Podstrony
- Strona startowa
- Cussler Clive, Perry Thomas Przygoda Fargo 05 Piaty kodeks Majow
- Cervantes Saavedra de Miguel Niezwyke przygody Don Kichota z la Manchy
- Cervantes Saavedra de Miguel Niezwykłe przygody Don Kichota z la Manchy
- Assollant Alfred Niezwykłe choć prawdziwe przygody kapitan (2)
- Louis Gallet Kapitan czart przygody Cyrana de Bergerac
- Szklarski Alfred 8 Tomek w Gran Chaco
- Terry Pratchett 10 Ruchome Ob
- Agata Christie Tajemnica Wawrzynow
- H.P. Lovecraft Dagon (2)
- Nik Pierumow Ostrze Elfow
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- sp8skarzysko.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zatopieni w myślach, doszliśmy do bramy zam-ku. Wejdziesz ze mną? spytałem. Wejdę; nie widzę potrzeby dalszego ukrywania się.Jeszcze jedno słowo, Watsonie.Niewspominaj sir Henrykowi o psie.Niechaj myśli o przyczynie śmierci Seldena to, co Stapletonchce, żebyśmy myśleli.Będzie odporniejszy wobec próby, która go czeka jutro; wszak, jeślisię nie mylę, jest zaproszony na obiad do Merripit House? Tak, ja również. Ty wymówisz się czymkolwiek, a on pójdzie sam.Wymyślimy dla ciebie jakiś powód.Skoro już spózniliśmy się na obiad, sądzę, że dostaniemy przynajmniej kolację.110Rozdział 13Zarzucanie sieciSir Henryk bardziej się uradował, niż zdziwił widokiem Sherlocka Holmesa, bo od kilkudni spodziewał się jego przybycia z powodu ostatnich wypadków.Okazał jednak zdumieniespostrzegłszy, że mój przyjaciel nie ma ze sobą kuferka i że się z tego nie tłumaczy.Zaopa-trzyliśmy go niebawem we wszystko, czego potrzebował, i, zasiadłszy do spóznionej kolacji,opowiedzieliśmy baronetowi nasze przygody, ujawniając te fakty, które nie naruszały naszegoplanu.Wcześniej spełniłem przykry obowiązek: zawiadomiłem Barrymore'a i jego żonę o śmierciSeldena.Kamerdyner przyjął nowinę z wielką ulgą, ale żona rozpłakała się żałośnie.Dlaświata zmarły był człowiekiem dopuszczającym się gwałtów, na wpół zezwierzęconym; dlaniej wszakże pozostał samowolnym chłopcem, dzieckiem, które czepiało się jej spódnicy, gdybyła młodą dziewczyną. Piekielnie się dziś nudziłem przez cały dzień w domu, od wyjazdu Watsona dziś rano rzekł baronet. Sądzę, że będziecie mi panowie już teraz ufali, gdyż dotrzymałem obietnicy.Gdybym nie przysiągł, że sam wychodzić nie będę, mógłbym miło spędzić wieczór, gdyżmiałem zaproszenie do Stapletona. Nie wątpię, że spędziłby pan wieczór przyjemnie odparł Holmes sucho. Ale nie do-myśla się pan nawet, żeśmy już opłakiwali pana zgon.Sir Henryk spojrzał na nas ze zdumieniem. Dlaczego? Ten nieszczęsny zbrodniarz był ubrany w pański garnitur.Obawiam się, że pana lokaj,który mu go podarował, będzie miał do czynienia z policją. Nie przypuszczam.O ile pamiętam, ubranie nie było znaczone moimi inicjałami. Tym lepiej dla niego.a faktycznie dla nas wszystkich, bo postąpiliśmy wbrew przepi-som prawa.Nie jestem pewien, czy jako sumienny agent śledczy nie powinienem aresztowaćcałego domu.Raporty Watsona są bardzo obciążającymi dokumentami. Jak w końcu stoi nasza sprawa? spytał baronet. Czy udało się panu wpaść na jakiś111trop? Co do nas, nie jesteśmy obaj z Watsonem o wiele mądrzejsi niż na początku, choć