Podstrony
- Strona startowa
- Andrzej Mencwel Wiedza o kulturze Cz. I Antropologia kultury
- Wierciński Andrzej Magia i religia. Szkice z antropologii religii
- Andrzej.Sapkowski. .Chrzest.ognia.[www.osiolek.com].1
- Andrzej.Sapkowski. .Pani.Jeziora.[www.osiolek.com].1
- Andrzej.Sapkowski. .Wieza.jaskolki.[www.osiolek.com].1
- Andrzej.Sapkowski. .Ostatnie.Zyczenie.[www.osiolek.com].1
- Andrzej.Sapkowski. .Krew.Elfow.[www.osiolek.com].1
- Chmielewska Joanna Pafnucy (2)
- Grochola Katarzyna Upowaznienie do szczescia (2)
- Dick Philip K My zdobywcy
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- akte20.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sprawnie ściągnęli z niej pokrowiec z żaglowego płótna, odczepili liny.Bosman uruchomił silnik elektryczny.Zawarczało, zabrzęczało i dwa ciężkie wysięgniki wychyliły się nad wodę.Szalupa zawisła na dwóch stalowych linach.Dwóch marynarzy w pasach ratunkowych wskoczyło do jej wnętrza i złapało się lin z węzłami zwisającymi ze stalówki łączącej oba wysięgniki.W tym samym momencie do Taty, który zeszedł już z mostka i razem z całą załogą i pasażerami stał oparty o reling i patrzył na łódź kołyszącą się lekko na fali, podbiegli Marek i Jarek.- Tato, a my byśmy chcieli do szalupy! - wołali jeden przez drugiego.- Jeszcze was tam nie było! - żachnął się Tata.- A zresztą to nie ode mnie zależy.Tylko od kapitana.- Panie ochmistrzu! - głos kapitana zwielokrotniony błyszczącą tubą zagrzmiał jak trąba jerychońska - może pan pozwolić swoim synom zejść do szalupy.Po sztormtrapie.Jak już spuszczą na wodę.Tylko muszą nałożyć pasy ratunkowe.- Niech żyje pan kapitan! - wrzasnęli obaj bliźniacy, a ich nieprzytomny wrzask radości zagłuszył i kapitańską tubę, i nawet zagłuszyłby chyba głos okrętowej syreny, gdyby się w tej chwili odezwała.- A umiecie pływać, chłopcy? - zapytała z mostka błyszcząca tuba.- Umiemy! - wrzasnął Dzika Mrówka.- Fakt - dorzucił Jego Brat.- Jak ryby! - potwierdził uśmiechnięty Tata.- No, to złaźcie na dół! Tylko uważajcie na siebie - zezwoliła mosiężna tuba.Chłopcom nie trzeba było tego dwa razy powtarzać.Pędem wpadli do swojej kabiny, złapali pasy ratunkowe (oczywiście w pierwszym momencie obaj chwycili jeden pas i gdyby nie brak czasu na pewno pobiliby się o ten pas) i pobiegli na górę.Pixi jeszcze w ostatniej chwili chwycił leżący na jego koi prawdziwy fiński nóż w skórzanej pochwie.- Na wszelki wypadek! - wyjaśnił, gdy Tata spojrzał na nóż pytającym a pozbawionym raczej aprobaty wzrokiem.Tata wzruszył tylko ramionami i nawet nie przypomniał synowi, żeby nie zgubił gdzieś noża w czasie szalupowego rejsu, a Pixi nie wspomniał ani Tacie, ani Jarkowi, że w kabinie miał chwilę wahania, czyby jednak nie włożyć na głowę, też “na wszelki wypadek", hokejowego kasku.Chłopcy wcale zgrabnie zeszli po wyrzuconej na burtę drabince linowej - sztormtrapie - do szalupy, którą tymczasem opuszczono na wodę.Asystent maszynowy uruchomił silnik motorówki, trzeci oficer zgrabnie odbił od statku.Szalupa ruszyła prosto w kierunku rybackiej łodzi.