Podstrony
- Strona startowa
- Brooks Terry Piesn Shannary (SCAN dal 738)
- Brooks Terry Potomkowie Shannary (SCAN dal 8 (2)
- Goodkind Terry Pierwsze prawo magii
- Brooks Terry Potomkowie Shannary (SCAN dal 8
- Brooks Terry Kapitan Hak
- Brooks Terry Potomkowie Shannary
- Brooks Terry Piesn Shannary
- Terry Pratchett Discworld 23 PL Carpe Jugulum
- Rossi L. Ernest Hipnoterapia
- Zbigniew Nienacki Pan Samochodzik i Templariusze (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- patryk-enha.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dlaczego nie, myślała.Mała szybkosię uczy.Już teraz więcej wie o ziołach ode mnie.Kiedy byłam w jej wieku, staraGammer Tumult kazała mi Pożyczać, Przechodzić i Posyłać całymi godzinami.Może jestem po prostu za ostrożna. Troszeczkę? prosiła Esk.Babcia zastanawiała się.%7ładne dalsze wymówki nie przychodziły jej do gło-wy.Na pewno tego pożałuję, uznała, demonstrując godną podziwu zdolność prze-widywania. Dobrze odparła krótko. Prawdziwe czary? upewniła się Esk. %7ładnych więcej ziół ani głowo-logii? Prawdziwe czary, jak to nazywasz.Tak. Zaklęcie? Nie.Pożyczenie.Twarz Esk zmieniła się w wizję wyczekiwania.Wydawała się bardziej oży-wiona niż kiedykolwiek wcześniej.Babcia rozejrzała się po rozległych dolinach i po chwili znalazła to, czegoszukała.Szary orzeł zataczał leniwe kręgi nad odległą, rozmazaną w błękitnej34mgiełce łatą lasu.Umysł miał spokojny.Doskonale się nada.Wezwała go łagod-nie; skręcił ku nim. Pierwsza rzecz, o jakiej trzeba pamiętać przy Pożyczaniu, to żeby leżećwygodnie i w bezpiecznym miejscu zaczęła, wygładzając trawę. Najlepszejest łóżko. Ale co to jest Pożyczanie? Połóż się i wez mnie za rękę.Widzisz tego orła nad nami?Esk popatrzyła na ciemne, bezchmurne niebo.I zobaczyła.dwie małe figurki leżące w dole na trawie.Skręciła podwiatr.Czuła zawirowania i podmuchy powietrza w piórach.Ponieważ orzeł nie po-lował, a zwyczajnie rozkoszował się promieniami słońca na skrzydłach, ziemiaw dole była dla niego tylko nieistotnym zbiorowiskiem plam.Ale powietrze.Powietrze było złożonym, zmiennym, trójwymiarowym.czymś, układem sple-cionych spiral i krzywych ciągnących się po horyzont, serpentynami prądów wo-kół kolumn termicznych.Esk.poczuła, że coś ją krępuje. Następne, o czym należy pamiętać rozległ się bardzo blisko głos Babci to żeby nie niepokoić właściciela.Jeśli pozwolisz mu zauważyć, że tu jesteś,będzie walczył albo wpadnie w panikę.Tak czy siak, nie masz najmniejszychszans.On ma za sobą całe życie bycia orłem, a ty nie.Esk milczała. Nie boisz się chyba? upewniła się Babcia. To się czasem zdarza zapierwszym razem i. Nie boję się przerwała jej Esk. Jak mogę nim sterować? Nie próbuj.Jeszcze nie.Zresztą, niełatwo się nauczyć sterowania prawdzi-wie dzikim stworzeniem.Musisz.musisz tak jakby sugerować mu różne rze-czy, żeby miało ochotę je wykonać.Z oswojonym zwierzęciem, naturalnie, jestcałkiem inaczej.Ale nie możesz zmusić zwierzęcia do zrobienia czegoś wbrewjego naturze.A teraz spróbuj poszukać umysłu orła.Esk wyczuwała Babcię jako mglistą srebrną chmurę gdzieś w głębi własnychmyśli.Po krótkich poszukiwaniach odnalazła orła, choć niewiele brakowało, bygo przeoczyła.Jego umysł był mały, ostry i fioletowy, jak grot strzały.Całkowiciekoncentrował się na locie i nie zwracał na nią uwagi. Dobrze pochwaliła ją Babcia. Nie będziemy odlatywać za daleko.Jeśli chcesz, żeby skręcił, musisz. Tak, tak