Podstrony
- Strona startowa
- Simak Clifford D Dzieci naszych dzieci (SCAN dal
- Moorcock Michael Zemsta Rozy Sagi o Elryku Tom VI (SCAN dal
- McCaffrey Anne Lackey Mercedes Statek ktory poszukiwal (SCAN d
- Moorcock Michael Elryk z Meln Sagi o Elryku Tom I (SCAN dal 8
- Cole Allan Bunch Chris Swiaty Wilka (SCAN dal 949)
- Ahern Jerry Krucjata 1 Wojna Totalna (SCAN dal 1079)
- Ahern Jerry Krucjata 5 Pajecza siec (SCAN dal 1098) (2
- Kirst Hans Hellmut 08 15 t.1 (SCAN dal 800)
- McGinnis Alan Loy Sztuka motywacji (SCAN dal 1006 (2)
- Petersin Thomas Ogrodnik Szoguna
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- orla.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ona czuje się tak głęboko zraniona, widząc, jak dwoje ludzi, których tak bardzo kocha, zabija się wzajemnie nienawiścią.Najbardziej rozpacza z powodu swej bezsilności.Sądzę, że to będzie najgorsze Boże Narodzenie w moim życiu.Jej matka i ojciec są tak uprzejmi i ucywilizowani, jak tego spodziewamy się po wykształconych, inteligentnych Francuzach, ale zarazem potrafią wyrządzić sobie tyle krzywdy.Oboje sporządzili listę rzeczy, które zamierzają zabrać.O ile się orientuję, a zostałem wplątany w tę sprawę, oboje chcą zabrać te same ruchomości, właściwie wszystko.A to jest niemożliwe, więc toczą zajadły bój o każdy przedmiot.Założę się, że żałują teraz oboje, że w ogóle wnieśli sprawę rozwodową.Ale wstydzą się do tego przyznać.Żadne nie zamierza wstąpić powtórnie w związek małżeński.Oczywiście, wolno im żyć z kimkolwiek, jeśli o to chodzi, ale dlaczego od razu wciągają w to cały świat?Nie rozumiem tego pokolenia.Z drugiej strony podobne sprawy dzieją się wśród moich rówieśników - spójrzmy na Maggie i George'a i małego Setha, który staje się bezwolnym przedmiotem sporu.Jeśli nie opamiętają się, skończy się to katastrofą.Panie, być może początek tych wszystkich problemów tkwi w samej idei małżeństwa.Jeśli naprawdę pragnie się poślubić kogoś, właśnie poślubić, to moim zdaniem świadczy to o braku zaufania do wybrańca czy wybranki.Bo nawet jeśli ufasz jej czy jemu, sama myśl o instytucji małżeństwa jest jak trucizna, która przypomina nieustannie, że wystartowałeś z błogosławieństwem obłudnego Kościoła czy jakiegoś perfidnego polityka wraz z całym tłumem pijawek udzielających zgody na to małżeństwo.A jeśli chcesz mieć dzieci, to jeszcze osobny problem.Cała instytucja małżeństwa została powołana po to, by dwoje ludzi mogło dać im szansę rozwoju, pomóc im, zanim na tyle dorosną, by stanąć na własnych nogach.Samotnej kobiecie byłoby ciężko podołać tym obowiązkom, więc musi się mężczyzna włączyć, tworząc rodzinę.Nie sądzę jednak, by większość par zawierała związek małżeński z tego powodu.Zwykle ludzie pobierają się z bardziej prozaicznych przyczyn.Poniekąd dlatego, że uważają, iż powinni to zrobić, albo kobieta ma dość pracy i chciałaby pozostać w domu, albo mężczyzna nie potrafi sam zadbać o siebie i szuka kobiety, która zatroszczyłaby się o niego jak matka.W wielu przypadkach ludzie po prostu czują się samotni.Doskwiera im życie w pojedynkę, posiłki w pustym domu, brak kogoś, z kim można by podzielić się swymi poglądami, porozmawiać o niczym.Żaden współlokator nie zastąpi prawdziwego towarzysza życia.Ktoś, kto dzisiaj bierze ślub dla seksu, musi być szalony.Dotyczy to w równym stopniu mężczyzn, jak i kobiet.To nie jest wystarczający powód, by zawrzeć małżeństwo.To nie ma sensu.Zdarza się czasem, że osoba taka jak Genevieve czy moja babka chce opuścić rodzinę, odejść z domu, ponieważ jej życie stało się zbyt trudne, zbyt bolesne, by mogła pozostać dłużej w rodzinnym piekiełku.Takie uciekinierki łudzą się daremnie, że uwiją własne gniazdko w małżeństwie.Ale, na miłość boską, one nie muszą wychodzić za mąż.Przecież