- Ale nasz statek fajnie wygląda z morza - zawalał Dzika Mrówka.- Fakt - przyświadczył Jego Brat.Chłopcy po raz pierwszy widzieli statek z takiej perspektywy, po raz pierwszy w życiu znaleźli się w szalupie, prawdziwej okrętowej szalupie ratunkowej na PEŁNYM OCEANIE.W umyśle Dzikiej Mrówki już wylęgał się pomysł dalekiej wyprawy takąż szalupą.To by była dopiero heca! - w myślach układał już plan wspaniałego rejsu.Oczywiście najpierw przez Bałtyk, potem Atlantyk, chyba Kanał Panamski, Pacyfik no i dookoła świata!!!DOOKOŁA ŚWIATA W OTWARTEJ SZALUPIE - już widział wzrokiem wyobraźni nagłówki na czołówkach gazet.- DWÓCH DZIELNYCH BRACI-BLIŹNIAKÓW POKONUJE SAMOTNIE OCEANY!!! - Czy we dwóch to też samotnie? - zreflektował się po chwili.Ale nie mógł dłużej nad tym się zastanawiać, bo tymczasem ich szalupa dobiła do łodzi.W jej wnętrzu klęczał stary wychudzony Arab w podartym burnusie i bił dziękczynne pokłony.Obok leżał mały arabski chłopak z zamkniętymi oczyma.Kilku marynarzy przeskoczyło z szalupy do łodzi, której wnętrze zarzucone było resztkami podartych sieci i równie podartego żagla.- Water, agua, eau.- to były pierwsze słowa starego rybaka.Zresztą nie potrzeba było słów, gesty bowiem Araba były aż nadto zrozumiałe.Czym prędzej podano mu kubek z wodą.Oczy Araba błysnęły na widok kubka.Wyciągnął drżące z wyczerpania ręce.Ale zanim przytknął naczynie do swych suchych, popękanych warg, nachylił się nad leżącym bez ruchu chłopcem.Czoło chłopaka owinięte było prowizorycznym bandażem z kawałka białego ongiś burnusa.Bandaż był w tej chwili prawie cały brunatno-rdzawy.Spryskał drogocenną wodą twarz chłopaka, który jednak mimo to nie otworzył oczu.Potem zamoczył chłopcu wargi.- Nieprzytomny - stwierdził jeden z marynarzy spojrzawszy na małego Araba.- I coś nie zanadto wygląda.Z szalupy podano Arabowi drugi kubek wody.Dopiero teraz widać było, jak bardzo musiał być spragniony.Łykał życiodajny płyn, aż mu chuda, koścista grdyka biegała w górę i w dół.- Jeść to on może i coś miał.Choćby ryby jakieś - stwierdził asystent maszynowy - ale z piciem to raczej było krucho.- Przesadźmy ich do naszej szalupy - zdecydował trzeci oficer - a jego łódź weźmiemy na hol i podciągniemy do statku.Starego Araba też trzeba było przenieść, bo nagle opa8ł całkowicie z sił i nie mógł ustać na nogach.Jeden z marynarzy pozostał w łodzi Araba i owinął wokół kikuta, jaki pozostał z masztu, linkę przerzuconą ze statkowej szalupy.Obie łodzie podpłynęły do wyniosłej burty statku.Motorówka przycumowała do zwisającego sztormtrapu.- Jak wygląda sytuacja, panie “trzeci"? - krzyknął z góry kapitan przez tubę.- To jakiś rybak arabski! Rozbitek! - odkrzyknął z dołu trzeci oficer.- Z chłopakiem.Ale chłopak ranny i nieprzytomny.- Czy rybak może wejść po sztormtrapie? - zapytał kapitan.- Nie da rady, panie kapitanie.Za słaby.Nie może ustać na nogach.- Właźcie wszyscy do góry.W szalupie niech zostanie bosman, starszy marynarz i obaj rozbitkowie, to ich podniesiemy razem ze wszystkim do góry
[ Pobierz całość w formacie PDF ]