu do samego końca, jak klatki z filmu przewijające się przez ekran wjego głowie.Uśmiechnął się słabo.To była dobra śmierć, z Summer, z obrazem jej ciała w oczachjuż na całą wieczność.Zatrzepotał powiekami.Gdzieś w oddali chyba rozległy się jakieś niewyrazne dzwięki.Wytężył słuch, ale zapadła cisza.A potem znów jakieś dalekie echo.Jego imię.Ktoś gowołał.Przez chwilę bał się, że to halucynacja, pewny znak, że jest już na prostej drodze do śmierci,ale wtedy dzwięk się przybliżył.Summer wtórował jakiś męski głos, Viggo.Pewnie schodzili poschodach.Dominik zaczekał, aż głosy dotrą na niższe piętro i gdy usłyszał, że nawoływania niosą sięechem po niskiej przestrzeni wokół basenu, w końcu zdecydował się krzyknąć: Jestem tutaj, w sejfie!Rozległ się tupot, Summer i Viggo biegli.Potem nareszcie rozległ się cichy syk otwieranych drzwi.Do środka wlało się światło, które początkowo oślepiło Dominika od wielu godzinsiedział w ciemnościach.Rozpoznał jednak rozmazane kontury sylwetki Summer i niesamowicieszczupłego Vigga.Wciąż nie widział wyraznie ich twarzy. Dominik! jęknęła Summer. Nic mi nie jest zaprotestował. Jesteś pewien, że wszystko w porządku? Tak.Tylko trochę się spociłem. Uświadomił sobie, że nie ma koszuli.We wnętrzu sejfu znów zapaliło się światło, uruchomione przez otwarcie drzwi.Summer podeszła do niego, w oczach miała panikę, bo właśnie uświadomiła sobie, comogło się stać. Tak mi przykro.przepraszam cię.nie przyszło mi do głowy.Viggo wszedł za nią, rozejrzał się po pokoju, sprawdzając, czy jego zbiory nie ucierpiały,po czym się uśmiechnął. Chyba trochę się wygłupiłeś, co? Z trudem powstrzymywał się od śmiechu.Wobcisłych dżinsach i oficerkach do kolan wyglądał jak strach na wróble. Zdecydowanie przyznał Dominik. W porządku powiedział Viggo. Posłuchaj, to i tak jest moja wina.Niepowinienem był zlecać kradzieży Angelique z tego zielonego pokoju za Academy.Po prostu na ichwidok odebrało mi rozum.Teraz tego żałuję.Nigdy bym nie pomyślał, że Summer tak bardzo toprzeżyje.Chyba nie zastanowiłem się dość dobrze nad konsekwencjami. Czyli nie masz żalu, że włamałem ci się do mieszkania? upewnił się Dominik,wciągając koszulę.Summer w milczeniu stała między nimi. Oczywiście, że nie potwierdził Viggo. Sam się o to prosiłem.Summer wszystkomi wyjaśniła.Poza tym, czemu zaraz włamałeś? Miałeś klucz.Uznajmy, że jesteś moim gościem.Dominik z ciężkim westchnieniem ulgi przeszedł obok Vigga i skierował się w stronębasenu.Summer podążyła za nim. Nie zapomnieliście o czymś? zawołał za nimi Viggo.Oboje się odwrócili.Viggo trzymał przed sobą bailly ego i smyczek.Summer podbiegła z powrotem, wyjęła mu instrument z rąk, po czym delikatnie cmoknęłamężczyznę w policzek.Wróciła do Dominika, który stał z nogą na krawędzi basenu.Wzięła go za rękę. Chyba przyda wam się prysznic, po tych wszystkich szaleństwach, nerwach i pobytachw sejfie.Zrelaksujcie się trochę.Czujcie się jak u siebie w domu, mi casa es su casa! krzyknąłza nimi Viggo. Myślę, że to naprawdę dobry pomysł szepnęła Summer do Dominika, gdy dotarli dopodnóża spiralnych schodów. Chodz.Na górze jest pokój gościnny. Odwróciła się w stronęVigga. Nie masz nic przeciwko?! spytała głośno. Oczywiście, że nie odpowiedział Viggo
[ Pobierz całość w formacie PDF ]