mogą się po prostu wyprowadzić z domu i zamieszkać u kogoś.Chyba Genevieve nie rozumie tej drogi.Ona jest doprawdy typową francuską drobnomieszczanką.Muszę przyznać, że to mnie do niej zraża.Mam już naprawdę dosyć zarówno kobiet „wyzwolonych”, jak i potulnych „kur domowych”.Coś nie pozwala mi pójść do mojego leśnego domku.Mam tyle złych wspomnień związanych z tym miejscem.Za każdym razem, gdy przebywam w chatce, przypominam sobie ten cały koszmar, przez który przeszliśmy.Wiedziałem, że Debbie czuje się przyparta do muru, ale nie przypuszczałem, że była aż tak nieszczęśliwa, by próbować się zabić.Boże, byłem przerażony.Dziewczyna połknęła około dziesięciu pięciomiligramowych tabletek valium, gdy poszedłem do tartaku po drewno.Kiedy wróciłem, znajdowała się w śpiączce.Uderzałem ją po twarzy i cuciłem zimną wodą, ale nie ocknęła się.Wtarłem mydło w jej usta, by spowodować wymioty.Grzmociłem ją po plecach.Nic nie skutkowało.Dopiero wtedy, gdy wywlokłem ją do lasu i zmusiłem do chodzenia, dziewczyna nieco oprzytomniała i zaczęła płakać.Bałem się, że może umrzeć.Na takiej zapadłej wsi nigdy by tego nie zrozumiano.Pochowano by samobójczynię pod murem cmentarnym jak w średniowieczu.Morvan to nie Wenecja, Kalifornia czy Palo Alto.Tutaj Słońce wciąż obraca się dookoła Ziemi.Kiedy w końcu upewniłem się, że nic jej nie będzie, zaprowadziłem ją z powrotem do chatki.Leśny domek nie był jeszcze wykończony, podłoga położona zaledwie w połowie.Niewiele się zastanawiając, położyłem Debbie na śpiworze.Potem nadmuchałem materac i wsunąłem pod śpiwór.Odpiąłem mój śpiwór, przykryłem nim nas oboje i objąłem dziewczynę z całej siły.Debbie przestała płakać, ale wciąż trzęsła się tak mocno, że nie mogłem jej utrzymać w ramionach.Dowiedziałem się później, że nie po raz pierwszy usiłowała popełnić samobójstwo.Tuliłem ją przez całą noc, a rano powiedziałem, że zabieram ją do Paryża i telefonuję do jej rodziców.Nie mogłem ponosić odpowiedzialności za to, co się jeszcze mogło zdarzyć.Zrozumiałem również, w jakiś dziwny sposób, że była nieszczęśliwa ze mną.Ona uwielbiała ryzyko.Wspinała się na wysokie i niebezpieczne rusztowania i udawała, że lata.Zawsze robiła coś szalonego.Potrafiła na przykład stoczyć się ze stromego stoku wzgórza, śmiejąc się i wrzeszcząc jednocześnie wniebogłosy ze strachu, rozpędzając na wszystkie strony stado pasących się krów w dolinie.Spędzała całe godziny nad źródłem, lepiąc figurki lub garnki z gliny.Wiem, że ona jest o wiele inteligentniejsza ode mnie, ale nigdy nie potrafi pozbierać myśli.Ponadto brakuje jej chęci do życia.W każdym razie nie ma jej tyle co ja.Wiem, że gdybym żył z nią zbyt długo, mógłbym łatwo ją zranićWięc po rozstaniu z Debbie zawsze ogarniał mnie w leśnym domku dziwny nastrój przygnębienia.Kiedy wyjechała, położyłem do końca podłogi, wstawiłem drzwi i dobudowałem werandę, potem zamknąłem chatkę na kłódkę.Nie spałem tutaj sam od rozstania u Debbie, choć minęło już pięć lat.Zabawnie mieszkało się tutaj tamtego lata z Genevieve.Uciekała stamtąd, jakby ścigała ją gromada złych duchów.Jednak było wspaniale, gdy cała rodzinka tańczyła i śpiewała kolędy w leśnej chatce.Nickie jest trochę podobna do Debby; rzuca się na wszystko.Może to wynika z jej artystycznej osobowości.Ale Nickie robi coś z tym, rzeźbi.Owszem, potrafi być czasem twarda, ale nie sądzę, by kiedykolwiek kogoś naprawdę zraniła.Na swój sposób potrafi kochać równie gwałtownie, jak żyje.Zastanawiam się, co ją dręczy.Może ma kłopoty z chłopakiem? Ona należy do kobiet, które mogą łatwo uwikłać się w romans z żonatym mężczyzną w wieku taty.Jednak to nie mógłby być ktoś taki jak tato.Nickie nie zniosłaby kogoś tak roztrzepanego i zapatrzonego w siebie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]