Podstrony
- Strona startowa
- Andrzej Mencwel Wiedza o kulturze Cz. I Antropologia kultury
- Wierciński Andrzej Magia i religia. Szkice z antropologii religii
- Andrzej.Sapkowski. .Chrzest.ognia.[www.osiolek.com].1
- Andrzej.Sapkowski. .Pani.Jeziora.[www.osiolek.com].1
- Andrzej.Sapkowski. .Wieza.jaskolki.[www.osiolek.com].1
- Andrzej.Sapkowski. .Ostatnie.Zyczenie.[www.osiolek.com].1
- Andrzej.Sapkowski. .Krew.Elfow.[www.osiolek.com].1
- Duncan Dave Dar Madrosci
- psd.Nr6
- W dol Tim Johnston
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- epicusfuror.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Monika opiera dłonie na podłodze.Jej ręce wydają się cienkie i słabe, ale to tylko pozór.Odważnie staje w szranki.Pozostałe dziewczęta nie ćwiczyły przez weekend, choć kazała im potrenować.Znowu poło-wa odpada przy piątej pompce.Dziesięć, dwanaście, i zostają dwie.Nauczycielka i Serbka.Trzydzieści, czterdzieści& Pięćdziesiąt& Po twarzy dziewczyny zaczynają spływać grube kroplepotu. Wystarczy Stanisława wstaje z podłogi. Nie będziemy tracić całej lekcji też sięzasapała. Trzydzieści przysiadów.Migiem.Chóralny jęk wystarczy za odpowiedz&Długa przerwa trwa pół godziny.To wystarczy, by uczennice zjadły obiad.Bardzo dużoczasu na poćwiczenie ataku szablą.Stanisława trenuje ostro.Wokoło celu ustawiła skompliko-waną konstrukcję z ławek, krzeseł oraz ławeczek gimnastycznych.Skacze zręcznie po chwiej-nych deskach.Ataki, zwody, zasłony& Batorówka dobrze leży w jej dłoni.Mimo chybotliwegopodłoża Stanisława idealnie trzyma równowagę, nie musi patrzeć pod nogi, by bezbłędnie od-najdować punkty odbicia.Nieliczny fachowcy, którzy byliby w stanie docenić jej kunszt,z pewnością przetarliby oczy ze zdumienia.Wyszła trochę z wprawy, ale teraz powolutku jąodzyskuje.Węgierska klinga od blisko trzech stuleci nie piła ludzkiej krwi i pozostaje miećnadzieję, że nadal tak będzie.Dębowa belka zdrowo ucierpiała.Jeszcze parę treningów i trzebabędzie wytrzasnąć skądś nowy pniaczek.Brzęczyk budzika.Minęło piętnaście minut.Pozmiatać drzazgi, zmyć pot i zmęczenie.A zarazpotem trzeba gnać na lekcję& Szkoda.Demontuje szybko przeszkody.Belka i szabla zawinię-te w suknię lądują w szafce.Klucz do kieszeni i biegiem pod prysznic.Nurkuje do przebieralnidziewcząt.Jeszcze jakieś trzy ostanie maruderki siedzą w kącie odpisując pracę domową.Wy-gania je i zamyka drzwi na zasuwkę.W łazni jest ciemno, przepaliła się ostatnia żarówka.Zna jednak układ pomieszczeń wystar-czająco dobrze& Odrobina światła padająca z szatni wystarczy.Trzeba tylko zabezpieczyć drzwi,żeby się nie zatrzasnęły.Z ręcznikiem przewieszonym przez ramię zanurza się w wilgotny pół-mrok.W powietrzu wisi lepka para.Nie zdąży wysuszyć włosów, ale nie ma to większegoznaczenia.Jest ciepło, wyschną jej.Kręcąca w nosie woń kosmetyków, mokrego cementu, stęchlizny.Staje pod prysznicemi puszcza na siebie strumień lodowatej wody.Lekki dreszcz przebiega jej nagie plecy.Przypo-mniała sobie turecką łaznię.Choć minęło tyle czasu, pamięta ciągle wzorzyste kafelki.Wtedywydawała jej się bezpiecznym schronieniem, gdzie mogła wypłakać w ciemności swoje smutki.Czy naprawdę minęło prawie czterysta lat? Pamięć i wyobraznia splatają się w jedno.Szmerwody i kapanie łez młodziutkiej niewolnicy&56Tego typu miejsca zdecydowanie zle jej się od tamtego czasu kojarzą, choć lubi moknąć podprysznicem.Przymyka oczy.Czas zwolnił swój bieg.Niewyrazne cienie i wspomnienia& Stałapod strumykiem ciepłej wody, przykładając ostrą damasceńską stal do nadgarstka.Pamięta, jaknarodziła się w niej wściekłość.Dorosła, w kilka minut z dziewczyny stała się kobietą.Ko-bietą z Kresów, szlachcianką.Dumną, twardą, wolną&A potem& Spojrzenie pełne bezbrzeżnego zdumienia i krew plamiąca marmur, wypłukiwa-na przez wodę& Nie spodziewał się, tłusty bydlak.Nóż, który ukradła z myślą o sobie, pogrą-żyła w sercu samego sułtana.Pierwsza