Podstrony
- Strona startowa
- Fredro Aleksander Trzy po trzy
- § Maylunas Andriej & Mironenko Siergiej Mikołaj II i Aleksandra. Nieznana korespondencja
- Ruda Aleksandra OdnaleŸć swš drogę 02 Wybór tłum. nieoficjalne
- Appian z Aleksandrii Historia Rzymska XIII XVII
- Appian z Aleksandrii Historia Rzymska I XII
- Aleksander Scibor Rylski Czlowiek z marmuru
- Cornwell Bernard Trylogia Arturiańska Tom 1 Zimowy Monarcha (2)
- Gloria Victis Orzeszkowa
- Weber Dav
- Simak Clifford D W pulapce czasu (SCAN dal 1141)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- dudi.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rozdział osiemnastyNIEUDANE POSZUKIWANIANareszcie Jane zobaczyła prawdziwe Indie! Chociaż byłabardzo podekscytowana czekającym ją spotkaniem z chorymbratem, którego nie widziała od lat, urzekło ją piękno pałacówi ogrodów radży.Jakby specjalnie na jej cześć, przedgłównym pałacem oprowadzano słonie w czaprakach, bogatohaftowanych złotem.Były to najprawdziwsze słonie, napewno nie z cyrku!Radża, ubrany w garnitur, przyjął gości bardzo uprzejmie izaprosił ich do gabinetu urządzonego w europejskim stylu.Jane czuła się rozczarowana z tego powodu.Była ciekawa, wjaki sposób będą porozumiewali się z radżą, lecz okazało się,że gospodarz świetnie mówi po angielsku.Niemniej jednakbył to typowy człowiek Wschodu.Znieżnobiały gorskrochmalonej koszuli podkreślał smagłość jego twarzy.Janepomyślała, że tak mógłby wyglądać Otello.Boden przedstawił krótko cel ich wizyty.W miarę jak mówił,na twarzy radży malowało się coraz większe zakłopotanie. Bardzo mi przykro odezwał się, gdy Boden skończyłmówić. A to z tego powodu, że zostałem pozbawionyprzyjemności spełnienia prośby państwa.Aureliusz Galton,gdyż, jak się dowiaduję, tak właśnie nazywa się ten cudownymłodzieniec, rzeczywiście przez pewien czas przebywał wmoim pałacu, lecz obecnie nie ma go tutaj.I ja.doprawdy,nic więcej nie mam do powiedzenia.Aureliusz Galtonzniknął.Nieoczekiwana wiadomość zaskoczyła wszystkich.Jane,Boden, Pearth i Dotaller zasypali radżę niezliczonymipytaniami, ale gospodarz, nerwowo skubiąc kędzierzawąbrodę, uparcie twierdził to samo: Naprawdę nie jestem w stanie dodać nic więcej do tego, cojuż państwu powiedziałem.Słudzy donieśli mi, że młodzienieczniknął ubiegłej nocy, i więcej nie słyszałem o nim.Czymogę zaproponować państwu herbatę? Droga na pewno byłamęcząca.Nie? W takim razie, czy zechcą państwo obejrzećmoją kolekcję brylantów? Sir! zawołał Boden. %7ływię głębokie przekonanie, iżpan zdaje sobie sprawę, jaka ogromna odpowiedzialność.Nie skończył, ujmująca maska fałszywej europejskości spadłaz twarzy radży.Z jego oczu posypały się iskry.Bodenzakrztusił się i zbladł. %7ływię niezachwiane przekonanie, iż pan równieżodpowiada za swoje słowa, sir! przerwał radża Bodenowi. Uważałbym za uwłaczające mojej godności, gdyby panpozwolił sobie na domniemanie, że moje słowa mówiącyspecjalnie podkreślił to moje" mogą rozmijać się zprawdą!Wszyscy zrozumieli, że rozmowa jest skończona i że niczegood radży się nie dowiedzą.Pożegnanie w przeciwieństwie dospotkania było chłodne i sztywne.Gdy schodzili po marmurowych schodach, usłanychkobiercami i tonących w kwiatach, Boden odezwał się cichodo Jane pragnąc pocieszyć ją i siebie:- Niech się pani nie zamartwia, Jane.Wygląda na to, żeAureliusz dokonał kolejnej ucieczki.Smutna sprawa, bezwątpienia, ale jestem pewny, że go odszukamy.To kwestiakilku