Podstrony
- Strona startowa
- IGRZYSKA ÂŒMIERCI 01 Igrzyska ÂŒmierci
- Michael Judith Œcieżki kłamstwa 01 Œcieżki kłamstwa
- Chattam Maxime Otchłań zła 01 Otchłań zła
- Howatch Susan Bogaci sš różni 01 Bogaci sš różni
- Vinge Joan D Krolowe 01 Krolowa Zimy
- Roberts Nora Marzenia 01 Smiale marzenia
- Feist Raymond E & Wurts Janny Imperium 01 Córka Imperium
- Noon Jeff Pylki
- wszystkie epoki (165 stron)
- Masterton Graham Dzinn
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- bless.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To niesprawiedliwe! - Zeskoczyła z parapetu i zaczęła przechadzać się poceli.- Relacje wrogów nie są obiektywne.A gdyby tak Nwylle napisała o mnie?- Kim ona jest?- Nie znasz jej - odparła, marszcząc brwi.Domyśliłem się, że mówi okochance swego męża.- To niesprawiedliwe - powtórzyła.- Przecież wszyscytwierdzą, że Lancelot był najdzielniejszym z żołnierzy Artura.Dosłownie wszyscy!- Oprócz mnie.- Musiał być odważny!Patrzyłem w okno.Starałem się być obiektywny i powiedzieć cośpozytywnego o moim największym wrogu.- Potrafił być odważny - przyznałem - ale unikał niebezpieczeństwa.Rzadkobrał udział w walce.Bał się, by blizny nie zeszpeciły mu twarzy.Był niezwyklepróżny.Kolekcjonował rzymskie lustra.Lustrzana sala w pałacu Bana była komnatąLancelota.Potrafił siedzieć tam godzinami i wpatrywać się w swoje odbicie.- Nie wierzę, żeby był aż tak zły, jak go opisałeś - zaprotestowała Igraine.- Myślę, że był nawet gorszy - stwierdziłem.Niechętnie piszę o Lancelocie,bo pamięć o nim jest jak plama, której nie można wywabić.- Przede wszystkim -ciągnąłem dalej - postępował nieuczciwie.Celowo kłamał, żeby ukryć prawdę osobie, ale gdy chciał, umiał wzbudzać sympatię.Bywał tak czarujący, moja droga, żena jego skinienie ryby wyskakiwałyby z wody.Igraine prychnęła pogardliwie, niezadowolona z mojej opinii.Nie wątpiłem,że gdy Dafydd ap Gruffud będzie tłumaczył moje słowa, przedstawi Lancelota wtakim świetle, w jakim on pragnął siebie widzieć.Nieskazitelny, szlachetny książę!Przystojny, roztańczony, uśmiechnięty, dowcipny i elegancki! Był Królem Bez Ziemi,Mistrzem Kłamstw, ale na życzenie Igraine przejdzie do historii jako wzór rycerskichcnót.Igraine patrzyła przez okno, jak Sansum odpędza spod bramy grupętrędowatych.Zwięty obrzucał ich grudkami ziemi, wykrzykując, żeby poszli dodiabła, i wzywając na pomoc innych braci.Nowicjusz Tudwal, który z dnia na dzieńcoraz gorzej nas wszystkich traktuje, wtórował dzielnie swemu mistrzowi.StrażnicyIgraine, rozparci jak zwykle przy kuchennych drzwiach, zjawili się w końcu i użyliwłóczni, aby przegnać z klasztoru trędowatych żebraków.- Czy Sansum naprawdę chciał złożyć w ofierze Artura? - zapytała Igraine.- Tak twierdził Bedwin.Igraine spojrzała na mnie z ukosa.- Czy Sansum lubi chłopców, Derfel?- Nasz święty kocha wszystkich, droga królowo, nawet młode kobiety, którezadają niestosowne pytania.Uśmiechnęła się przepraszająco, po czym powiedziała z przekąsem:- Jestem pewna, że nie lubi kobiet.Dlaczego nie pozwala wam się żenić? Innimnisi to robią.- Nasz drogi i pobożny Sansum - wyjaśniłem - uważa, że kobietyprzeszkadzałyby nam wielbić Boga.Tak jak ty przeszkadzasz mi w pracy.Igraine roześmiała się, lecz nagle spoważniała, przypomniawszy sobie, żemusi mnie o coś zapytać.