Podstrony
- Strona startowa
- Saylor Steven Roma sub rosa t Dom Westalek
- Grisham John Malowany Dom (SCAN dal 1066)
- Wharton William Dom na Sekwanie (SCAN dal 976)
- [4 1]Erikson Steven Dom Lancu Dawne Dni
- May Peter Wyspa Lewis 1 Czarny Dom
- Marion Zimmer Bradley Dom swiatow
- Henryk Ibsen Dom lalki (nora)
- Nienacki Zbigniew Dagome Iudex t.1
- Tomasz Mann Czarodziejska góra
- Mara Dyer 01
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ines.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z drzwi swojego pokoju wyjrzała sąsiadka.- Państwa kochane dzieci bawią się na strychu - rzekła zgryźliwie, Dziwnie się bawią w jakichś aresztantów.Babcia spojrzała na nią i bez słowa popędziła na strych.Panowała inni cisza i najdoskonalszy spokój, tylko osobliwe rumowisko pod ścianą wskazywało, że dzieci tu były.Najwidoczniej oddaliły się jednakże już dawno i z całą pewnością nie mogły spowodować tego dźwięku.Babcia wróciła na dół i nakapała sobie do kieliszka kropli na uspokojenie, w duchu komentując bardzo nieżyczliwe insynuacje sąsiadki.Na starym strychu panowała atmosfera lekkiego zdenerwowania.Janeczka czyniła bratu wyrzuty.Ty głupi, co ty robisz, trzeba było spróbować delikatniej! Usłyszeli nas na końcu świata!- No, instrument muzyczny to to nie jest - zawyrokował Pawełek, ochłonąwszy nieco po wstrząsie.- Musiało chyba służyć do ostrzegania przed wrogiem albo nawet do odstraszania.- Bo po co ty zaraz musisz wszystko ruszać! Tylko patrzeć, jak przylecą nas tu szukać.Pośpieszmy się, trzeba wracać!- Coś ty? Jeszcze tyle do obejrzenia!Janeczka była nieubłagana.- Chcesz, żeby nas tu zastali? Trudno, trzeba będzie wleźć jeszcze raz, a na razie wracamy.- Jeszcze parę razy! Kupa tego.Trzeba będzie wziąć ze sobą latarkę, bo po kątach całkiem ciemno.Czekaj, przy wleczemy coś pod okno, będzie łatwiej włazić i wyłazić.Myśl Pawełka była rozsądna.Pośpiesznie rozejrzeli się po widniejszej części strychu.W pobliżu okna, pod ścianą, stał kufer, który tak solidnością, jak rozmiarami najlepiej odpowiadał ich potrzebom.Należało go podnieść, nie przesuwać, szuranie nim po podłodze byłoby ze wszech miar szkodliwe, powodowałoby kurz i hałas.Pawełek wezwał siostrę na pomoc.Janeczka już ujęła kufer w objęcia i nagle zatrzymała się.Dostrzegła osobliwe zjawisko.- Czekaj! -zawołała gorączkowym szeptem.-Zobacz, on jest odkurzony!- No to co, że jest odkurzony! - zirytował się Pawełek, oczekujący pomocy ze swoją połową kufra uniesioną w ramionach.Natychmiast jednak pojął wagę odkrycia i opuścił ciężar z powrotem na podłogę.- Aaaa.! Myślisz.?- No właśnie.Pawełek obejrzał kufer uważniej.Był nie tyle odkurzony, ile zakurzony niedokładnie, nierównomiernie i w znacznie mniejszym stopniu niż reszta przedmiotów.Różnił się.Obydwoje popatrzyli nań, a potem równocześnie przenieśli wzrok na jaśniejsze miejsce pod ścianą.Pasowało!- To właśnie on tam stał - powiedziała Janeczka z ożywieniem.-Zajrzyjmy! Tylko ostrożnie!- Przecież chyba nie wybuchnie ani nie zawyje - mruknął Pawełek, ale uniósł ciężkie wieko powoli i delikatnie.Na dnie kufra leżała mała kartka papieru i nic więcej.Brat i siostra pochylili się nad nią tak zachłannie i gwałtownie, że aż stracili równocześnie równowagę, wpadli górną połową ciała do środka i stuknęli się głowami.Omal nie poszarpali kartki na kawałki, usiłując przeczytać tekst równocześnie.Janeczka popędziła pod okno, gdzie było więcej światła, Pawełek wygrzebał się z kufra, kopnął coś miękkiego i popędził za nią.Na kartce wypisane były jakieś liczby.Obejrzeli tekst jeszcze raz.Wyglądał on następująco:1974-II 23, 24 VI 4 I 1, 2 II 6-II 23, 1-VI l IV 4, 19 II 2 V 4 I l-(g.17 20) I l V 3 I 2 IV 3 I 2 (pol.1643)- Tysiąc dziewięćset siedemdziesiąt cztery - przeczytał Pawełek na głos.