[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Teraz pracujesz w helpdesku, Morten?Spojrzał na ekran, zaklął i wylogował się.Zacisnął dłoń w pięść, mocno walnął Webera w klatkę piersiową ipchnął go na biurka. Przysłali cię, żebyś zrobił ze mnie kozła ofiarnego?Zadzwonił telefon Christensena.Wyjął go z kieszeni i spojrzał nawyświetlacz. Hartmann cię przysłał? To wirus powtórzył Weber i próbował się wycofać.Kolejny cios w żebra, kopniak w goleń.Christensen chwycił go zaklapy i wpychał w cień pod ścianą.Weber spojrzał na drzwi.%7ływej duszy. Nie wciskaj mi kitu, do jasnej cholery! krzyknął Christensen.Ktoś przeszedł korytarzem.Weber się wyrwał, dotarł do drzwi i wypadł z pokoju.Oddalał sięszybkim krokiem, prawie biegiem.Nagle stanął jak wryty.Udając się do Wydziału Edukacji, jakopretekst zabrał ze sobą teczkę.A w niej ważne dokumenty.Poufne.Zostawił ją tam.A Christensen był aroganckim, ambitnym szczeniakiem.Tyranem podwórkowym.Czyjąś marionetką.Powoli, po cichu Weber wrócił do Wydziału Edukacji i wśliznął sięprzez drzwi, nasłuchując.Christensen wycofał się w kąt, stał plecami do drzwi.Sądząc pogłosie, był przerażony. Musimy pogadać.Na miłość boską! Co ja mam mówić?Weber posuwał się do przodu, słysząc każde słowo. Sprawdzają moje paski wypłat.Chcą wiedzieć, skąd pochodząpieniądze.Musisz coś zrobić.Teczka wciąż leżała na biurku.Na pewno zdołałby ją wynieśćniepostrzeżenie. Pierdolić to! piszczał Christensen. Potrzebuję pomocy.Nie, nie.Albo porozmawiasz z nim osobiście, albo wszystko powiem.Nie dam się zato udupić.Nie pójdę dla niego na dno.Morten Weber wziął teczkę i stał w miejscu.Olav Christensen obróciłsię, zobaczył go i zamilkł.Wsadził telefon do kieszeni.Weber zastanawiał się, czy kiedykolwiek w imponujących wnętrzachratusza widział kogoś tak przerażonego. Z kim rozmawiałeś?Christensen stał osłupiały. Olav.Jeśli zrobiłeś coś złego.Christensen wziął swoją aktówkę.Był jak ogłuszony. Możemy ci pomóc powiedział Weber. Chodz.Tamten przetrząsał biuro, otwierał szafki, wyciągał dokumenty.Skierował się do drzwi, ale Weber stanął mu na drodze. Porozmawiaj ze mną, a jakoś ci pomogę. Nie odrzekł Olav Christensen. Nie pomożesz.Lund wróciła do domu Hartmanna.Meyer, Svendsen i trzech innychpolicjantów przetrząsali jeden pokój po drugim.Odebrała telefon z komendy w sprawie paska wypłat. Ktoś w Ratuszu musi wiedzieć, kto nakazał wypłatę pieniędzy powiedziała oficerowi, który zajmował się sprawą. Sprawdz aktaChristensena.Sprawdz logi.To ważne.Kto, kiedy i jak.Kiedy się rozłączyła, Svendsen wyjrzał z kuchni i oznajmił wrednieubawiony: Ten Szwed, twój były, próbował cię dopaść.Zignorowała go. Interesujący dziennik odezwał się Meyer.Ten sam, który ona krótko przeglądała.Meyer wertował kartki. Prowadzi go od śmierci żony.Nagle w tamten piątek przestał.Dlaczego? Jak myślisz?Meyer polizał palce i przewrócił jeszcze kilka kartek. Coś się wydarzyło i on nie jest z tego dumny.Albo zrobił coś,czego nie chciał zapisać.Posłuchaj tego: Wychodzę z siebie.Muszę toskończyć, zanim mnie zabije. To strata czasu orzekła. Lund!To znowu Svendsen, z telefonem w ręku. Nie wciął się Meyer. Ona nie chce gadać ze swoim byłym. Musisz zadzwonić do Mortena Webera.Przyłapał OlavaChristensena, jak z kimś rozmawiał o swoich wypłatach.Potem koleśwybiegł z ratusza. Każ zatrzymać Christensena.I niech wyjaśnią te wypłaty. Marnujemy czas burknął Meyer. Olav Christensen wie, kto na boku korzystał z mieszkania.Wyświadczył komuś parę razy przysługę.Meyer skrzyżował ramiona i westchnął. Kto to mówi? Chyba Morten Weber.Namierzcie telefon Christensena.Wzięła swoją torbę i ruszyła do drzwi. Nie ma tu czego szukać. Nie skończyliśmy, Lund!Na zewnątrz było zimno i sucho.Wrzuciła do ust gumę i ruszyła docentrum.Theis Birk Larsen siedział przy kuchennym stole, postukująckluczykami od ciężarówki i czekając na kroki żony na schodach.Nie przebrał się po pracy.Nie czuł się dobrze.Ale czuł się na swoimmiejscu.Mieszkanie, ich dom, się zmieniało, i oni zmieniali się wraz z nim. Przepraszam, że tak pózno powiedziała Pernille w progu.Dzwonił ktoś do mnie? Nie.Miała ożywioną twarz, która pojawiała się zawsze wraz z myślami oNannie.Tylko wtedy wyglądała jak dawniej.Zaczynał tego nienawidzić. Cieszę się, że poszłam.Użyli niewłaściwej czcionki.Niewyglądałoby to dobrze. Nadstawiła ucha. Gdzie są chłopcy? U twoich rodziców. Dlaczego?Birk Larsen spojrzał na twarze zastygłe na stole. Musimy o tym pogadać, Pernille.Musimy.Słuchała.Szeroko otwartymi oczami wpatrywała się ponad nim wotwarte drzwi pokoju Nanny.Ruszyła w tamtą stronę, weszła do środka.Nagie ściany, puste szafki.Nie było biurka ani dywanu.Zniknęłyzdjęcia.Ubrania.Zostało łóżko, bez pościeli, z nagim materacem.W oknie nic.Nawetroślinki.On siedział przy stole, plecami do niej. Gdzie są jej rzeczy? spytała zimnym, ponurym głosem. Anton nasikał do łóżka trzy razy z rzędu.Emil wygaduje jakieśszaleństwa.Gdybyś słuchała chłopców, zrozumiałabyś.Wróciła do stołu. Gdzie są jej rzeczy? powtórzyła. W ciężarówce.Dzisiaj odwiozę je do magazynu w Valby
[ Pobierz całość w formacie PDF ]