Podstrony
- Strona startowa
- Heath Lorraine Najwspanialsi kochankowie Londynu 03 Przebudzenie w ramionach księcia
- Makuszynski Kornel Dziewiec kochanek kawalera Dorn
- Brooks Terry Piesn Shannary (SCAN dal 738)
- Brooks Terry Potomkowie Shannary (SCAN dal 8 (2)
- Brooks Terry Potomkowie Shannary (SCAN dal 8
- Brooks Terry Kapitan Hak
- Gulland Sandra Kochanka Słońca
- Brooks Terry Potomkowie Shannary
- Simak Clifford D Zasada wilkolaka
- Howard Robert E Conan z Cimmerii
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- epicusfuror.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie pojedziemy bez ciebie, Lele.- śartujesz - powiedziała, ale kiedy popatrzyła mu w oczy, zrozumiała, \e Jonathanmówi powa\nie.- Albo jedziesz z nami, albo nie jedziemy w ogóle.- Nie mo\esz decydować za innych.Zmarszczył czoło.- Masz rację - odezwał się po dłu\szej chwili.- Za innych nie mogę, ale za siebie tak.Jeśli ty nie pojedziesz, to ja te\ zostaję w domu.Taka jest moja decyzja.- Ale wiesz, \e ja nie mogę jechać bez niej - powiedziała cicho.Jej głos lekko dr\ał zewzruszenia.Zawsze wiedziała, \e Jonathan jest chłopakiem, na którego mo\e liczyć, mimo tojego oddanie bardzo ją poruszyło.- Wiem.Po prostu wezmiemy tę zołzę ze sobą i jakoś ją spacyfikujemy.W grupiezawsze jest łatwiej.Samantha uśmiechnęła się, próbując sobie wyobrazić spacyfikowaną Mary - Louise.Po chwili uśmiech zniknął jej z twarzy.- Jonathan, to jest nie fair wobec pozostałych - powiedziała.- Ja wiem, jaka mojakuzynka jest okropna, ty to wiesz ode mnie, a oni nie mają o tym pojęcia.Dowiedzą się, jakju\ będzie za pózno.I co? Zostawią ją gdzieś na drodze, \eby wracała do domu stopem.- Zawsze to jakieś wyjście.- Gdy Samantha się roześmiała, dodał: - Nawet nie takienajgorsze.- Ty się mo\esz śmiać, ale ja ją muszę znosić.Wiesz, myślę, \e jednak powinnamszczerze powiedzieć Melanie, Vanessie i chłopakom, \e Mary - Louise to rozpieszczonaegoistka.Je\eli mimo to zgodzą się na jej wyjazd, to przynajmniej nie będę miała do siebiepretensji, \e ich nie uprzedziłam.- Jeśli chcesz, to im powiedz - rzekł Jonathan.- Albo nie, mam lepszy pomysł.Umówiliśmy się przecie\, \e w sobotę wszyscy pojedziemy do Double Rainbow.- Wpromieniu trzydziestu kilometrów było to jedyne miejsce, gdzie młodzie\ licealna mogłapotańczyć przy muzyce country na \ywo.- Wez ją ze sobą i wtedy wszyscy będą mieli okazjęją poznać.To chyba najlepsze wyjście.- Myślisz, \e taka potańcówka to dobra okazja, \eby kogoś poznać? - spytała zpowątpiewaniem.- Tak naprawdę poznać? A poza tym nie wiem, czy ona będzie się chciała znami wybrać.- Dlaczego miałaby nie chcieć?- Pewnie jest przyzwyczajona do innych rozrywek ni\ wiejskie potańcówki.- Jak nie będzie chciała, to niech się wypcha.- Jonathan wstał, podszedł do lodówki iwyjął z niej kartonik soku pomarańczowego.- Chcesz trochę? - Skinęła głową, napełnił więcsokiem dwie szklanki i jedną podał Samancie.- Zapytaj ją.Jeśli nie pójdzie, to zawszezdą\ysz im o niej opowiedzieć.Masz na to jeszcze czas.Staroświecki zegar nad drzwiami kuchni wybił dziesiątą.- Ale się zasiedziałam.- Wypiła szybko sok i wstała.- Muszę lecieć.Ona ju\ napewno wstała.Dzięki za śniadanie.Chciała zebrać po sobie brudne naczynia i wło\yć do zmywarki, ale Jonathan machnąłręką.- Zostaw, ja to potem sprzątnę.Wyszedł za Samanthą na podwórze i patrzył, jak wsiada na konia.- Przydałoby ci się nowe siodło - zauwa\ył.- Pewnie, \e by mi się przydało, ale moi rodzice, niestety, się nie rozwodzą, i nie mamnie kto przekupywać prezentami.- Co?! - Chłopak uniósł brwi.- Nic, powiem ci o tym przy okazji.- Pomachała do niego i ścisnęła stopami bokiTootsie, dając klaczy znak, \eby ruszała.- Cześć, trzymaj się!Dziesięć metrów za bramą zatrzymała się i odwróciła.- Słuchaj, mo\e wpadniesz do nas i ją poznasz? - zaproponowała.- Chętnie, ale wiesz, pod jakim warunkiem ojciec zgodził się, \e pojadę do Glacier?Pod takim, \e teraz przed wyjazdem i potem po powrocie będę mu pomagał na ranczu.W tymtygodniu znakują bydło na północnym pastwisku.- Tak, pamiętam, mówiłeś mi o tym.- Jadę tam, kiedy tylko uda mi się naprawić tego grata.Ale jak znajdę chwilę czasu, towpadnę do was.Dzisiaj i jutro raczej mi się nie uda, ale pojutrze pewnie tak.- To trzymaj się i uwa\aj, \ebyś sobie nie zrobił krzywdy, jak będziecie znakować.- Spokojna głowa! - zawołał za nią.7Jonathan, tak jak obiecał, odwiedził Samanthę trzy dni po tym, jak jedli razemśniadanie.Właśnie wracała z porannej przeja\d\ki, kiedy zobaczyła, \e pod dom podje\d\ajego pikap.- Wejdz do środka - powiedziała, zeskakując z siodła.- Ja tylko zaprowadzę Tootsiedo stajni i zaraz przyjdę.- Nie, pójdę z tobą.Wolę nie stawać sam oko w oko z tą twoją straszną kuzynką.Samantha zerknęła na zegarek i pokręciła głową.- Mała szansa, \ebyś stanął z nią oko w oko.Jonathan popatrzył na nią, nie wiedząc, oco chodzi.- Jest dopiero piętnaście po dziewiątej, a ona.Nie wiem, o której wstaje u siebie wKalifornii, ale odkąd jest u nas, nie zdarzyło się, \eby się zwlokła z łó\ka przed jedenastą.Chłopak, nie komentując przyzwyczajeń Mary - Louise, wzruszył ramionami.- Jonathan - popatrzyła na niego błagalnym wzrokiem - nie rób tego więcej.- Czego mam nie robić?- Wzruszać ramionami.- Wzruszyłem ramionami? Naprawdę?- Oczywiście, \e wzruszyłeś
[ Pobierz całość w formacie PDF ]