- W ostatnim pliku pergaminów, Derfel, są dwa słowa, których Dafydd nierozumie.Prosił, żebyś mu je wyjaśnił.Kto to jest cwel?- Zapytaj kogoś innego.- Z pewnością to zrobię - odparła urażona.- A wielbłąd? Mówi, że nie chodzio rodzaj węgla.- Wielbłąd to legendarny potwór, pani, z rogami, skrzydłami, łuskami,rozszczepionym ogonem i ziejącą ogniem paszczą.- Przypomina Nwylle - stwierdziła Igraine.- A! Widzę, że moi ewangeliści ciężko pracują! - powiedział Sansum,wchodząc niepostrzeżenie do celi.Ręce miał zabrudzone ziemią, którą rzucał wtrędowatych.Spojrzał krytycznie na leżący przede mną pergamin i zmarszczył nos.-Coś mi tu nieładnie pachnie - stwierdził.- Na śniadanie była fasola, panie - odparłem skruszony.- Przepraszam.- Dziwi mnie, że znosisz jego towarzystwo, pani - powiedział do Igraine.-Czy nie powinnaś być w kaplicy i modlić się o dziecko? Czy nie po to tuprzychodzisz?- Nic ci do tego - odparta opryskliwie Igraine.- Skoro musisz wiedzieć, panie,rozmawialiśmy o przypowieściach naszego Zbawiciela.Czy nie wspominałeś kiedyśw kazaniu o wielbłądzie i uchu igielnym?Sansum chrząknął i spojrzał mi przez ramię.- Jakim słowem, bracie Derfel, Saksonowie określają wielbłąda?- Nwylle - odparłem.Igraine roześmiała się.Sansum popatrzył na nią z wyrzutem.- Czyżby śmieszyły cię słowa naszego Pana?- Nie, po prostu cieszę się, że tu jestem - powiedziała skromnie Igraine.-Bardzo chciałabym jednak wiedzieć, co to jest wielbłąd.- Każdy to wie! - stwierdził Sansum ironicznym tonem.- Wielbłąd to wielkaryba! Nie taka - dodał chytrze - jak łososie, które raczy czasem przysyłać nam,biednym mnichom, twój mąż.- Poproszę, żeby przysłał ich więcej z następną partią pergaminów dla Derfla -obiecała Igraine.- Nie będziecie długo czekali, bo wiem, że król interesuje się bardzotą saksońską Ewangelią.- Doprawdy? - zapytał podejrzliwie Sansum.- Tak, panie - stwierdziła z przekonaniem Igraine.To bardzo mądra dziewczyna, i piękna.Król Brochvael jest głupcem, jeśli makochankę, ale mężczyzni zawsze postępowali nierozsądnie z powodu kobiet.Przynajmniej niektórzy, a już szczególnie Artur.Drogi Artur, mój pan i dobroczyńca,najhojniejszy ze wszystkich ludzi.O nim jest ta opowieść.Czułem się dziwnie wracając do domu, którego nie miałem.Sprzedałem swojezłote naszyjniki i wszystkie kosztowności, z wyjątkiem broszki Ceinwyn, abyznalazłszy się w Brytanii moi ludzie mieli przynajmniej co jeść.Cała reszta megodobytku pozostała w Ynys Trebes i należała teraz do jakiegoś frankońskiegowojownika.Byłem biedny, bezdomny i nie miałem nawet dokąd zaprosić swoichludzi na ucztę, ale mi to wybaczyli.Byli dobrymi i oddanymi żołnierzami.Podobniejak ja pozostawili w Ynys Trebes wszystko, czego nie mogli ze sobą zabrać.Bylirównie biedni, lecz żaden z nich się nie skarżył.Cavan stwierdził po prostu, żewojownik czasem zdobywa łupy, a czasem ponosi straty i w obu wypadkachpowinien zachować stoicki spokój.Issa, wiejski chłopak, będący niezwykle zdolnymwłócznikiem, chciał zwrócić mi cienki złoty naszyjnik, który mu kiedyśpodarowałem.Uznał, że nie może go nosić, skoro ja nie mam żadnych ozdób.Ponieważ mu odmówiłem, obdarował nim dziewczynę, którą sprowadził z Benoic.Następnego dnia uciekła z wędrownym kaznodzieją i gromadą jego dziwek.Wszędziebyło pełno takich włóczących się chrześcijan, którzy nazywali siebie misjonarzami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]