- Rzymskie dwa.Co to ma być?A skąd ja mam to wiedzieć? - odparła Janeczka, wpatrując się w kartkę ze zmarszczonym czołem.- Pokaż! W nawiasie „gie” siedemnaście, dwadzieścia.I „pol” tysiąc sześćset czterdzieści trzy.Po chwili milczenia Janeczka uczyniła przypuszczenie, iż zagadka jest historyczna.Dotyczy czegoś, co się zdążyło w 1643 roku.Pawełek pokręcił przecząco głową.- Coś ty, oni wtedy jeszcze nie mieli zeszytów w kratkę.Ja już wiem.To jest jakiś szyfr.- No pewnie, że szyfr.Zgubił go.Czekaj, może jeszcze coś zgubił.Pawełek obejrzał się i wzrok jego padł na ów miękki przedmiot, wykopany zza kufra.Na zakurzonej podłodze leżała prawie nowa, prawie czysta skórzana męska rękawiczka.Podniósł ją czym prędzej.- Patrz! Leżała za kufrem! Całkiem świeża!- No proszę! - powiedziała Janeczka wzgardliwie.- To jakiś półgłówek, pogubił mnóstwo rzeczy! Zabieramy to ze sobą.Nic tam więcej nie ma?- Nic, same rupiecie i kurz.Transport rękawiczki sprawił kłopot.Nie należało jej wpychać za pazuchę ani do kieszeni, żeby nie straciła woni złoczyńcy.Chaber miał go wywęszyć i mieszanina zapachów mogłaby mu utrudnić zadanie.Trzymanie jej w ręku przez całą drogę powrotną było wykluczone, przeszkadzała.W efekcie Pawełek wyrzucił ją po prostu przez okno, pilnie bacząc, żeby spadła wprost do ogrodu i nie zaczepiła się nigdzie po drodze.Na dole znaleźli się szybko i bez wielkich przygód, jeśli nie liczyć spodni Pawełka rozdartych na jednym z haków, oraz obfitych śladów poniewierania się w kurzu.Wyglądem zewnętrznym niewiele różnił się od bardzo zaniedbanych kominiarczyków.Stanąwszy na.ziemi, popatrzyli na siebie.- Trzeba się dopchać do łazienki tak, żeby babcia nie widziała - rzekła Janeczka z westchnieniem.- Ubrania wytrzepiemy przez okno.Musimy się nieźle pośpieszyć, gdzie ta rękawiczka spadła?Pawełek odwrócił się w stronę zapamiętanego miejsca i nagle znieruchomiał.Mimo woli chwycił Janeczkę za ramię.- Ty! Patrz.!Janeczka nic nie powiedziała, tylko ze świstem wciągnięta powietrze.Nad leżącą za krzakiem rękawiczką stał Chaber.Nos miał do niej prawie przytknięty i wydawał z siebie głuchy, groźny, złowieszczy warkot.6- Zgroza ogarnia! - powiedziała babcia ponurym głosem.- Zamienić normalne domy na taką ruinę, to trzeba było upaść na głowę! Mówię wam, że ten budynek się wali!Powtarzała to już mniej więcej siedemnasty raz.Przez całe popołudnie i wieczór nie mówiła o niczym innym.Pod koniec kolacji pan Chabrowicz, beznadziejnie przygnębiony sprawami remontu, zaczął wreszcie reagować.- Mamo, uspokój się już, skąd ci coś podobnego przyszło do głowy? Ten budynek jest w bardzo dobrym stanie, trochę zdewastowany, to fakt, ale poza tym bardzo porządny.Były robione ekspertyzy, oceniali go fachowcy.Dlaczego ma się walić?- Nie zwracaj uwagi na gadanie matki - wtrącił uspokajająco dziadek.- Ona znów sobie coś uroiła.- Nie mądrzyj się! - prychnęła babcia na dziadka.- Tacy fachowcy jak ja baletnica! Wiem, że się wali, słyszałam na własne uszy!- Co, konkretnie, mama słyszała? - spytała rzeczowo ciotka Monika.- Mówiłam wam przecież.Odgłos.Taki specjalny odgłos.Przeżyłam dwie wojny i wiem, co to znaczy.To są takie ruchy w ścianach, właśnie wtedy, kiedy budynek zaczyna się walić.Pan Chabrowicz zdenerwował się nieco.- Mamo, konkretnie.Jaki odgłos?- Charakterystyczny - sprecyzowała babcia po głębokim namyśle.- Takie stęknięcie i trzeszczenie, i jakby ryk, ale cichy.Nasłuchałam się tego dosyć i znam się na tym.Tylko patrzeć, jak nam to wszystko runie na głowy!- W tamtej połowie mama słyszała, czy w tej? - spytała ciotka Monika.- Nie jestem pewna, ale chyba raczej w tamtej, starej.- To znaczy, nade mną.Może się mama nie przejmować, mnie to osobiście nie przeszkadza.- Jak ty możesz tak mówić?! - oburzyła się babcia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]