dni.Nie mógł odle.uciec daleko.Jane westchnęła. Radża nie chce się rozstać z człowiekiem-ptakiem.Musiałgo gdzieś ukryć mówił Pearth do Dotallera, gdy szli przezpark wzdłuż niskiego ogrodzenia. Postawimy na nogiwszystkich, od kogo to zależy i jeśli zajdzie potrzeba,dotrzemy nawet do wicekróla, aż uzyskamy nakazprzeprowadzenia rewizji w pałacu i wydania nam Aureliusza!Dotaller szedł pogrążony we własnych myślach.Pearth wmilczeniu wysunął się naprzód.Nagle jego uszu doszedł głos, który dolatywał zza ogrodzenia.Kilka słów wymówionych w języku hindi sprawiło, że Pearthzatrzymał się i zaczął nasłuchiwać.Na środku ulicy stał zamiatacz, a obok niego szczupły starzeci dziewczyna. Niech przy następnym wcieleniu pojawię się na świat jakonajnędzniejszy z płazów, jeśli kłamię! zaklinał sięzamiatacz, wyraznie oburzony okazanym niedowierzaniem.Mówił mi to człowiek, który sam, własnymi rękoma,związywał sznurem człowieka-ptaka, zanim na rozkaz radżywrzucono tego nieszczęśnika do głębokiej studni!Starzec machnął ręką, na jego pomarszczonej twarzyodmalował się ból: To już koniec.Chodzmy, Lalito! Lecz dziewczyna nieruszyła się z miejsca.Zrozpaczona spojrzała na starca ipowiedziała stanowczo: On nie może umrzeć!.Powiedział przecież: Czekaj namnie, Lalito", więc będę czekała. Co z panem, mister Pearth? zawołał Dotaller,podchodząc do Peartha.Spojrzał na jego pobladłą twarz idodał z trwogą, zniżając głos: Czy coś się stało? Nie, nic.Po prostu atak serca.Zdarza mi się to od czasudo czasu.Zaraz przejdzie.Dotaller popatrzył na niego nieufnie.Wieczorem, gdy przed wejściem do hotelu czekał już na nichsamochód, Pearth zdecydował się na ujawnienie tajemnicy.Powiedział do Bodena: Mister Boden! Powód naszych kłótni przestał istniećAriela, czyli Aureliusza Galtona, nie ma już wśród żyjących.Został zabity z rozkazu radży.Pearth opowiedział o podsłuchanej rozmowie.Za ścianąrozległ się rozdzierający krzyk.Cienkie ścianyprowincjonalnych hoteli w Indiach natychmiast zdradzająkażdą tajemnicę!Pearth i Boden zastali Jane tonącą we łzach.Zwabionyhałasem, zjawił się Dotaller.Kiedy dowiedział się, co się stałoz Aureliuszem, z wielkim trudem zdołał ukryć uczucieradości.Dla niego wszystko ułożyło się jak najlepiej!Rozdział dziewiętnastyGNIEW WAADCYAnat, chłopczyk, którego Ariel wyciągnął ze studni, byłsynem Mohity człowieka z diamentem, głównego doradcy iulubieńca radży.Fakt, że się jest ulubieńcem radży, daje niemałe korzyści.Radża Radżkumar posiadał tak wielkie skarby, że nawet sammiał jedynie nikłe pojęcie o ich wartości.NiewieluEuropejczyków wie o tym, że niektórzy spośród radżówhinduskich należą do największych bogaczy świata i że tacyznani miliarderzy, jak Rockefellerowie, Morganowie,Rotszyldowie czy Vanderbiltowie w porównaniu z nimi sąwłaściwie biedakami.Przez wieki całe, z pokolenia napokolenie, radżowie gromadzili swoje bogactwa, którychtrzon stanowią klejnoty i złoto.O tych bogactwach niewiele na ogół wiadomo, ale tylkodlatego, że radżowie nie muszą wyprzedawać rodzinnychklejnotów, a gdyby nawet musieli, to i tak nie zawsze byłobyto możliwe, gdyż na światowej giełdzie niewiele znalazłobysię kupców skłonnych do nabycia takich kamieni, jak WielkiMogoł czy Regent Majątek nieruchomy radżów w postacipałaców i posiadłości ziemskich też jest nie do pogardzenia,chociaż ani umywa się do wartości owych stosów brylantów idiamentów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]