Podstrony
- Strona startowa
- Hearne Kevin Kroniki Żelaznego Druida Tom 6 Kronika Wykrakanej mierci
- Green Roger Lancelyn Mity Skandynawskie
- Roger Lancelyn Green Mity Skandynawskie
- Roger Lancelyn Green Mity Skandynawskie (2)
- Roger Manvell, Heinrich Fraenkel Goering
- Cook Glenn Czerwone Zelazne Noce
- Sapkowski Andrzej Wieczny ogień
- (58) Mróz Jacek
- Harry Harrison Zlote lata Stalowego Szczura (S
- Butler E Octavia Przypowiesc o siewcy
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ugrzesia.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Już samo to wystarczało, aby stworzyć u niego pewne konflikty.Można odrzucać swoją przeszłość albo próbować się do niej dostosować.Billy odrzucił dosyć dużo.Był bardzo uzdolniony, lecz ugiął się w obliczu przeważającej siły.Postanowiłem umożliwić mu dojście do porozumienia ze wszystkim, co składało się na jego życie.Widziałem, że będzie to powieść opierająca się na osobie bohatera.Ukazanie charakteru postaci tak złożonej jak Billy musiało wymagać trochę ciężkiej pracy.Na początku jego życie związane było z mitami, legendami i szamanizmem jego ludu, a ponieważ przeszłość ciągle stanowiła silny element jego charakteru, próbowałem to pokazać, przeplatając opowieść moimi parafrazami różnych części mitu Nawahów o stworzeniu i innym odpowiednim tworzywem zaczerpniętym z legend.Postanowiłem, że umieszczę tam trochę poezji, częściowo oryginalnej, częściowo tylko luźno opartej na tradycji.Miałem nadzieję, że doda to książce trochę smaku, a także pomoże ukształtować mojego bohatera.Wtrącanie futurystycznego tła wydarzeń stało się trudniejsze, skoro od czasu do czasu obciążałem już opowieść dawkami indiańskiego materiału.Musiałem znaleźć sposób na streszczenia i skróty, a więc ukradłem pewną sztuczkę z trylogii Dos Passosa USA.Wprowadziłem części zwane „Dyskiem”, analogiczne do jego sekwencji „Kroniki” i „W oku kamery”: kilka stron tu i tam, składających się z nagłówków, wiadomości, fragmentów popularnych piosenek, aby oddać smak tych czasów.Urządzenie to miało umieścić tam dużo tła bez zwalniania tempa i można było być prawie pewnym, że jego dziwaczny format będzie dostatecznie interesujący wizualnie, aby zaciekawić czytelnika.Rozwijająca się fabuła wymagała wprowadzenia pół tuzina bohaterów drugoplanowych, a nie tylko pomniejszych, których mógłbym przedstawić jako postaci całkowicie szablonowe.Jednakże pauzy na przedstawienie pełnego portretu każdego z nich - powiedzmy za pomocą długich scen z przeszłości - mogły być zabójcze dla narracji, gdyż według planu mieli się pojawiać właśnie wtedy, kiedy opowieść nabierała tempa.Zaryzykowałem więc i złamałem jedną z ważnych zasad pisarskich.W prawie każdej książce o pisaniu, jaką czytasz, znajdujesz zalecenie „Pokazuj.Nie opowiadaj”.Znaczy to, że nie mówisz po prostu czytelnikowi, jaka jest określona postać; ukazujesz to, ponieważ opowiadanie tworzy dystans i powoduje zniecierpliwienie czytelnika.Gdy o ludziach po prostu się opowiada, odbiorca słabo identyfikuje się z postaciami, w małym stopniu wczuwa się w ich położenie.Stwierdziłem, że zamierzam nie tylko powiedzieć czytelnikowi, jaka jest każda postać, ale także uczynić z tego ciekawe doświadczenie czytelnicze.Tak naprawdę musiałem to zrobić.Jeśli zamierzasz złamać regułę, skorzystaj na