mruknęła Esk.Zgięła palce, czymkolwiek się stały, a ptak przechylił się w bok i zawrócił. Doskonale. Babcia była zdumiona. Jak to zrobiłaś? Ja.nie wiem.Myślałam, że to oczywiste. Hm.35Babcia delikatnie zbadała maleńki umysł orła, który nadal nie dostrzegł ichobecności.Była pod wrażeniem, co naprawdę zdarzało Jej się rzadko.Szybowały ponad górą, a Esk gorączkowo badała zmysły orła.Głos Bab-ci brzęczał jednostajnie w jej świadomości, podając instrukcje, podpowiadająci ostrzegając.Słuchała jednym uchem.Dlaczego nie może opanować umysłu or-ła? Przecież nie zrobi mu krzywdy.Wiedziała, jak się do tego zabrać.Prosta sprawa, jak pstryknięcie palcami co, nawiasem mówiąc, nigdy jej się nie udało.Wtedy będzie przeżywać lot na-prawdę, bez pośredników.Mogłaby. Przestań odezwała się spokojnie Babcia. Nie wyjdzie ci to na dobre. Co? Naprawdę sądzisz, moja mała, że jesteś pierwsza? Sądzisz, że my wszyst-kie nie myślałyśmy, jakby to było cudownie żyć w innym ciele, dosiadać wiatrualbo oddychać wodą? I czy naprawdę wierzysz, że to takie proste?Esk spojrzała na nią gniewnie. I nie patrz tak na mnie.Jeszcze mi kiedyś podziękujesz.Nie zaczynaj ta-kich zabaw, dopóki się nie nauczysz, o co chodzi.Zanim przejdziesz do sztuczek,musisz wiedzieć, co robić, kiedy coś się nie uda.Nie próbuj biegać, póki nie na-uczysz się chodzić. Przecież czuję, jak się to robi, Babciu! Może tak, a może i nie.Pożyczanie jest trudniejsze niż ci się wydaje, cho-ciaż przyznaję, że masz talent.Na dzisiaj wystarczy.Sprowadz orła nad nas i po-każę ci, jak się Wraca.Orzeł machnął skrzydłami nad dwoma uśpionymi postaciami i Esk oczymaduszy zobaczyła dwa otwarte przed nimi korytarze.Kształt umysłu Babci zniknął.Teraz.Babcia nie miała racji.Umysł orła prawie nie stawiał oporu i nie miał nawetczasu na panikę.Esk przytrzymała go w uścisku własnego umysłu.Szarpał sięprzez moment, a potem rozpłynął w niej.Babcia otworzyła oczy i zdążyła jeszcze zobaczyć, jak z chrapliwym wrza-skiem tryumfu ptak pikuje na porośnięte trawą rumowisko, po czym odlatujewzdłuż zbocza.Przez chwilę widoczny był jeszcze jako czarny punkcik, potemzniknął, pozostawiając tylko echo kolejnego krzyku.Babcia przyjrzała się leżącej nieruchomo Esk.Dziewczynka była lekka, aledroga do domu daleka i zbliżał się wieczór. Niech to. mruknęła bez szcze-gólnej złości.Wstała, otrzepała się i stękając z wysiłku zarzuciła sobie na ramięciało Esk.Wysoko w krystalicznym powietrzu wieczoru orzeł-Esk wzbijał się coraz wy-żej, pijany czystą rozkoszą lotu.36Po drodze do domu Babcia spotkała głodnego niedzwiedzia.Grzbiet zaczynałjuż jej dokuczać i nie miała nastroju do wysłuchiwania gniewnych powarkiwań.Wymruczała pod nosem parę słów i niedzwiedz, ku swemu krótkotrwałemu zdu-mieniu, zderzył się ciężko z drzewem i przez kilka godzin nie odzyskał świado-mości.* * *W domu Babcia ułożyła ciało Esk w łóżku i rozpaliła ogień.Zapędziła kozydo szopy i wydoiła je, po czym dokończyła wieczornych zajęć.Sprawdziła, czy wszystkie okna są otwarte, a kiedy zaczęło się ściemniać,ustawiła na parapecie zapaloną latarnię.Babcia Weatherwax właściwie nigdy nie sypiała dłużej niż parę godzin.Obu-dziła się o północy.Pokój nie zmienił się, chociaż latarnia miała już własny systemplanetarny bardzo głupich ciem.Kiedy przebudziła się znowu, świeca dawno już zgasła, a Esk wciąż spałapłytkim, nieprzerwanym snem Pożyczającego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]