Podstrony
- Strona startowa
- Iskry z popiołów nieznane opowiadania XIX wieku
- Lem Stanisław Ratujmy kosmos i inne opowiadania
- Lem Stanislaw Ratujmy kosmos i inne opowiadan
- Lovecraft H.P 16 Opowiadan (www.ksiazki4u.prv
- Conrad Joseph Tajfun i inne opowiadania
- Kiryl Bulyczow Nowe Opowiadania Guslarskie
- Conrad Joseph Tajfun i inne opowiadania (2)
- Migar Michał Erotyczny pamietnik masażysty
- Kazantzakis Nikos Ostatnie kuszenie Chrystusa (2)
- Jordan Robert Wielkie Polowanie
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- windykator.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Autorzy bardzo chcą być w zgodzie z tendencjami światowymi i jak gdyby się boją, że gdy wstrzymają na chwilę bieg zdarzeń w powieści, czytelnik zaraz zacznie dłubać w nosie i łapać muchy, albo - co gorsza -zwracać uwagę na poprawność klecenia zdań.Przyjęło się, niestety, że ta proza musi mieć tempo - i rzeczywiście musi, jeśli nic prócz tempa w niej nie ma.Zdominowanie gatunku przez pomysły spowodowało jakby postawienie ich w opozycji z innym ważnym elementem wartościowej literatury: z problemem.Współzależność pomysłu i problemu dobrze ilustruje opowiadanie Carlosa Federici „Pierwsza potrzeba” (Fantastyka 5/83).Jego akcja rozgrywa się po III wojnie światowej w ruinach Nowego Jorku, gdzie dybią na siebie uzbrojone watahy byłych księgowych i urzędników, walcząc o przetrwanie.Artykułem pierwszej potrzeby okazuje się tam dentysta, wart narażania życia w akcji zbrojnej, ponieważ bojownikom tak doskwiera ból zębów, że nie mogą wytrzymać.Mamy więc utwór oparty na pomyśle dość paradoksalnym: w pewnych sytuacjach do utrzymania się przy życiu niezbędna będzie nie woda, żywność czy pociecha duchowa, a kleszcze dentystyczne i ekstrakcja.Czy jest to jednak opowiadanie z problemem? Ano nie, ponieważ Nowy Jork jak stał tak stoi, a o III wojnie mówi się i pisze na razie w kategoriach możliwości.Owszem, odwołuje się ono do rzeczywistego zagrożenia, ostrzegając przed wojną atomową, żeby jednak pomysł z „Pierwszej potrzeby” zamienił się w realny problem, trzeba drobiazgu: III wojny właśnie.Pomysł literacki w zależności od kontekstu socjologicznego czy politycznego może odzwierciedlać niefikcyjne problemy, na których brak świat współczesny przecież nie narzeka.Wielka ilość znanych mi utworów polskich i zagranicznych kompletnie ignoruje tę szansę.Większość pomysłów generowanych stadnie przez autorów SF odsunięta jest bezpiecznie w czasie bądź wyprowadzona w dalekie rejony gwiezdne, by uniemożliwić w ten sposób bliską konfrontację z życiem.Są czytelnicy, którzy to znoszą - są też tacy, którzy papierowych abstrakcji nie cierpią.Też mi literatura, prychnie ktoś, dla kogo problemem bardzo uciążliwym, by już pozostać przy zagadnieniach dentystycznych, jest brak w sklepach pasty do zębów.Chociaż postulat, by literatura dokładnie opiewała braki życia i nie oddalała się odeń ani o centymetr wydaje mi się przesadą, sprowadzaniem książki do roli gazety, to jednak tego typu tęsknoty rozumiem i doceniam.Zresztą część fantastyki krajowej stara się je w miarę możliwości uwzględniać.Zmierzam do wypowiedzenia tezy dość oczywistej: dobra fantastyka (i dobra literatura) polega między innymi na harmonijnym łączeniu pomysłu z problemem.Utwór SF winien być jakoś zakotwiczony w realnym świecie: w sytuacji politycznej, w bolączkach i zagrożeniach, w naturze ludzkiej.Kiedy brak tych połączeń, zostaje tylko szeleszczący papier.Wielką siłą prozy Stanisława Lema jest łączenie autentycznych problemów współczesności z literackimi i sytuacyjnymi pomysłami na ich sprzedanie, tak jak ma to miejsce choćby w „Kongresie futurologicznym”, jednym z najlepszych utworów SF wszechczasów.Do fuzji takiej, w której jest jeszcze miejsce na artyzm wykonania, dochodzi w SF stanowczo zbyt rzadko.Sprawność intrygiProszę zauważyć, że pod względem spełniania życzeń czy zamiarów bohaterów jest science fiction krainą omnipotencji.Dla byle powodu lub zgoła bez powodu rozjeżdża się kosmos latającymi statkami-miastami, rozpyla na atomy całe planety itd.Dochodzi w ten sposób do naruszenia podstawowych reguł logiki: nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie dla wbicia gwoźdia sprowadzał naddźwiękowca, tylkoużyje młotka.W SF wszystko odbywa się na kosmiczne skalę, jakby druga zasada termodynamiki i rachunek ekonomiczny nie obowiązywały tam wcale.Świat, w którym dobre bóstwa wyposażają przygłupów w nowoczesną technikę przypomina wierzenia tubylców z Nowej Gwinei, że przodkowie zsyłają im samoloty pełne dóbr, zawłaszczane podstępnie przez białych.Czytelnik SF, o ile nie chce być podobny do tych tubylców, musi bardzo nieufnie traktować poważną część umiłowanego gatunku.Te nieograniczone możliwości, ta ogromna skala są po pierwsze przejawem przerostu akcji nad refleksją.Objaw to prymitywny i pierwotny: uderzyć, skoczyć, zabić - potem rozmyślać, dlaczego.Współczesne wzorce postępowania radzą roztropnie: najpierw pomyśl, potem zrób.W SF zdaje się obowiązywać taryfa ulgowa od tej świętej zasady.I po drugie: Łatwość powoływania bytów literackich sprzyja demoralizacji autorów.Powoduje ślizganie się po problemie, owocuje brakiem dyscypliny.Zamiast rozegrać intrygę w wąskim gronie, na niewielkim terytorium wyprowadza się ją Bóg wie gdzie i po co, mnoży techniczne środki, co przy wątłości wypowiadanej myśli daje czysto komiczne efekty (niezamierzone).Zamiast zmierzać od intrygi do pointy wprowadza się nowe zawęźlenia, powołuje nowe byty itp.Łatwo spostrzec, że sprawność literacka tak prowadzonej fabuły jest niska: dużo wysiłku, nikłe rezultaty.Znudzony space-operą czytelnik aż wyje do jedności czasu i miejsca akcji, do wzorcowej pod tym względem nowelki Johna Steinbecka „Myszy i ludzie”.Steinbeck przypomina akrobatę, któremu do popisów wystarczy metr kwadratowy areny, podczas gdy przeciętnemu autorowi SF ciasno na całej Ziemi, miota się, ryczy - a co z tego wynika? Najczęściej nic.Czysta fantastyka, horror czy fantasy, nie wywołuje tak gwałtownych reakcji niechęci jak SF.Dlaczego? Bo SF najbardziej rzuca się w oczy, na niej jak na piorunochronie ogniskują się wieczne pretensje
[ Pobierz całość w formacie PDF ]