Podstrony
- Strona startowa
- Foster Alan Dean Tran ky ky Czas na potop
- Foster Alan Dean Tran ky ky Misja do Moulokinu
- Foster Alan Dean Przekleci 02 Krzywe zwierciadlo
- Foster Alan Dean Gwiezdne Wojny Nadchodzšca Burza
- Koontz Dean R Mroczne sciezki serca (SCAN dal
- Koontz R. Dean W okowach lodu (SCAN dal 1154)
- Koontz Dean R Moonlight Bay T 2 Korzystaj z nocy
- Foster Alan Dean Zaginiona Dinotopia
- Swiadkowie Jehowy zdemaskowani Tadeusz Polgensek
- Grafton Sue P jak przestepstwo
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- fruttidimare.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nieprawda - rzuciła ostro.- Mylisz się, Conradzie.Jesteś obłąkany.Masz manię wielkości.Ten stwór wcale nie jest Antychrystem.To po prostu okrutna, szalona bestia.Powinnam była zachować choć odrobinę zdrowego rozsądku, tak jak Ellen.Powinnam była go zabić, jak ona zabiła Victora.A teraz.jestem odpowiedzialna za śmierć wszystkich, którzy zginęli z rąk tej bestii i tych, którzy jeszcze umrą, zanim to wszystko się skończy.Stając nad nią Conrad nachylił się i zacisnął dłonie na jej szyi.- Nie pozwolę ci zniweczyć tego wszystkiego - powiedział.Zena walczyła, nie miała jednak dość silnej woli życia, podczas gdy Conrad czuł, że musi ją zabić.Nigdy dotąd - aż do tej chwili - nie zaznał podobnego uczucia potęgi i świadomości życiowego celu.Miał wrażenie, jakby coś go doładowywało; diabelska energia zdawała się docierać do każdej komórki jego ciała.Zena miotała się, kopała i drapała go po twarzy, ale umarła szybciej i łatwiej niż oczekiwał.Zaciągnął jej zwłoki w najciemniejszy kąt namiotu; później wymyśli jakiś sposób, aby się ich pozbyć.Kruk zakrakał histerycznie.Obawiając się, że ochrypłe wrzaski przyciągną kogoś do namiotu, zanim zdąży pozbyć się trupa, Straker otworzył klatkę, sięgnął do środka i skręcił ptaszysku kark.Wyszedł z namiotu Zeny i szybkim krokiem ruszył w stronę Tunelu Strachu.Amy Harper i jej przyjaciele dotrą tam niebawem, a on chciał być odpowiednio przygotowany na ich przybycie.do balonów.Wygrał też darmowy przejazd na karuzeli, kiedy podczas pierwszego okrążenia udało mu się złapać mosiężne kółko.Kręcił się na karuzeli, dosiadając karego wierzchowca, przypominającego czarnego Królewicza z telewizyjnego serialu, gdy nagle zauważył Amy.Nie spodziewał się, że chłopak, z którym się umówiła, przyprowadzi ją do wesołego miasteczka; a jednak była tu, ubrana w ciemnozielone szorty i bladozielony podkoszulek.Tyle, że nie towarzyszył jej Buzz.Była z nią Liz; obie dziewczyny zmierzały w kierunku toalety.Joey stracił je z oczu przy kolejnym obrocie karuzeli; zniknęły w tłumie.Kiedy w kilka minut później zszedł z karuzeli, natychmiast udał się na poszukiwanie siostry.Wiedział, że z przyjemnością wysłuchałaby jego opowieści o tym, jak oszukał mamę.Uznał, że jest nadzwyczaj sprytny i dzielny, skoro w pojedynkę zdołał dotrzeć aż do wesołego miasteczka.Joey cenił sobie aprobatę Amy bardziej niż kogokolwiek innego i wręcz nie mógł się doczekać, aby usłyszeć, co powie, gdy zobaczy go tutaj całkiem samego.* * *Tego wieczora Joey miał niezwykłe szczęście.Wygrał sześćdziesiąt pięć centów w rzutach monetami i małego pluszowego misia za rzuty strzałkami14Szalet był jasno oświetlony.Cuchnął wilgotnym betonem, grzybem i starym moczem.Umywalki pokrywały plamy od stale cieknącej, żelazistej wody.Amy i Liz umyły ręce i przed lustrami zaczęły poprawiać makijaż.Dwie starsze kobiety wyszły z toalety pozostawiając dziewczyny same.Czujesz ten odlot? - spytała Liz.Tak.Ja też.Czuję to od stóp aż po czubek głowy.Jestem naćpana.A ty? Co z tobą? Jest ci po prostu dobrze czy też jesteś napruta?Jestem kompletnie załatwiona - odparła Amy wpatrując się w lustro.Lekko zmrużyła oczy i drżącą dłonią umalowała szminką usta.To dobrze - stwierdziła Liz.- Cieszę się, że jesteś naćpana.Może się wreszcie rozluźnisz.Jestem wyluzowana - odparła Amy.Świetnie - mruknęła Liz.- A więc nie będę cię musiała do tego namawiać.Do czego?Do orgietki - odparła Liz.Amy spojrzała na nią, a Liz uśmiechała się lekko nieprzytomnie.Amy spytała:Orgietki? Co masz na myśli?Powiedziałam już o tym naszym dwóm napalonym samcom, tam na zewnątrz - stwierdziła Liz.Buzzowi i Richiemu?Obaj są za.Znaczy.że niby my.we czwórkę w jednym łóżku?Jasne - odparła Liz, odkładając szminkę i zamykając z trzaskiem torebkę.- To będzie FAN-TAS-TYCZ-NE!Och, Liz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]