śmierć, cios zadany w desperacji, z nienawiści.Niespodziewał się, tylko dlatego zdołała tego dokonać& Potem dopiero nadszedł spokój.Ucieczka& Szalona, niemożliwa, setki kilometrów przez wrogi kraj.Długi szlak gęsto na-znaczony trupami siepaczy.Od tamtej pory wiele razy musiała wybierać miedzy śmiercią swoją iinnych.I zawsze podejmowała właściwą decyzję.Jest szlachcianką z Kresów.Biada temu, ktowejdzie jej w drogę.Stoi pod prysznicem.Zbyt długie polewanie się zimną wodą osłabia ciało, ale hartuje ducha.Puszcza odrobinę ciepłej.Duch już się zahartował, teraz pora wzmocnić ciało.Strumyki wodyściekają po nagiej skórze.Tylko stary turecki sztylet w skórzanej pochwie zdobi jej twardą,opaloną łydkę.%7łycie nauczyło ją, że nawet w łazni nie należy zapominać o bezpieczeństwie&Szmer wody i naraz inny obcy dzwięk.Coś szumi w rurach.Czyżby któraś z uczennic jesz-cze tu była? Niemożliwe.A jednak.Ciche klaskanie bosych stóp w kałużach wody.To nie uczen-nica.Porusza się zbyt szybko i zbyt dobrze odnajduje drogę w ciemności.Wyobraznia podsuwajej obraz tygrysa zręcznie przemykającego się w mroku.Cholera.Nie, to nie dziki kot.To czło-wiek.Sudański czarownik, animalista, obudził w sobie zwierzę.Przejął jego cechy, siłę i in-stynkty.Na dłoniach ma zapewne rękawice ze stalowymi szponami.To potworna broń, jeśliumie się nią posługiwać.Oni są w tym mistrzami.Sztylet w garść.Może uda się im ją dopaść, ale ktoś za to zapłaci.%7łyciem.Skacze w ciem-ność.Klaskanie stóp coraz bliżej.Przyszli po nią& Czeka przyczajona za rogiem.Jeśli wyprująserię z kałasznikowa nie przeżyje, ale jest szansa, że chcą ją zarżnąć po cichutku.Zadaje cios.Na ślepo, ale czuje, że ktoś przed nią jest.Klinga krzesze iskrę o inne ostrze.Wróg blokujesztych.Potworne szarpnięcie pozbawia ją broni.Nóż z brzękiem ląduje gdzieś na mokrym beto-nie.A zatem jest naga i bezbronna.Prawie bezbronna.Krok w tył.Ma przeciwnika tuż przedsobą.Dwie grube, drewniane szpile, zazwyczaj podtrzymujące jej kunsztowną chińską fryzurę,wbiła w kok.Sięga do nich błyskawicznie.Każda kryje wewnątrz cieniutkie ostrze z najlepszejstali narzędziowej.Ostre jak brzytwa.Trzymając je w dłoniach czeka na cios.Wzrokiem usiłujeprzebić ciemność.Kto ją dopadł?Idiotyzm, przeżyć czterysta lat i dać się zarżnąć w łazience& Dawno temu obiecała sobie, żeżywcem jej nie wezmą.Obiecała sobie, że ten, kto wreszcie zdoła ją pokonać, musi ponieśćstraty, które zatrują mu radość zwycięstwa.Czeka.Z oddali rozlega się klaskanie bosych stópna kafelkach.Przeciwnik ucieka.Nie, nie ucieka.Odchodzi.W mroku łazni nie czuje już niczy-57jej obecności.Przydałaby się latarka, ale nawet bez niej można spróbować odnalezć nóż&Brzęknął gdzieś po lewej stronie.Szuka pod ścianą.Jest.Dobrze poczuć znowu w dłoni ręko-jeść& Gdzieś w dali trzaskają drzwi przebieralni.Na ostrzu wyczuwa palcem szczerbę głęboką na co najmniej trzy milimetry.A przecież toznakomita XVII-wieczna damasceńska stal& Z czego wykonano tamtą broń!? Przecież ude-rzyła w klingę, a nie w szlifierkę kątową&* * *Katarzyna Kruszewska siedzi za biurkiem.Uczniowie stukają w klawisze komputerów.Nowauczennica także pracuje pilnie.Idzie jej znacznie wolniej niż pozostałym, prawdopodobnie dla-tego, że ma problem z językiem.Mówi dobrze po polsku, ale jeszcze nie nabrała wystarczającejbiegłości.Zna niektóre programy, lecz nowszych wersji nie opanowała.To i tak prawdziwycud, w zniszczonym wojną kraju nie mogła mieć wielu możliwości trenowania& Czasem zaci-na się.Gdy podnosi głowę, szukając wzrokiem pomocy, Katarzyna podchodzi do niej i cierpliwiepokazuje, co i jak& Wobec pozostałych uczennic nie bardzo potrafi zdobyć się na tyle wyrozu-miałości.Może dlatego, iż młodziutkiej Serbce wystarczy pokazać raz, żeby zapamiętała, pod-czas gdy Polkom może tłumaczyć i po dziesięć razy i nie zrozumieją&Nauczycielka obserwuje klasę spod oka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]