Podstrony
- Strona startowa
- § Saylor Steven Roma sub rosa 05 Ostatnie sprawy Gordianusa
- Saylor Steven Roma sub rosa t Dom Westalek
- Saylor Steven Roma sub rosa t Rzymska krew
- Steven Rosefielde, D. Quinn Mil Masters of Illusion, American L
- [4 1]Erikson Steven Dom Lancu Dawne Dni
- [2]Erikson Steven Bramy Domu Umarlych
- Reymont Chlopi IV (2)
- Koontz Dean R Moonlight Bay T 1 Zabojca strachu
- Henryk Sienkiewicz Potop tom 3
- Martel Yann Zycie Pi.WHITE
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ines.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zupełnie tak jak ja bym to zrobił.Jej pech polegał na tym, że zadarła z silniejszymi od siebie oraz że potrzebowaliśmy jej współpracy.Nic nie mogłem na to poradzić, ale w pełni ją rozumiałem i było mi jej żal.Dotknąłem jej szyi płazem dwusiecznej klingi.Czułem, jak sztylet ze mną walczy, próbując obrócić się, by rozciąć skórę, zabić i pić.Ona też to poczuła.- Ponieważ jednak jestem uczciwy, muszę cię poinformować, że jeżeli będziesz współpracować, nie pozwolą mi cię zabić tym sztyletem.Będę tego niepomiernie żałował, ale dotrzymam słowa.Na jej twarzy dało się zauważyć równocześnie ulgę i nienawiść do samej siebie za to, że ją czuła.Cóż, sam nie bawiłem się najlepiej, więc nie traciłem czasu na współczucie.Złapałem ją za włosy i szarpnięciem uniosłem gło we, by mogła dostrzec ciało Morrolana.Okno nadal było uprzejme i pokazywało jedynie nieprzeniknioną czerń.- Już wiesz, czego chcemy - oznajmiłem.- Mnie prywatnie gówno obchodzi, czy to zrobisz czy nie, ale tym dwóm bardzo na tym zależy.Więc osiągnęliśmy pewien kompromis.Spytam cię, ale tylko raz, czy zdejmiesz blokadę uniemożliwiającą ożywienie go.Jeśli się nie zgodzisz, jesteś moja.Jeśli się zgodzisz, Morrolan zdecyduje, co z tobą zrobić, ale nie zginiesz od ostrza Morgantich.Zaczęła drżeć.Dla zawodowca z Domu Jherega kontrakt jest niemal święty.Większość wolałaby stracić duszę, niż go złamać.W praktyce prawie nikt nie staje przed taką alternatywą.sam nigdy nie znalazłem się w podobnej sytuacji i miałem nadzieję, że nigdy się nie znajdę.Gdyby do tego doszło, sądzę, że załamałbym się.Choć może i nie - trudno snuć takie domysły.- No to jak będzie? - spytałem chrapliwie.Po wyrazie jej twarzy widać było, że targają nią sprzeczne uczucia.Zacząłem siebie nie lubić.może jednak powinienem był zostać złodziejem?Złapałem jej suknię i zadarłem ją, ukazując nogi.Kiedy ująłem kolano, Loiosh, tak jak uzgodniliśmy, syknął głośno.- Nie! - oświadczyłem.- Dopiero jak z nią skończę!Polizałem palec lewej dłoni i zaznaczyłem linię na wewnętrznej stronie jej uda.Powoli i starannie.Widać było, że jest bliska łez, a więc i bliska załamania.- No cóż.- oświadczyłem z zadowoleniem, opuszczając sztylet.Ostrze dotknęło skóry.- Nie! Przestań, na bogów! Zrobię to! Odsunąłem sztylet i złapałem ją za włosy, by miała w zasięgu wzroku ciało Morrolana, i skinąłem głową Alierze, by zdjęła na moment blokadę.Jeśli adeptka udawała, to teraz miała okazję podjąć walkę, ale musiała zdawać sobie sprawę, że z nami nie wygra.- No to zdejmij blok! - warknąłem.- Nim zmienię zdanie.Skinęła głową i skoncentrowała się.- Zrobione - odezwała się pierwszy raz tego wieczoru Nekromantka.Puściłem adeptkę.Rozpłakała się.Nekromantka podeszła do ciała Morrolana i zabrała się do pracy.Nie patrzyłem, co robi.W komnacie słychać było jedynie szloch adeptki i nasze ciche oddechy.Nekromantka wstała po paru minutach, wyglądając przez moment na prawie szczęśliwą.Morrolan oddychał spokojnie i miarowo.Po paru sekundach otworzył oczy.Jego pierwszą reakcją był gniew.Potem zrozumienie i zaskoczenie.Rozejrzał się i spytał:- Co się stało?- Wpadłeś w zasadzkę - poinformowałem go.Potrząsnął głową i wyciągnął rękę.Pomogłem mu wstać.Przyjrzał się kolejno obecnym, aż jego wzrok spoczął na nadal pochlipującej adeptce.Spojrzał na Alierę, potem na mnie.- Kto to? - spytał.- Adeptka Lewej Ręki - wyjaśniłem.- Podnajęta przez tego, kto zgodził się wykonać kontrakt na ciebie.Miała dopilnować, by nie dało się ciebie przywrócić do życia.I zrobiła to.Ale ponieważ ten, kto założył magiczny blok, może go także zdjąć* przekonaliśmy ją, aby tak właśnie zrobiła.Morrolan przyjrzał się jej z nowym zainteresowaniem.- W takim razie jest całkiem dobra? - upewnił się.- Niezła - potwierdziła Aliera.- Lepsza niż niezła - uśmiechnął się ponuro.- Dostałem, jak tylko pojawiłem się w tym.- Magazynie - podpowiedziałem.- Magazynie.Ktoś praktycznie od ręki zneutralizował całą moją magię obronną.Podejrzewam, że to ona.To ty, moja piękna?Adeptka spojrzała na niego pustym wzrokiem i nie zareagowała.- Na pewno ona - potwierdziłem.- Po co wynajmować dwóch adeptów, skoro wystarczy jeden dobry?Morrolan pokiwał głową.Wsunąłem sztylet do pochwy, odpiąłem pochwę od pasa i podałem mu ją.Morrolan zbierał broń Morgantich, a ja nie chciałem tego sztyletu więcej widzieć na oczy.Spojrzał na sztylet, w jego oczach błysnęło zrozumienie i bez słowa schował broń do wewnętrznej kieszeni peleryny.- No to możemy już stąd wyjść - oceniłem.Skierowaliśmy się ku drzwiom.Aliera spoglądała na mnie, a wyraz twarzy miała dziwny, ale nic nie mówiła.- Co z nią? - spytałem Morrolana, wskazując adeptkę.- Obiecaliśmy, że nie zginie od ostrza Morgantich, ale to ty zdecydujesz, co dalej.Innych obietnic nie było
[ Pobierz całość w formacie PDF ]