tym.Zrób to na dużą skalę.Wyzyskaj to.Zmień to w zaletę.Każdej części nadałem tytuł od imienia jednego z bohaterów, po imieniu postawiłem przecinek i napisałem jedno długie, złożone zdanie charakteryzujące postać, rozbijając je tak, że jego różnorodne części oraz frazy stanowiły osobne wiersze.Takie rozciągnięcie nadawało zdaniu wygląd poetyckiego utworu w tradycji Whitmana.Podobnie jak w przypadku fragmentów zatytułowanych „Dysk”, chciałem stworzyć tu coś dostatecznie interesującego wizualnie, aby pozwoliło czytelnikowi przebrnąć przez to, co tak naprawdę było prostym opisem.Inny problem powstał, gdy pewna liczba telepatów użyła swoich niezwykłych zdolności, by ukształtować istniejący przez jakiś czas kompozyt, czyli zbiorowy umysł.W niektórych miejscach musiałem pokazać, jak ten mózg działa.Przyszło mi do głowy, że Finnegans Wake będzie dobrym modelem dla strumienia świadomości, który chciałem do tego wykorzystać.Także w czytanym przeze mnie na krótko przedtem Joyspricku Anthonj^ego Burgessa, znajdował się fragment, który mógłby służyć jako elementarz uczący pisania w ten sposób.Zrobiłem to podobnie.Potem, by osiągnąć wiarygodność, podróżowałem przez kanion de Chelly z przewodnikiem Nawaho.Gdy pisałem części powieści osadzone w kanionie, oprócz wspomnień miałem przed sobą mapę, zdjęcia i archeologiczne opisy szlaku, którym podążał Billy.Miałem nadzieję, że takie użycie realizmu pomoże zrównoważyć impresjonizm i radykalne techniki opowiadania, które stosowałem uprzednio w innych miejscach.Tak wyglądała część problemów, przed którymi stanąłem, pisząc Oko kota, i część rozwiązań, które zastosowałem, by sobie z nimi poradzić.Jednak jeśli chodzi o tematykę, wiele z pytań, które sobie zadawałem, i wiele z pomysłów, które rozważałem, towarzyszyło mi przez cały czas; tylko rozwiązania techniczne i sposób rozmieszczenia elementów opowieści były tym razem inne.Na pewnej płaszczyźnie wciąż dokonywałem plagiatu z wcześniejszej wersji swojej twórczości.Nie ma w tym nic złego, jeżeli do tego czasu nastąpił jakiś rozwój.Wszystko, co powiedziałem, może stwarzać wrażenie, że była to szalenie eksperymentalna powieść.To nieprawda.Główny temat był ponadczasowy: rozważania nad zmianą i adaptacją, nad rozwojem.Podczas gdy science fiction często zajmuje się przyszłością i przybrana jest w egzotyczne szaty, jej prawdziwe, głębokie zainteresowania związane są z naturą ludzką, która od dawna jest taka sama i która, jak sądzę, będzie istnieć bez zmian przez jeszcze dłuższy czas.Tak więc w pewnym sensie wciąż szukamy nowych sposobów, by opowiadać o znanych sprawach.Ale natura ludzka to termin ogólny.Jednostka zmienia się, przystosowuje i dotyczy to zarówno pisarza, jak i jego bohaterów.Czuję, że to właśnie w tych zmianach - w samoświadomości, postrzeganiu, wrażliwości - mają swe źródło najsilniej przemawiające, najbardziej wartościowe historie, bez względu na to, jakie środki najlepiej nadają się do ich opowiedzenia.GROMADY Z TYTANAKiedyś zgodziłem się zostać gościem honorowym pewnym konwencie w Toronto i dopiero później powiadomiono mnie, że jednym z wymagań jest to, bym napisał opowiadanie do broszury, która miała być sprzedawana w celu zebrania funduszy dla ich ulubionej organizacji charytatywnej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]