Podstrony
- Strona startowa
- Cornwell Bernard Kampanie Richarda Sharpe'a 03 Forteca Oblężenie Gawilghur, 1803
- Gabriel Richard A Scypion Afrykański Starszy największy wódz starożytnego Rzymu
- Gabriel Richard Scypion Afrykański Starszy. Największy wódz starożytnego Rzymu
- Richard Bandler, John Grinder Frogs Into Princes
- Richard Dawkins Bóg urojony
- Dawkins Richard Bog urojony
- 3.Glen Cook Biala Roza
- Clarke Arthur C 3001 odyseja kosmiczna
- Bliziński Józef Komedie
- Christie Agatha Wczesne sprawy Poirota (SCAN da
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- kuchniabreni.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdy tylko oboje wyszli, krasnoludy zaczęły zamykać otwór.Dziura zmniejszała się gwałtownie, podczas gdy Vereesa rozglądała się dookoła.- I co teraz robimy? - zapytał ją Falstad.- Wspinamy się na to?Wskazał na podstawę góry.Nawet w ciemnościach nocy widzieli, że pierwsze kilkaset stóp w górę było gładką skałą.Elfka wpatrywała się uważnie, lecz nie była w stanie zauważyć żadnego otworu, co ją zdziwiło.Słuchając wyjaśnień Roma, uwierzyła, że zobaczą go od razu po wyjściu.Odwróciła się, żeby go zawołać, ale spostrzegła, że po szczelinie, przez którą przeszli, nie pozostał już właściwie ślad.Vereesa uklękła i przyłożyła ucho do niewielkiej szpary.Nic nie słyszała.- Zapomnij o nich, moja elfia damo.Powrócili do kryjówek.- W głosie Falstada słyszała odrobinę pogardy dla kuzynów ze wzgórz.Kiwając głową, elfka w końcu przypomniała sobie polecenia Krasusa.Odsuwając na bok płaszcz, wyjęła medalion z ukrycia i umieściła go na piersi.Vereesa założyła, że czarodziej będzie w stanie widzieć w ciemności, gdyż inaczej nie byłby w stanie im pomóc.- Co to?- Pomoc.mam nadzieję.- Krasus ostrzegał ją, żeby nie mówiła nikomu, ale chyba nie oczekiwał, że będzie oszukiwać Falstada.Krasnolud mógłby uznać, że zwariowała, gdyby zaczęła mówić do siebie.Wszystko jest całkiem widoczne, ogłosił czarodziej, na co elfka drgnęła.Dziękuję.- Co się stało? Dlaczego podskoczyłaś?- Falstadzie, wiesz, że Kirin Tor wysłało Rhonina z misją?- Ano, i to nie tą głupią, o której nam mówił.Dlaczego pytasz?- Ten medalion pochodzi od czarodzieja, który go wybrał, który wysłał go z prawdziwą misją, a jej częścią było, jak sądzę, wejście do wnętrza góry.- Z jakiego powodu? - Wcale nie wydawał się zdziwiony.- Dotychczas mi tego nie wyjaśniono.Jeśli chodzi o medalion, pozwala on jednemu z tych czarodziejów, Krasusowi, rozmawiać ze mną.- Aleja nic nie słyszę!- Tak to niestety działa.- Typowe czary - stwierdził krasnolud takim samym tonem, jakim mówił o wadach swoich kuzynów ze wzgórz.Lepiej ruszajcie, zasugerował Krasus.Czas, jak mawiają, jest najważniejszą rzeczą.- Czy coś ci się właśnie stało? Znów podskoczyłaś.- Jak już mówiłam, nie możesz go słyszeć, ale ja mogę.Chce, żebyśmy ruszali.Mówi, że może nas prowadzić.- Może widzieć?- Przez kryształ.Krasnolud podszedł do medalionu i wskazał palcem na kryształ.