sie-dzimy tutaj. Zdaje mi się, że niedługo będę mógł wyświetlić dokładnie całą sprawę.Jest ciężka i nie-słychanie zawikłana.Niektóre punkty są jeszcze zupełnie ciemne, ale światło, które musi jąrozjaśnić, już się zbliża. Watson powiedział panu, że stwierdziliśmy jeden pewny fakt? Słyszeliśmy psa na mo-czarach, mogę zatem przysiąc, że owa legenda nie jest czczym zabobonem.Miałem do czy-nienia z psami w Ameryce i wycie psa rozpoznam na pewno.Jeśli zdoła pan temu psu nało-żyć kaganiec i uwiązać go na łańcuchu, jestem gotów ogłosić pana największym agentemśledczym na świecie. Sądzę, że ubiorę go w kaganiec i uwiążę na łańcuchu bez wielkich trudności, jeżeli jed-nak pan mi dopomoże. Zrobię wszystko, co pan mi każe. Doskonale, żądam jednak, żeby był pan mi ślepo posłuszny i nie pytał o powód moichpoleceń. Dobrze, jak pan zechce. Jeśli dotrzyma pan słowa, mamy jak najlepsze widoki na rozkazanie naszej zagadki.Niewątpię.Urwał nagle i patrzył uparcie ponad moją głową.Zwiatło lampy padało prosto na jegotwarz, która przybrała wyraz natężonej uwagi, wręcz skamieniała, aż stała się podobna dooblicza posągu, wyobrażającego uosobienie zdumienia i wyczekiwania. Co się stało? krzyknęliśmy obaj z baronetem.Gdy Holmes zwrócił wzrok ku nam, do-strzegłem, że pokonuje silne wzburzenie.Twarz miał spokojną, ale w jego oczach jaśniałauciecha. Proszę wybaczyć podziw znawcy rzekł, wskazując ręką szereg portretów, zawieszo-nych na przeciwległej ścianie. Watson twierdzi wprawdzie, że nie mam pojęcia o sztuce, aleto prosta zazdrość z powodu różnicy naszych poglądów.Ma pan tu istotnie zbiór bardzopięknych portretów. Rad jestem, że je pan chwali odparł sir Henryk, spoglądając z pewnym zdumieniem namego przyjaciela. Nie znam się na tym, co prawda, umiałbym lepiej ocenić konia lub bykaniż obraz.Nie wiedziałem, że pan i na takie rzeczy czas znajduje. Umiem ocenić dzieło dobre, gdy je widzę, a tu znajduję niejedno.Przysięgnę, że tenotyły dżentelmen w peruce, to niechybnie Reynolds.Domyślam się, że to portrety rodzinne,prawda? Tak jest, wszystkie. Czy pan zna imiona swoich przodków?112 Barrymore kładł mi je w uszy i sądzę, że potrafię je powtórzyć. Więc kim jest ten dżentelmen z teleskopem? To wiceadmirał Baskerville, który służył pod Rodneyem w Indiach Zachodnich.Ten wbłękitnym stroju, ze zwitkiem papierów w ręku, to sir William Baskerville, prezes komisjiIzby Gmin za Pitta. A ten kawaler na wprost mnie.w czarnym aksamicie i w koronkach? O, do poznania tego jegomościa ma pan specjalne prawo, gdyż on jest powodem całegonieszczęścia.To ów wyklęty Hugon, który wywołał z piekieł psa Baskerville'ów.Nie zapo-mnimy go chyba.Spoglądałem na portret z zajęciem i pewnym zdziwieniem. Rzecz szcze-gólna rzekł Holmes ma pozór człowieka spokojnego, skromnego.lecz diabeł patrzy mu zoczu.Wyobrażałem go sobie jako mężczyznę barczystego, o bardziej brutalnej powierzchow-ności. Autentyczność portretu nie budzi wątpliwości, bo na odwrotnej stronie płótna jest imię idata rok 1647.Holmes mówił już niewiele jego uwagę najwyrazniej przyciągał portret starego rozpust-nika.Do końca kolacji mój przyjaciel prawie nie odrywał wzroku od płótna
[ Pobierz całość w formacie PDF ]