Podstrony
- Strona startowa
- Brust Steven Vald Taltos 04 Taltos
- § Saylor Steven Roma sub rosa 05 Ostatnie sprawy Gordianusa
- Saylor Steven Roma sub rosa t Dom Westalek
- Saylor Steven Roma sub rosa t Rzymska krew
- Steven Rosefielde, D. Quinn Mil Masters of Illusion, American L
- [4 1]Erikson Steven Dom Lancu Dawne Dni
- Brust Steven Vald Taltos 05 Feniks
- Brust Steven Vald Taltos 03 Teckla
- Matrix
- Graves Robert Biała Bogini
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- dudi.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Następny obcas zmiażdżył lewy łokieć.Gdy posypały się kopnięcia w brzuch, spróbował podciągnąć kolana, ale poczuł, że są złamane.Coś pękło mu w dole tułowia i poczuł wypływający zeń płyn.Potem obcas trafił go w skroń.* * *Hull Beddict szedł ulicą w odległości pięćdziesięciu kroków.Ujrzał grupę Tiste Edur.Nie ulegało wątpliwości, że kogoś kopią.Ogarnęły go nagłe mdłości.Przyśpieszył kroku.Zauważył, że za kręgiem wojowników leżą ciała.Żołnierz w stroju pałacowego gwardzisty, przeszyty włócznią.I.kobieta Edur.– Och, Zbłąkany, co tu się wydarzyło?Zerwał się do biegu.ale ktoś zagrodził mu drogę.To był Nerek.Po chwili Hull Beddict go poznał.Jeden ze służących Buruka Bladego.Hull zmarszczył brwi, zastanawiając się, skąd się tu wziął ten człowiek.Spróbował go wyminąć, ale mężczyzna blokował mu drogę.– Co to ma znaczyć?– Osądzono cię, Hullu Beddict – oznajmił Nerek.– Przykro mi.– Osądzono? Proszę cię, muszę.– Postanowiłeś towarzyszyć cesarzowi Tiste Edur – ciągnął Nerek.– Wybrałeś.zdradę.– Koniec Letheru, tak.No i co z tego? To cholerne królestwo nie zniszczy już więcej żadnych ludów, takich jak Nerecy i Tarthenale.– Sądziliśmy, że znamy twe serce, Hullu Beddict, ale teraz widzimy, że stało się czarne.Wypełniła je trucizna, ponieważ nie ma w tobie przebaczenia.– Przebaczenia?Wyciągnął rękę, próbując odepchnąć Nereka na bok.Biją kogoś.Na śmierć.Podejrzewam.Nagle w plecy wbiły mu się dwa noże.Wniknęły w ciało pod łopatkami, kierując się ku górze.Hull Beddict wygiął plecy w łuk i zobaczył, że z oczu stojącego przed nim młodzieńca płyną łzy.Co? Dlaczego.?Osunął się na kolana.Zawładnęła nim słabość.Burza emocji i pragnień, które prześladowały go przez wszystkie te lata, również osłabła, przeradzając się w szarą, spokojną mgłę.Mgłę, która wznosiła się coraz wyżej.Jego mięśnie wypełnił nagły chłód.To takie.takie.Hull Beddict zwalił się na twarz, ale nie poczuł już uderzenia o bruk.* * *– Przestańcie.Proszę.Tiste Edur odwrócili się i zobaczyli Letheryjczyka, który wynurzył się z kryjówki za rogiem magazynu.Niepozorny, kulawy mężczyzna miał zatknięty za pas knut.Podchodził coraz bliżej, nie przestając mówić w języku kupieckim:– On nigdy nikogo nie skrzywdził.Nie zabijajcie go, proszę.No wiecie, ja to widziałem.– Co widziałeś? – zapytał Theradas.– Tę kobietę.Ona sama to sobie zrobiła.Spójrzcie tylko na ten nóż.– Chalas załamał ręce, spoglądając na okrwawioną, nieruchomą postać Tehola.– Proszę, nie róbcie mu więcej krzywdy.– Musicie się nauczyć – odparł Theradas, obnażając zęby – że słuchamy słów cesarza.To będzie dzień cierpienia, starcze.A teraz zostaw nas, bo inaczej czeka cię ten sam los.Chalas zaskoczył ich wszystkich.Rzucił się na Tehola, osłaniając go swym ciałem.Midik Buhn ryknął śmiechem.Posypały się ciosy, jeszcze brutalniejsze niż przedtem.Po chwili Chalas stracił przytomność.Kilka następnych kopniaków strąciło staruszka z Tehola.Po chwili obaj leżeli już obok siebie.Theradas, zniecierpliwiony, uderzył obcasem w jego głowę, tak mocno, że roztrzaskał czaszkę i zmiażdżył mózg.* * *Stojący na drugim końcu mostu Turudal Brizad czuł, że omywają go złowrogie czary.Broniący mostu żołnierze zginęli przed chwilą w szarym pożarze, a teraz wyglądało na to, że straszliwe czary wtargną do miasta.Do najbliższych gmachów już dotarły, ale Zbłąkany uznał, że to byłoby stanowczo za wiele.Trącił łokciem szaloną moc krążącą w tych budynkach, kierując ją w dół, każąc jej ominąć zamieszkane izby, a także ukryte tunele Cechu Szczurołapów, w których schowało się tak wielu obywateli; każąc jej pomknąć ku obojętnemu błotu i glinie martwych od dawna bagien.Tam nie mogła już nikomu zaszkodzić.Jej strumień zwolnił, a po chwili się zatrzymał.Po chwili stało się oczywiste, że król-czarnoksiężnik nie zauważył jego manipulacji.Magia zanikła, toksyczne łącze z Okaleczonym Bogiem zostało zamknięte.Na szczęście, ciało Hannana Mosaga nie będzie musiało znosić tego długo.Ale to nie miało już znaczenia.Odprowadzał wzrokiem dwudziestkę Tiste Edur, którzy ruszyli do miasta, z pewnością szukając zbiegłej kobiety z ich plemienia.Zbłąkany wiedział jednak, że nie wyniknie z tego nic dobrego.W gruncie rzeczy miało dojść do katastrofalnej pomyłki i myśl o tym wypełniała go smutkiem.Sięgnął zmysłami ku zrytemu, zarośniętemu zielskiem podwórku otaczającemu przysadzistą wieżę i ujrzał ze zdumieniem, a zarazem zachwytem, samotną postać, wiodącą śmiertelny taniec pomiędzy pięcioma rozjuszonymi bogami Toblakai.Zbłąkany nigdy nie zapomni tej nadzwyczajnej sceny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]