- Przysięgam na Aerie, że jeśli nas oszukasz, mój duch będzie cię nawiedzał, czarodzieju! Przysięgam!Powiedz krasnoludowi, że mamy podobne cele.Vereesa powtórzyła to Falstadowi, który przyjął jej słowa niechętnie.Elfka także miała wątpliwości, których jednak nie ujawniała.Krasus powiedział, że ich cele są podobne.Nie znaczy to, że takie same.Mimo tych myśli wypełniła pierwsze polecenia Krasusa co do słowa, zakładając, że przynajmniej dostaną się dzięki niemu do środka.Jego wskazówki z początku wydawały się dziwne, gdyż zmuszały dwójkę do obchodzenia góry, co było bardzo czasochłonne.Wkrótce jednak czarodziej doprowadził ich do łatwiejszej ścieżki, którą po chwili dotarli do niewielkiej jaskini.Vereesa założyła, że musi to być wejście.Gdyby tak nie było, na pewno ich wątpliwy przewodnik by im to powiedział.To stara krasnoludzka kopalnia, stwierdził Krasus.Orki myślą, że chodnik prowadzi donikąd.Vereesa przyglądała mu się uważnie.- Czemu Rom i jego ludzie nie wykorzystali go, skoro wiedzieli, że prowadzi do środka?Ponieważ cierpliwie czekali.Chciała zapytać, na co czekali, lecz nagle Falstad chwycił ją za ramię.- Słuchaj! - szepnął jeździec gryfów.- Coś się zbliża!W ostatniej chwili ukryli się za stertą głazów.Przerażający kształt zbliżył się zdecydowanym krokiem do jaskini, sycząc przy tym.Vereesa zauważyła rozglądającą się smoczą głowę.Czerwone oczy słabo świeciły w ciemnościach.- Jest jeszcze ważniejszy powód, dla którego nie używali wcześniej tego tunelu - szepnął Falstad.- Wiedziałem, że było to zbyt piękne, żeby było prawdziwe!Głowa smoka wyprostowała się.Bestia zwróciła się w ich stronę.Musicie być cicho.Smoki mają bardzo ostry słuch.Elfka nie miała zamiaru przekazywać tej informacji, gdyż oboje dobrze o tym wiedzieli.Schwyciwszy mocno miecz patrzyła, jak behemot robi dwa kroki w stronę miejsca, gdzie się ukrywali.Nie był tak ogromny jak Skrzydła Śmierci, ale bez trudu mógł wysłać ją i Falstada na tamten świat.Smok nagle rozłożył skrzydła.Dzięki swej umiejętności widzenia w ciemności elfica zauważyła, że były one zniekształcone.Nic dziwnego, że ten smok służył orkom jako pies podwórzowy.A gdzie był jego opiekun? Orki nigdy nie pozostawiały smoka samego, nawet jeśli nie mógł on latać.Wyszczekana komenda szybko odpowiedziała na to pytanie.Daleko za bestią pojawiła się płonąca pochodnia, a stopniowo ukazał się cały potężny ork.W drugim ręku niósł miecz prawie tak długi jak Vereesa.Strażnik ryknął coś do smoka, który wściekle zasyczał.Ork powtórzył rozkaz.Powoli bestia zaczęła się odwracać od miejsca, gdzie się kryli.Vereesa wstrzymała oddech z nadzieją, że wojownik i jego ogar odejdą.W tej samej chwili klejnot w medalionie nagle zapłonął tak jasno, że oświetlił cały teren wokół głazów.- Zakryj go! - szepnął Falstad.Łowczyni próbowała, ale było już za późno.Smok się obrócił, a do tego zareagował też ork.Trzymając przed sobą pochodnię i ostrze, powędrował w stronę ich kryjówki.Za nim podążał szkarłatny lewiatan, gotów do ataku na jego rozkaz.Zdejmij medalion z szyi, rozkazał Krasus.Przygotuj się, by rzucić go w stronę smoka.- Ale.Zrób to.Vereesa szybko zdjęła medalion i przygotowała się do rzutu.Falstad spojrzał na swoją towarzyszkę, ale nic nie powiedział.Ork zbliżył się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]